Witajcie dziewczyny,
Krótko o mojej wizycie w helsestasjon - pani usilnie mi wmawiała, że skoro dziecko przybiera na wadze to na pewno mam dość pokarmu i nie muszę dokarmiac. Potem kolejne kazanie jak ważne jest karmienie piersią, jakbym tego nie wiedziała. opiero jak jej powiedziałam, że już ryczę z braku pokarmu to pękła i oświadczyła, że mogę podawać każde, które jest w sprzedaży ogólnej, a jest ich raptem 3 rodzaje. Ja myślałam, że może jakies specjalne, na receptę, a tu nic takiego. Kupiłam więc NAN, bo tylko takie było w aptece i dokarmiam malego raz, czasem dwa razy na dobę. Na razie nie potrzebuje dużo, bo po cycku zje jeszcze 10-15 ml i ma dość.
Większy mam problem z jego marudzeniem - dokucza mu brzuszek i szczególnie w nocy płacze, jęczy, pręży się napina...Dlatego nie sypiam praktycznie w nocy...Lekarz powiedział, że to efekt niedojrzałego procesu trawienia i nieodśluzowanych jelit. Ponoć to normalne nie tylko u wcześniaków ale i udonoszonych dzieci i do końca 3-go miesiąca problem powinien sam się rozwiązać. Najgorsze jest to, że on w tej wściekłości otwiera dzioba tak, jakby byl głodny i szukal cycka. A ileż można mu dawać jeść?? Nie mam pomysłu na niego

Jak już dokucza bardzo, to kładę go na brzuszek i mam 2-3 minuty spokoju. Filipowi nie umie sie odbić po jedzeniu, więc to powietrze w brzuchu meczy go jak diabli...
Poza tym - jakby mało było problemów- okazało się, że Filip ma bakterię w kale. Ta bakteria rozszalała się na oddziale, na którym leżał Filip i wezwano nas na badania. I oczywiście wynik jest pozytywny. Aż mnie nosi z nerwów, bo to na 100% w szpitalu ją złapał. I nie ma na to leku - sama obumrze do ukończenia roku czasu. A my musimy dezynfekować ręce przed i po zmianie pieluchy i zachowywać wyjątkowe środki higieny przy małym.
Ale wszystko jest do przeżycia, po tym co przeszliśmy. Wystarczy spojrzec na Filipa i wszystkie nerwy i smutki odchodzą. Wytrzymałam dwa miesiące to wytrzymam i kolejne dwa.
Pozdrawiam wszystkie mamuśki.