Cześć
Magda71,
my ekonomicznie nie narzekamy. Może dlatego że nie nastawialiśmy się na życie tutaj na stałe. Jeżeli jest się tutaj tylko chwilowo, zarobki wydają się duże. Czy masz jakieś zaplecze w Polsce, do którego możesz się odwołać, by nie czuć się w potrzasku? Bliską rodzinę, przyjaciół, którzy Was/Cię przyjmą, pomogą w razie czego? Nie żeby z tego korzystać, ale żeby mieć większy komfort psychiczny.
Koszty życia w małym miasteczku, w którym jesteśmy są niskie. Mój mąż również ma niewiele ponad minimalną stawkę, a stać nas na wynajem dużego domu, który dzielimy ze znajomym, stałe łącze internetowe, jedzenie w porównaniu z Polską jest bardzo, bardzo tanie. Czasem przeliczamy, ile godzin mój mąż musiałby pracować na ten sam koszyk zakupów żywnościowych w Polsce i często wychodzi, że 4-6 razy dłużej niż tutaj.
Jeżeli Wasza sytuacja jest podobna, napewno dacie sobie radę. My np. mamy tu taki sklep z ubraniami, gdzie wszystko jest tańsze niż w Polsce. Jest mnóstwo ubranek dla niemowląt, dzieci -- są śliczne, kolorowe i tańsze niż w Polsce. Można tu też odliczać wynajem mieszkania od podstawy opodatkowania, mój mąż ma też ulgę podatkową z tytułu tego, że jest żonaty. Takich frykasów nie ma w Polsce. Nie wiem, jak wygląda sytuacja socjalu, ale na pewno dobrze. Nikt nie da Wam umrzeć z głodu. Nie mart się o to. Jako bezrobotna matka, napewno otrzymasz pomoc. A czas szybko leci, podchowacie berbecia i będziesz mogła pójść do pracy.
Dlatego myślę, że ekonomicznie dacie sobie radę i że najważniejsze jest, żebyś wsparła się psychicznie, że głównie tego może Ci brakować. Czy masz tutaj dobrych znajomych, przyjaciół? Przynajmniej jedną dziewczynę, niekoniecznie bardzo bliską, ale do której czasem możesz iść pogadać. To bardzo pomaga. Czytasz po angielsku? Możesz zapisać się do biblioteki publicznej. Na
charity dobrą książkę można kupić za euro, dwa. Może jakieś ciekawe czasopisma i książki ktoś mógłby przysyłać Ci z Polski? Możesz odnowić polskie znajomości i nawiązać żywszą korespondencję. Napisać szczerze, że czujesz się tu samotna i potrzebujesz pogadać. Taki list pod drzwiami potrafi poprawić humor na cały dzień. Możesz czasem wychodzić z lekturą do kawiarni -- wyjście z domu, trochę różnorodnych wrażeń też poprawia nastrój. Może są w Twojej okolicy jakieś bezpłatne programy, atrakcje dla przyszłych mam? No i Internet.
To m/w tyle z tego, co zdołałam tutaj do tej pory wyprawcować, by jakoś się trzymać. Wiem, jak bywa ciężko. Ale wszystko zależy od Twojego nastawienia. Ta sama sytuacja potrafi wydawać się wspaniała, kiedy jesteśmy w dobrym nastroju i baznadziejna, kiedy mamy doła. Sama wiesz...
Z nami było tak, że chcieliśmy tu trochę zarobić i jechać dalej. Dzidzia też była w planach. Ale kiedy się naprawdę pojawiła, zaczęliśmy bardzo tęsknić za bliskimi, znanymi miejscami, swojskim otoczeniem. Mamy już bilety powrotne. Oczywiście obawiamy się powrotu do Polski: co 5 człowiek bez pracy, jedna pensja czasem na samo utrzymanie nie starcza, nie mówiąc o innych potrzebach, bałaganie, ludzie bywają opryskliwi (kierowca autobusu potrafi zacząć się na ciebie wydzierać i nic mu za to nie grozi, a to przecież też rodzaj przemocy) itd.. Może robimy błąd, może nie potrafimy wytrzymać, może z wiosną nabralibyśmy innej perspektywy... Nie wiem.
Magda, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i czekam na wieści od Ciebie!
Może, jeżeli chcesz, na priva.