Muszę Wam napisać co mi się przytrafiło wczoraj. Przekopiuję swojego posta z innego forum, bo nie mam sily pisać tego wszystkiego od nowa. Napiszcie mi co Wy na to, może któraś miała podobne przeżycia i jak to się skończyło.
W nocy złapał mnie maksymalnie silny ból krzyża, oprócz tego skurcze. Ból był taki, że nie zastanawiałam się ani sekundy czy jechać do szpitala czy nie (kilka godzin wczesniej zostałam odesłana do domu z tabletkami przeciwbólowymi), nawet się nie ubierałam, tylko w pizamie wsiadłam w samochód. Wyłam jak zarzynane zwierzę... Dojechaliśmy, doszłam na porodówkę, położna mnie zobaczyła i powiedziała, że tym razem na pewno nie odeślą mnie do domu. Zaprowadziła nas do sali porodowej, kazała się przebrać. Z bólu, wstyd się przyznać, ale zarzygałam pół porodówki plus mojego Artura. Zrobili ktg, zaraz potem badanie wewnętrzne, po którym położna stwierdziła ogromny progres od poprzedniego badania kilka godzin wcześniej i po raz kolejny mnie zapewniła, że dzis urodzę. Nawet stwierdziła po wymacaniu główki, że mój Synus to kudłatek Smile . Zaczęlo do mnie docierać, że będę lada moment miała Franka ze sobą.
Bóle były coraz silniejsze, skurcze coraz dłuższe, wyłam z bólu, krzyczałam że mam dość... Położna zaproponowała mi opcje znieczulenia i wybrałam zzo, bo już miałam myśli, że wolę umrzeć niż czuc ten ból.
Było około 7 rano, położna powiedziała, ze z ktg, badaniem i znieczuleniem poczekamy na dzienną zmianę, czyli jeszcze godzinke. W miedzyczasie po raz drugi zwymiotowałam z bólu. Przyszły Panie z dziennej zmiany, zostałam podpięta pod ktg i... zasnęłam i obudziłam sie bez bólu. Ku zaskoczeniu wszystkich ból przez 3 godziny nie powrócił i o godz 11 po prostu z porodówki pojechałam do domu... Rozwarcia już drugi raz nikt nie sprawdził... Położna proponowała mi pozostanie na oddziale przedporodowym, ale tylko po to zeby czekać na ból, nic innego by nie robili, wiec wolałam pojechać do domu.
Jestem załamana, niewyspana, siedzę i wyję i nic nie rozumiem. Jak po 15 godzinach (od 17 do 8 rano) tak silny ból porodowy może przejść ot tak... Poza tym jak przypomnę sobie swoje cierpienie,które poszło na marne, to mnie szlag trafia. Po któreś z kolei, widziałam już przygotowaną opaskę na rączkę "syn magdaleny p., urodzony 23/05/08, itp...":-
-
-
-
-(