cyt:
Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Nie mam dziecka, ale czuję się upoważniona by móc się wypowiedzieć, ponieważ ten temat nie jest mi obcy. Jako mała dziewczynka miałam problem zrośnięcia warg sromowych. Zaczęło sie tak że miałam czeste powracające zapalenie sromu. Pierwszy raz mama zaprowadziła mnie z tym do ginekologa gdy miałam jakieś trzy latka.Po krótce opiszę jak to u mnie wyglądało. Przez całe moje życie byłam u kilkudziesięciu lekarzy ginekologów. Jeździłam po całej Polsce. Każdy ginekolog dawał mi inną maść... po jakimś czasie stosowania przychodziłam na wizyte , a oni rozkładali ręce i nie wiedzieli jak mnie leczyc , bo nie było zadnych efektów. Nie pamietam nazw wszystkich maści....ale dawali mi wszystko co było związane z ginekologią nie wazne na co to było...... pamietam tylko, ze przez jakis czas stosowałam laticort, furagin, clotrimazol i setki innych masci i tabletek. Do przemywania stosowałam wg zalecen lekarzy siemie lniane i pałeczki kwasu mlekowego co było horrorem.OKROPNIE szczypało. Po czterech latach chodzenia od poradni do poradni zostałam skierowana do Centrum Zdrowia Dziecka. I to był najwiekszy błąd. Dostawałam kolejne dziesiątki coraz to nowszych maści...po czym Pani doktor zaczeła rozrywać mi zrosty... Nie rodziałm nigdy więc nie mogę powiedzieć ze bardziej Cierpiałam niż Wy drogie Panie, ale tego bólu nie zapomne do konca życia... i teraz gdy to pisze....po tylu latach mam łzy w oczach na samo wspomnienie.... Oczywiscie nie dostawałam żadnego znieczulenia... wiadomo jak wrazliwe są intymne miejsca kobiety....a pani doktor po prostu palcami rozrywała mi pochwę... miałam duze zrosty, to co jedna z kobiet tu napisała o reakcji swojego dziecka- ja miałam tak samo....ja nie płakałam....ja po prostu wrzeszczałam z bólu....krew tryskała.... i na taką rozerwaną pochwę i wargi pani doktor zakładała mi opatrunek. Jakąs zwykłą gazę... po około dwóch godzinach gdy wracałam do domu musiałam zdjąć opatrunek... Wyobraźcie sobie rozerwane miejsca intymne... z zaschniętą krwią.... gdy mama wyjmowała mi opatrunek na nowo wszystko się rozrywało i krwawiło... spędzałam kilka godzin siedząc na toalecie i płacząc że "ja nie che robic siusiu"... oddawanie moczu było po protu bólem nie do wytrzymania... pęcherz był ciągle przepełniony bo strach przed bólem był silniejszy i nie mogłam oddać moczu. Do Centrum zdrowie dziecka jezdziłam poczatkowo raz w tygodniu potem raz na 2 tygodnie....przez około 4 lata.... i byłam tak rozrywana kilka razy w miesiącu.... bo po kilku dniach znowu pojawiała się mała błonka która po dłuzszym czasie przerodziłaby sie w zrost wiec trzeba było rozrywać. Muszę dodaż ze od stosowania setek maści flora bakteryjna w mojej pochwie uległa całkowitemu zniszczeniu i nabawiłam sie grzybicy. Przez to że byłam tak wyjałowiona pojawiły sie tez objawy bielactwa, które normalnie wystepuja u kobiet po okresie przekwitania. Przestałam jezdzic do centrum bo moja mama juz nie mogła patrzec jak cierpie a efektów i tak nie było...Pani doktor która tak mnie okaleczała juz sama nie wiedziała co wymyslać bo jej wiedza była ograniczona i jej sposoby nie skutkowaly
wiec zasugerowała mojej mamie ze byc moze jestem wykorzystywana seksualnie,( co oczywiscie było bzdurą) i stąd moja przypadłosc,
Całkowicie przerwałam leczenie... trafiłam po jakims czasie do zwykłego pediatry który to obejrzał i powiedział ze mam poczekać do okresu dojrzewania bo byc moze to samo sie unormuje. A po urodzeniu dziecka juz na pewno wszystko bedzie ok. w wieku 18 lat poszłam do ginekologa. tak na kontrole i moje pierwsze "dorosłe" badanie. Pani ginekolog obejrzała mnie. wypytała o moje leczenie i powiedziała ze za to co oni mi robili w centrum zdrowia dziecka to teraz by poszli do wiezienia i ze rozpoczecie współzycia bedzie w moim przypadku niemozliwe... Obecnie moja sytuacja wyglada tak ze mam 22 lata. Moja pochwa ma bardzo wąskie wejscie. w tylnej częsci