reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

mamy z norwegii

mam troszkę czasu to może i ja opowiem o swoim porodzie:):):):)


miałam wizyte w szpitalu ta kontrolna bo akurat mijal tydzień od planowanego porodu.....no i akurat jak polozna robila USG to wody mi odeszly...było cos kolo 11.30....no ale ze skurczy nie było to powiedziała ze mam wracac do domu i czekac na skurcze..a jak nic się dalej nie będzie dzialo to na następny dzień na 9.00 mam przyjść na wywolanie......

ale nie było to potrzebne bo o 21.00 dostałam pierwszych skurczy.....do szpitala pojechaliśmy dopiero jak skurcze miałam co ok. 5-7 min.....czyli była to godz. 01.00 w nocy.......skurcze były w miare do wytrzymania wiec wcześniej nie było co jechać....jak szliśmy do samochodu to czestotliwosc skurczy już była co 4 min regularnie i tak cala droge do szpitala......

w szpitalu od razu zrobili KTG i sprawdzili rozwarcie okazało się ze jest już 7 cm wiec od razu wzięli mnie na sale....a potem to już poszlo wszystko tak ekspresowo ....zycze każdej takiego porodu.....zdazyli mi tylko zmierzyć ciśnienie i temperaturę a ja już miałam skurcze parte.....i tak Maleńka na swiecie pojawila się o godz. 02.50.......samo parcie trwalo ok 20 min wiec niedługo.....:):):) potem daly mi Malenka na piersi i "wyciskaly" ze mnie lozysko bo skurcze mi się skonczyly i już nie umiałam sama go urodzić....ale kompletnie to nie bolało...albo ja już nie zwracałam uwagi bo miałam Malutka już w rekach:):):):)) pozszywaly mnie i potem odciely pepowine:) Maz nie chciał bo się bał:):):):):):):)

nie było czasu na jakiekolwiek znieczulenie....jedyne co dostałam to paracetamol bo okazało się ze mam goraczke......
to co mogę powiedzieć to ze bez znieczulenia naprawdę da się wytrzymać i wcale az tak nie bolało:) peklam w dwóch miejscach ale to akurat normalne:) a polozne mega uprzejme i pomocne:):):)opieka w szpitalu również super.....

przy całym porodzie był mój maz i bardzo pomagal...i to nie tylko psychicznie ale w takich praktycznych rzeczach,,,tzn pomagal poloznej mnie obrocic na plecy albo wode mi podawal.......:)
podczas porodu polozne zaproponowaly mu kawke ( jakby nie miał wystarczająco adrenaliny haha:):):):) ) a po porodzie jak ja poszlam się wykapac to przyniosły maly posiłek ....wlasciwie to jak sniadanie wygladalo.....i dla mnie i dla meza:):):):) a potem po kieliszeczku szampana z flaga norweska:):):))::)


w szpitalu spedzilismy dwie nocki ...w niedziele o 13.00 wyszliśmy już do domku:):):)
 
reklama
Jejciu, aż mi się łezka w oku zakręciła bo naprawde tylko pozazdrościć. Cudownie, że miałaś tak szybki i "fajny" poród. Też bym sobie takiego życzyła. ;-)
Ale z tym, że wody odeszły ci akurat na kontroli to niezły fart. Malutka wiedziała kiedy i gdzie zacząć. Grzeczny dzieciaczek. :-p

No a jak wrażenia z pierwszych dni bycia mamą? Pewnie jesteś przeszczęliwa. ;-)
 
oj tak wiedziała kiedy haha:):):) jak tylko wody mi odeszly to zabraly mnie jeszcze na KTG żeby sprawdzić czy wszystko wporzadku....:)wiec w karcie ciąży od razu wszystko miałam zapisane czarno na białym dokładnie co o której i wszystkie pomiary....:):):))::)
także ciesze się ze wyszlo tak a nie inaczej....:):):)


w szpitalu Mała dużo plakala bo nie najadala się...nie miałam jeszcze zbyt dużo pokarmu....ale jak wrocilismy do domu i przyszedł nawal mleczny to jadla az jej się uszy trzesly...a mlaskala przy tym jak kociak:))no i już się unormowalo i placze tylko jak chce jesc albo jak ma mokra pieluszke:) a tak to przesypia cale dnie...grzeczna jak aniołek:) w nocy tez budzi się tylko dwa razy... szybko sama ustawila "swój zegar" i w miare każdego dnia o tych samych porach je i spi....
na 2 spacerkach już byliśmy:) spala przez cala droge grzecznie:):)

polozna już u nas była na domowej wizycie:) zmierzyla, zwazyla, Mała przybrala wiec wszystko w normie:):) polozna jeszcze poopowiadala o tym co wolno czego nie i takie tam ..... nastepna wizyte mamy 31.07 już w helse....:):):) a szczepienie pierwsze jak skończy 3-ci miesiąc:):):)





kochana najważniejsze zebys nie nastawiala się od razu negatywnie do porodu:) a na pewno będzie dobrze:):) strach i stres poteguje bol....a jak już przyjdzie "ten" moment to naprawdę nie będziesz myslec o niczym innym tylko o tym ze już nie możesz się doczekać żeby zobaczyć ta malutka istotke:):):) naprawdę nie masz się czego bac:):):):) zwłaszcza z tak przyjemna obsluga w szpitalu....:):) nie wiem czy w pl miałabym tez takie dobre wspomnienia ze szpitala.......
 
