Kwiateczek- bylam
Opowiem w ogole jak to bylo....
Wszystko zaczelo sie w zeszla srode..wymioty, goraczka, biegunka jeszcze nie.... A akurat na srode mialam wizyte w sprawie pigulek, wiec dobrze sie zlozylo, bo od razu zapytalam tez o Oliwiera. Oczywiscie kazali dawac duzo pic, zeby sie maluch nie odwodnil i ze teraz duzo wirsow lata w powietrzu ( mamusia Blaneczki- tu masz racje
) i tyle. No i ze to tak do 3, czasem do 5 dni moze potrwac.
Nastepnego dnia juz doszla biegunka... No, ale nie dawalam jesc, bo z reszta mial odruch wymiotny na wszystko, dawalam pic jak zalecili i czekalam.
Minal czwartek, piatek i caly weekend, a tu nic. Tzn goraczka ustala, ale biegunka nie i to taka, ze az po nogach lecialo, a wymioty czasem, zalezy co jadl... jak dawalam sam kleik na wodzie to bylo ok.
Przyszedl poniedzialek, to juz szosty dzien i polecialam znowdo lekarza. Nie wiedza co mu jest, ale zgodni sa, ze to za dlugo ten wirus trwa. I zaczynaja mi wmawiac nietolerancje na laktoze. Dali recepte na mleko bez laktozy i wsio. Jak nie bedzie poprawy, to mam znow przyjsc, to zrobia jakies testy.
Tego mleka nie dostalam, wiec zamowilam na nastepny dzien, czyli na dzisiaj. Ale juz dzis Oliwierowi jest duzo lepiej, wlasciwie nic mu juz nie jest. Kupcia ladna, dobry humor, apetyt, wiec chyba to jednak byl wirus, bo mleka bez laktozy jeszcze nie zdazylam podac, dopiero dzis je odebralam, kiedy juz wyzdrowial, wiec nie sadze, zeby to nietolerancja laktozy byla.
No w kazdym razie jest dobrze..i mam nadzieje, ze juz nie bede musiala wracac do lekarza.