mam taką błonkę jakby mały zrost. Przy próbie wprowadzenia wziernika podczas badana ona się rozerwała wiec wykonanie badania nie było mzoliwe. było zbyt bolesne.przednia część ( od góry) wyglada fatalnie. mam około 2-3 centymetrową bliznę po rozrywaniu zrostów, więc moja łechtaczka jest zarośnięta.Cały "otwór " w pochwie ma jakieś 3-4 cm. Nie wchodzi w gre wprowadzenie tamponu. Dostałam maść ovestin..... ona pomogła na błonkę......mogę ją delikatnie rozciągać palcami i wtedy znika na jakis czas. ale blizna po rozrywaniu została i przez to moja pochwa wygląda okropnie. Poszłam po dwóch latach do lekarza i usłyszałam ze błonka jest juz na tyle rozciągnieta ze powinnam rozpocząć wspólzycie....wtedy ona na dobre się jakby odsunie do tyłu i nie bedzie sprawiać problemu. Nadal czesto łapie rózne zapalenia bo flora bakteryjna juz nigdy nie wróciła do normy. Nie rozpoczęłam jeszcze jako takiego współzycia, po pierwsze z ogromnego strachu przed bólem a poza tym chce z tym czekać do slubu. ale z czystej ciekawosci poprosiłam mojego partnera by spróbował wprowadzić delikatnie członka do mojej pochwy , bym mogła sprawdzic czy ten malutki otworek który mam wystarczy bym kiedys mogła zostać mamusią. I powiem Wam ze nie było z tym problemu. Byl maleńki ból, ale przeciez kazda kobieta czuje ból podczas przerywania błony dziwiczej. u Mnie ten ból był spowodowany rozszerzaniem się tych błonek które obrastają wargi. Odzyskałam nadzieje ze kiedys bede mogła załozyc normalna rodzine.... bo był to mój najwiekszy problem zyciowy...ta niepewnosc czy wspólzycie bedzie mozliwe...Przepraszam ze tak zasmiecam forum opowiadając historie swojego zycia. Ale to mi naprawde bardzo pomogło....tak pierwzy raz w zyciu komus o tym opowiedziec.
To jest cytat z jednego forum , oh madziakowalik mysle ze kazda mama martwilaby sie po przeczytaniu tego, tym bardziej ze medycyna wcale nie poszla az tak do przodu jesli chodzi wlasnie o ten problem.... Ja naprawde bardzo sie martwie
Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Nie mam dziecka, ale czuję się upoważniona by móc się wypowiedzieć, ponieważ ten temat nie jest mi obcy. Jako mała dziewczynka miałam problem zrośnięcia warg sromowych. Zaczęło sie tak że miałam czeste powracające zapalenie sromu. Pierwszy raz mama zaprowadziła mnie z tym do ginekologa gdy miałam jakieś trzy latka.Po krótce opiszę jak to u mnie wyglądało. Przez całe moje życie byłam u kilkudziesięciu lekarzy ginekologów. Jeździłam po całej Polsce. Każdy ginekolog dawał mi inną maść... po jakimś czasie stosowania przychodziłam na wizyte , a oni rozkładali ręce i nie wiedzieli jak mnie leczyc , bo nie było zadnych efektów. Nie pamietam nazw wszystkich maści....ale dawali mi wszystko co było związane z ginekologią nie wazne na co to było...... pamietam tylko, ze przez jakis czas stosowałam laticort, furagin, clotrimazol i setki innych masci i tabletek. Do przemywania stosowałam wg zalecen lekarzy siemie lniane i pałeczki kwasu mlekowego co było horrorem.OKROPNIE szczypało. Po czterech latach chodzenia od poradni do poradni zostałam skierowana do Centrum Zdrowia Dziecka. I to był najwiekszy błąd. Dostawałam kolejne dziesiątki coraz to nowszych maści...po czym Pani doktor zaczeła rozrywać mi zrosty... Nie rodziałm nigdy więc nie mogę powiedzieć ze bardziej Cierpiałam niż Wy drogie Panie, ale tego bólu nie zapomne do konca życia... i teraz gdy to pisze....po tylu latach mam łzy w oczach na samo wspomnienie.... Oczywiscie nie dostawałam żadnego znieczulenia... wiadomo jak wrazliwe są intymne miejsca kobiety....a pani doktor po prostu palcami rozrywała mi pochwę... miałam duze zrosty, to co jedna z kobiet tu napisała o reakcji swojego dziecka- ja miałam tak samo....ja nie płakałam....ja po prostu wrzeszczałam z bólu....krew tryskała.... i na taką rozerwaną pochwę i wargi pani doktor zakładała mi opatrunek. Jakąs zwykłą gazę... po około dwóch godzinach gdy wracałam do domu musiałam zdjąć