Hej dziewczyny..
Napisze od początku jak to było...29 maja miałam ostatnia miesiączkę. 28.06 zrobiłam pierwszy test a dokładnie zrobiłam ich 5-wszystkie wyszły pozytywnie. Na drugi dzień poszłam na krew, hcg 169. W dniu dzisiejszym byłam na koszmarnej wizycie u ginekologa... Pani po 3 minutach badania powiedziała ze widzi pęcherzyk ale pusty i ze mam przyjść za tydzień to „zobaczymy czy się rozwija czy raczej nie”... wg niej najprawdopodobniej jestem w 5 tygodniu ciąży ale nie do końca wie... mam bóle brzucha i kilka innych dolegliwości ale Pania chyba nie do końca to interesowało bo nie zapytała jakie to bóle (a mam takie skurcze kłujące-ciągnące) a jak mówiłam o swoich innych dolegliwościach (choroby przewlekłe) to musiałam jej to mówić z prędkością światła bo juz wstawała od biurka...generalnie to nie zdążyłam zadać kilku pytań, które sobie zapisałam
dzisiaj zrobiłam kolejne badanie hcg, które wynosi prawie 23.000. Ze stresu naczytałam się już ze hcg rośnie przez pęcherzyk ciążowy a nie zarodek no ale może ktoś był w podobnej sytuacji i trochę inaczej to wyglada.
Dostalam oczywiście zdj USG na pamiątkę ale po konsultacji z mamusiami zdj jest zrobione na odczep się i coś tam jednak widać... co Wy o tym myślicie?