witam w sloneczny (przynajmniej u mnie) dzien :-)
co do spraw lozkowych to my kruchutko. poczatkowo to szok, ze sie udalo jakos nas ostudzil. bylismy przejecie faktem, ze bedzie Dzidzius. potem nastapily mdlosci, ktore wieczorami siegaly apogeum wiec ostatnie o czym myslalam to seks. no a w dzien przy starszym dziecku to nijak nie idzie. w dwoch razach lepszego samopoczucia to zrobilismy przy czym za kazdym razem nastepnego dnia mialam jakies nitki krwi w uplawach. wiec sie wystraszylismy i byla cisza. potem jeszcze jeden raz wpelni udany i bez niemilych konsekwencji. a potem "zarazilyscie" mnie swedzaca cipka wiec sie do lozka nie rwalam. co prawda swedzialo mnie delikatnie tylko jeden wieczor, ale postanowilam poczekac do dzis zeby polozna zobaczyla czy cos tam sie dzieje zlego czy to moja paranoja.
jak bedzie cacy to pewnie wkoncu wrocimy do jakiejs wczesniejszej normy, bo ogolnie czuje sie juz duzo lepiej.
kasiks ja tez nie wiem co jadax na sniadania... ja w ogole nie wiem co jadac. moj ostatni popis kulinarny to zupa na wodzie z ziemniakow marchwi i burakow. pierwsze danie, ktore od dluzszego czasu mi smakowalo i w dodatku bylam wstanie je ugotowac. jadlam to przez 3 dni kilka razy dziennie. resztke zjadlam wczoraj na sniadanie a potem sie glowilam co wobec tego zjem na obiad?
wymyslilam ryz zapiekany z jablkami, bo tym nakarmilabym nie tylko siebie, ale i reszte rodziny. moje chlopaki go uwielbiaja. i tak zrobilam. choc tylko ja wiem ile mnie kosztowalo wysilku takie zadanie. zjadlam to w ramach obiadu. na kolacje jablka z kompotu. a dzis na sniadanie tez ten ryz. zostal mi jeszcze na obiad
.
biale pieczywo z serem, ktore dlugi czas bylo podstawa mojego ciazowego zywienia w chwili obecnej napawa mnie glebokim wstretem.
wiec ogolnie kazdy dzien jest dla mnie mega wyzwaniem - wymyslic cos, co jestem wstanie i ugotowac i zjesc.
poza tym to doszlam do wniosku, ze u mnie rozwolnienie to po prostu inna forma porcelany. od kiedy jestem w ciazy raz jeden jedyny zalatwilam sie normalnie...
a dzis odprowadzjac syna do szkoly zrobilam sobie potem mala wycieczke na dzialke przyjaciolki. narwalam sliwek (kolezanka od tygodnia mnie blagala bym tam poszla) i wlasnie pieke smietankowe ciasto sliwkowe dla rodziny. a w garneczku bulgocze kompot sliwkowy. sukces, ze sie zdobylam na takie dzialania. chlopaki sie uciesza. a i polowe ciasta zawieziemy babci mojego M. ja i tak nie rusze, bo mnie slodkie nie rusza ;-).
dzis moze wkoncu strzele sobie fotke mojego kolosalnego brzucha to tez wrzuce do galerii. przewidziano jakies nagrody za najbardziej dorodny brzuch? ;-)