Dzieńdoberek.
"tutaj każdy z nas musi chować aspiracje i pracować w fabrykach"
Ja akurat absolutnie się nie zgadzam z tym stwierdzeniem.
Mam wiele przykładów na to ,we własnym otoczeniu,że pracują tam Ci co chcą i Ci co czasem mają mniej szczęścia w życiu ale napewno nie każdy i nie z przymusu.
Mam tu koleżankę,przyjechała brzydko mówiąc z "wsi zabitej dechami" z dwójką dzieci(chłopczyk miał wtedy tylko 1,5 roku,córka 3 lata )bez śladowej znajomości języka.
Pracowała tylko 4 mies.na noc w plastikach i zrezygnowała na rzecz nauki języka.
Chodziła na angielski 3 lata full time do Abbey College i automatycznie po zakończeniu kursu dostała pracę w biurze firmy projektującej ubrania.
Pokonała na interwiev 4 Angielki.
Śmiało mogła powiedzić,że posługuje się komunikatywnym angielskim a nie "my english is not good".
Gdyby nie to,że poszła do szkoły nadal napewno tkwiła by w fabryce.
Ale tak nie chciała.
Mimo iż do tego były dzieci i im też trzeba było zapenwić opiekę podczas collegu.
Kolejna koleżanka z wykształceniem położniczym,zrobiła to samo.
Wcale nie chciała pracować w fabrykach więc poszła do szkoły przy 8 mies. dziecku i pracy na pół etatu w domu starców.
Skończyła również 3 letni kurs i dostała pracę w szpitalu nhs,asystuje przy operacjach położniczych i porodach.
Dotego cały czas podwyższa swoje kwalifikacje według systemu angielskiego a ten jak wiadomo różni się od polskiego ,przekłada dyplomy zdobyte w PL na angielski system oceniania.
Kolejna z ekonomicznym wykształceniem i perfekcyjnym angielskim pracuje w Lloyds TSB Bank.
Następna ode mnie ze starej pracy.
"Uciekła" z Saladworks najpierw do szkoły uczyć się języka a dziś pracuje w Collegu w sekretariacie.
...
Jeśli komuś zależy to się da.
A na prace w fabryce niestety w większości są skazani Ci bez znajomości języka i Ci co uważają,że jak skończyli studia w PL to są już Bóg wie kim(do takich należy moja szwagierka)
Co z tego,że mają studia jak nie potrafią porozumiewać się w języku urzędowym tego kraju.
Inna strona medalu szczęście w życiu.
Moja szwagieraka też chciałaby niewiadomo jakiej pracy(nie fizycznej) jest mgr.administracji(po studiach zaocznych.A dwa lata przed obroną na uczelni była może 2 razy
![Big Grin :D :D](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
) ale co z tego jak w żadnej dziedzinie nie zna języka komunikatywnego nie mówiąc już o technicznym,nie przełożyła żadnych dyplomów itd.
A Anglia to Anglia, nie Polska, i oni mają swoje wymagania i system edukacji i oceniania,który respektują.
Na początek owszem "każdy" łapie się czegokolwiek ale nikt nie każe mu tam tkwić na stałe.
A siedzą Ci co "nic nie robią" żeby polepszyć swoje życie zawodowe.
Dużo gadają i żal mają do całego świata,że muszą w fabryce siedzieć pomimo iż mają kwalifikacje.
A prawda jest taka,że dobrze jest im jak jest...ważne,żeby go zabukowali na jutro...
Nawet do zwykłego spożywczego gdzie przewija się mnóstwo ludzi trzeba znać komunikatywny angielski.
Przecież nie można stać za ladą i tylko kiwać głową.
Tym kończę mój pogląd na temat pracy w fabrykach.
Anetka
pomysłów w głowie na dom to mam pełno i zawsze.
Sama wiesz jak to jest jak zajmujesz się czymś co lubisz.
Ciesze się,że mam pasję,sprawia mi to radość i satysfakcję.
Mam też sposób na wypełnienie swojego wolnego czasu tym czym się pasjonuję.
Nie narzekam na nudę.
Wolę zdecydowanie to od wielu innych rzeczy.
Właśnie dwa dni temu przemeblowaliśmy salon
Kciukaskam za powodzenie w Twojej diecie.
A martadela była by mniej kaloryczna i zdrowsza jakby była pieczona a nie smażona,ale jak się domyślam,nie można odmawiać sobie wszystkiego
Ja ostatnio zaczęłam biegać w tym pasie...o ludu to działa cuda...wszystko mokre,bo tak się człowiek w tym wypaca.
Głównie chodzi mi o partie brzucha.
Antoś dziś o dziwo padł 30 min.temu więc uciekam obiad naszykować i chałupę ogarnąć a potem pobiegać.
Potem mężuś wstanie z dziedzicem więc atrakcje napewno mi zapewnią
Miłego dnia wszystkim.