Amelia, super wiadomość!!! i dzięki za zaproszenie!
Dziewczyny, z tych wszystkich historii to książkę można by było złożyć!!! cudne są, każda bez wyjątku!! fajny miałam pomysł, co?:;-) i nie mówcie mi, że Wam się łezki w oku nie zakręciły, jak to pisałyście i zaczęłyście sobie przypominać:-)
Azabelka, w akademiku nie mieszkałam, ale wierz mi-czuję klimat:-) znałam mnóstwo takich niebieskich ptaków jak Wy , hihihi:-) urocze czasy!!! a tą historią o bezdomnych mnie naprawdę zaintrygowałaś, mam nadzieję, że kiedyś sobie o tym pogadamy "na żywo".Ale z Was ciekawe osóbki,kochane mamuśki!!
A co do ślubów tudzież ich braku heheh-myśmy też wzięłi tylko cywilny, ale to raczej po to, zeby mieć ten papierek, który bardzo ułatwia wszelkie formalności...Sama uroczystość-jeśli tak można to nazwać-była prześmieszna, bo za oknem urzędu remont, myśmy się wzajemnie przekrzykiwali, urzędnik powstrzymywał ataki śmiechu i ogólnie taki właśnie klimat panował
Za to zaręczyny były naprawdę romantyczne. W dniu swoich urodzin Rafał obudził mnie o 7:00 i pojechaliśmy do Parku Szczytnickiego do Wrocławia. Nie miałam pojęcia, po co mnie tam ciągnie w środku nocy
Powiedział, że bardzo mu zależy, żeby mi pokazać pewne drzewko, które jakby rosło razem z nim, to znaczy jego mama mu robiła zdjecia pod tym drzewkiem co jakiś czas, od maluszka aż po kilkulatka(mam te fotki, są słodkie).Kręciliśmy się po tym parku, ale Rafał co jakiś czas nerwowo spoglądał na zegarek. W pewnym momencie przyspieszył kroku i pociągnął mnie pod to drzewko, ukląkł i wręczył mi pierścionek:-) Dech mi zaparło ze wzruszenia...A wzruszyłam się jeszcze bardziej, jak mi powiedział, ze oświadczył się dokładnie w godzinę swoich narodzin...To miał być taki symbol-oznajmił, że dzięki mnie narodził się na nowo i dlatego wybrał ten dzień i tę godzinę na oświadczyny:-) Ech, i znowu się rozmarzyłam...