nina2013 - zauwazylam ze luzak :0 z dwa razy bylam u niego, nie tego szukalam u ginekologa, ale tak na kontrole to jest ok.
W kwestii wyjasnienia od początku mojej sytuacji, staram sie od 3 lat, pierw jezdzilismy do polski robic badania, wizuty u ginekologów, w Invicta itp. Lekarze badani, kazali sie starac pare miesięcy i nic pozatym nie proponowali. trwalo to z dwa lata, kazdy biadolił na swoją modłę i zgadywał co mi jest, bo z badan nic nie wynikało.
Raz udało mi sie zajsc lae na samym poczatku straciłam, koło 8 tygodnia.
Tutaj w koncu poszłam do rodzinnego, to mi badania powtorzyli ,wyszła prolaktyna, wiec leki, potem bylam drugi raz, rodzinny do ginekologa zapisał(kongsberg) moge polecic z reka na sercu, tez przyjmuje prywatnie ten lekarz, norweg ginekolog, ale dawno takiego nie spotkalam swietnego lekarza. I po jednej wizyie u niego i przeprowadzeniu wywiadu, zlecił mi tone badan i mezowi, zadzownił ze wyniki są dobre i ze kieruje nas do kliniki leczenia niepłodnosci w Porsgrunn.
Tam na pierwszej wizycie juz, lekarz od razu mowi ze najelepiej in vitro bo to pewna metoda i sie nie meczy pacjentki ze pierw tylko cykl stumuluje sie potem cos jeszcze i tak sie dodaje rozne rzeczy kilka miesiecy/lat az dojdzie sie do in vitro co sie uwaza za ostatecznosc, on uwaza to za bardzo sprawdzoną metode i nie widzi powodu stymulowania ciaglego i rania kupy leków jak mozna "raz a dobrze"
Ja jednak in vitro na razie odpuszczam, boje sie mocnej stymulacji, juz i tak jestem po polipie i guzie jajnika wiec nie chce miec czgos "gratisem" po tym wszystkim.
Poporsilam o IUI czyli inseminacje, i tak wlasnie jest, dostalam Femar na dostymulowanie jajników, i zastrzyki w brzuch no i w poniedziałek jedziemy na pierwszą inseminacje do POrsgrunn.
Mam nadzieje ze jasniej to wytłumaczylam - mnie osobiscie gdyby nie to ze musze 300 km jechac na usg tylko to bardzo mi sie podoba podejscie tutaj do pacjenta, jest konkret.