No naprawde fantastycznie, że tak miło to wszystko wspominasz i opisujesz. Szczerze mowiąć to te dwa twoje posty podziałały na mnie kojąco. :blink:
Ja nie mam wątpliwości, że tu warunki porodu są nieporównywalnie lepsze niż w PL. Pewnie gdybym w naszym kraju miała rodzić to zdecydowałabym się na jakąś prywatną placówke. :sorry:
Super, że malutka jest w miarę spokojna. Możecie na spokojnie poznawać się i cieszyć się sobą. Ja też chciałabym już mieć mojego maluszka przy cycku. Ogólnie to nie mogę się doczekać tylko ten poród pośladkowy spędza mi sen z powiek. Jutro mam wizytę u położnej to wypytam troche więcej.
Jeszcze raz gratuluję i zazdroszczę, że masz już to wszystko za sobą. ;-)

A właśnie zapomniałabym... Co zabrałaś ze sobą do szpitala? Poradz co konieczne a co zbędne bo różnie czytałam co brać a czego nie.
 
Ostatnia edycja:
ja miałam ze sobą
kosmetyczke z przyborami toaletowymi dla siebie,
recznik ( w szpitalu reczniki sa dostępne ale ja wole swój)
pizame (choć wogole nie uzywalam bo ta szpitalna bardziej mi odpowiadala:)
ciuchy dla siebie na wyjście
ciuszki i kocyk dla Małej na wyjście
i chusteczki mokre dla Małej bo w szpitalu dostepna była tylko oliwka z kosmetykow dla dzieci......



wszystko reszte masz w szpitalu zapewnione:):) pampki, kocyk, kolderke dla dziecka......:):):):):):)
 
Aha no to dobrze wiedzieć. Czyli nie potrzeba brać ze sobą zbyt wielu rzeczy. :blink: Majtek poporodowych i podkładów też nie brałaś tylko dostałaś w szpitalu?
Ja powoli zaczynam się szykować bo to nigdy nic nie wiadomo. ;-)
 
o takie rzeczy nie musisz się martwic :) sa na stanie w szpitalu :) u nas był na korytarzu taki wozek gdzie te wszystkie rzeczy lezaly i kto co potrzebowal to sobie bral:) nawet sliniaczki dla Maluchow były:):)

a na wyjście dostaliśmy nawet jedna pare spioszkow:)

a no i nie zapomnij karty ciąży i wszystkich wynikow badan jakie mialas w trakcie ciąży robione:)

oj tak spakuj sobie torbe bo nigdy nic nie wiadomo:) ja dość pozno się za to zabrałam:) zresztą ja wiele rzeczy robiłam na ostatnia chwile....nie wspominając o składaniu lozeczka dwa dni przed terminiem porodu:):):):):):):)
 
Ja to jestem z tych co lubią być gotowi za wczasu więc mimo, że wszyscy wokół pukają się w czoło i mowią, że przecież mam jeszcze czas to ja wole być już przygotowana. Gdyby nie to, że w przyszły weekend przyjeżdzają do nas znajomi z PL to łóżeczko pewnie już stałoby gotowe :-p mąż kazał mi się opanować i obiecał, że zaraz po ich wyjeździe łóżeczko dla mojego spokoju złoży.
 
my mielismy lozeczka wcześniej nie skladac...maz miał zlozyc jak ja będę w szpitalu....ale te ostatnie dni przed porodem cos mnie opetalo i robiłam w domu wszystko co można:) myłam okna, prałam, prasowałam.....no i meczylam meza o zlozenie lozeczka.....wiec ten dla swietego spokoju to zrobil:):):):)


jeszcze chwilka i będziesz miała swojego Szkraba po drugiej stronie brzuszka:):):):) a ogolnie jak się czujesz?
 
reklama
Przez zgage i reflux czuje się beznadziejnie. Cokolwiek zjem to podchodzi mi do gardła. Przełyk mam tak podrażniony nadkwasotą, że zdarzyło mi się nawet lekkie krwawienie. Ja rozumiem, że są to dolegliwości typowe ale u mnie nie ma dnia a szczerze mówiąc to nie ma godziny, żebym czuła się w miarę dobrze. Najbardziej męczę się w nocy bo wtedy to wszystko się nasila. Gdyby nie Renni i Gaviscon to chyba bym nie dała rady. Śpie na siedząco. Chociaż nie nazwałabym tego spaniem a bardziej drzemaniem bo budzę się co chwilę. :confused2: No ale jeszcze troche... jakoś muszę wytrzymać. Jednoznacznie stwierdzam, że ja nie jestem stworzona do "ciążowania" i nie wiem czy szybko zdecyduję się na drugą ciążę mimo, że taki był plan. Odliczam już tygodnie do terminu rozpakowania. :sorry:
 
Ostatnia edycja:
Do góry