opatrunek... Wyobraźcie sobie rozerwane miejsca intymne... z zaschniętą krwią.... gdy mama wyjmowała mi opatrunek na nowo wszystko się rozrywało i krwawiło... spędzałam kilka godzin siedząc na toalecie i płacząc że "ja nie che robic siusiu"... oddawanie moczu było po protu bólem nie do wytrzymania... pęcherz był ciągle przepełniony bo strach przed bólem był silniejszy i nie mogłam oddać moczu. Do Centrum zdrowie dziecka jezdziłam poczatkowo raz w tygodniu potem raz na 2 tygodnie....przez około 4 lata.... i byłam tak rozrywana kilka razy w miesiącu.... bo po kilku dniach znowu pojawiała się mała błonka która po dłuzszym czasie przerodziłaby sie w zrost wiec trzeba było rozrywać. Muszę dodaż ze od stosowania setek maści flora bakteryjna w mojej pochwie uległa całkowitemu zniszczeniu i nabawiłam sie grzybicy. Przez to że byłam tak wyjałowiona pojawiły sie tez objawy bielactwa, które normalnie wystepuja u kobiet po okresie przekwitania. Przestałam jezdzic do centrum bo moja mama juz nie mogła patrzec jak cierpie a efektów i tak nie było...Pani doktor która tak mnie okaleczała juz sama nie wiedziała co wymyslać bo jej wiedza była ograniczona i jej sposoby nie skutkowaly
wiec zasugerowała mojej mamie ze byc moze jestem wykorzystywana seksualnie,( co oczywiscie było bzdurą) i stąd moja przypadłosc,
Całkowicie przerwałam leczenie... trafiłam po jakims czasie do zwykłego pediatry który to obejrzał i powiedział ze mam poczekać do okresu dojrzewania bo byc moze to samo sie unormuje. A po urodzeniu dziecka juz na pewno wszystko bedzie ok. w wieku 18 lat poszłam do ginekologa. tak na kontrole i moje pierwsze "dorosłe" badanie. Pani ginekolog obejrzała mnie. wypytała o moje leczenie i powiedziała ze za to co oni mi robili w centrum zdrowia dziecka to teraz by poszli do wiezienia i ze rozpoczecie współzycia bedzie w moim przypadku niemozliwe... Obecnie moja sytuacja wyglada tak ze mam 22 lata. Moja pochwa ma bardzo wąskie wejscie. w tylnej częsci mam taką błonkę jakby mały zrost. Przy próbie wprowadzenia wziernika podczas badana ona się rozerwała wiec wykonanie badania nie było mzoliwe. było zbyt bolesne.przednia część ( od góry) wyglada fatalnie. mam około 2-3 centymetrową bliznę po rozrywaniu zrostów, więc moja łechtaczka jest zarośnięta.Cały "otwór " w pochwie ma jakieś 3-4 cm. Nie wchodzi w gre wprowadzenie tamponu. Dostałam maść ovestin..... ona pomogła na błonkę......mogę ją delikatnie rozciągać palcami i wtedy znika na jakis czas. ale blizna po rozrywaniu została i przez to moja pochwa wygląda okropnie. Poszłam po dwóch latach do lekarza i usłyszałam ze błonka jest juz na tyle rozciągnieta ze powinnam rozpocząć wspólzycie....wtedy ona na dobre się jakby odsunie do tyłu i nie bedzie sprawiać problemu. Nadal czesto łapie rózne zapalenia bo flora bakteryjna juz nigdy nie wróciła do normy. Nie rozpoczęłam jeszcze jako takiego współzycia, po pierwsze z ogromnego strachu przed bólem a poza tym chce z tym czekać do slubu. ale z czystej ciekawosci poprosiłam mojego partnera by spróbował wprowadzić delikatnie członka do mojej pochwy , bym mogła sprawdzic czy ten malutki otworek który mam wystarczy bym kiedys mogła zostać mamusią. I powiem Wam ze nie było z tym problemu. Byl maleńki ból, ale przeciez kazda kobieta czuje ból podczas przerywania błony dziwiczej. u Mnie ten ból był spowodowany rozszerzaniem się tych błonek które obrastają wargi. Odzyskałam nadzieje ze kiedys bede mogła załozyc normalna rodzine.... bo był to mój najwiekszy problem zyciowy...ta niepewnosc czy wspólzycie bedzie mozliwe...Przepraszam ze tak zasmiecam forum opowiadając historie swojego zycia. Ale to mi naprawde bardzo pomogło....tak pierwzy raz w zyciu komus o tym opowiedziec.
To jest cytat z jednego forum , oh madziakowalik mysle ze kazda mama martwilaby sie po przeczytaniu tego, tym bardziej ze medycyna wcale nie poszla az tak do przodu jesli chodzi wlasnie o ten problem.... Ja naprawde bardzo sie martwie