Cześć.
Wczoraj miałam dzień błogiego lenistwa.
Z racji tego,że wszędzie było mokro bo podłogi schły,cały dzień w łóżku z książką przesiedziałam.
Mały siedział między nami i nie chciał nawet za bardzo uciekać na podłogę.
Zamówilismy pizzę na obiad to nawet gotować nie musiałam i tak sobota zleciała.
Bartek wrócił z małym w sobotę o 00.30 w nocy.
Mały zasnął w kojcu a oni walczyli z tym biurkiem tyle czasu.
Ja wkońcu jakimś cuden wyprałam te wykładziny do końca.
Najpierw jedna przyszła z dzieckiem a nie zdążyła wyjść,to następna sąsiadka na piwko,ale ta to konkretna,jedno piwko,chwila plot i następne po robocie
Trochę byłam zła,bo wyraźnie mówiłam,że mam zajęty piatek.
Swoją drogą to ja się tak czasem zastanawiam skąd one mają tyle czasu,żeby kilka razy w tygdniu umawiać się na kawy itd.
Mnie czasu wiecznie brak,wiecznie mam coś do zrobienia,wiecznie jestem za biegana,mam małe absorbujące dziecko a te latają 6 razy w tyg.do parków i na kawki.
Może ja źle zorganizowana jestem...hhmmyy...
A jak wrócę na 8h do pracy to już wogóle nie będę wiedziała gdzie ręce włożyć.
Marioka jak zdrówko po imprezie?
Ja koniec końców poszłam do sąsiadki i tyle.
Tak lało,że już nawet do pubu nie chciało nam się iść.