Karolask domek z ogródkiem można upolować i w mieście, czy na peryferiach
Ja na naszą mieścinę nie narzekam, rzut beretem do Melk i ST.Polten, pod bokiem przedszkole, podstawówka, lekarz, sklepy itp. A to mała mieścina, wszędzie się dojdzie na piechotę, ludzie są mili i żyją bez pośpiechu. A z miasta zawsze można uciec
Co raz widzę tu wiedeńskie tablice, ludzie zarobili w dużym mieście i teraz szukają swojego konta na uboczu.
Ja bym już chyba nawet nie chciała wracać do Polski. Za rodziną trochę tęskno, jednak z czasem to przygasa, gdy ma się swoje dziecko. Mężowi łatwiej, bo jego rodzice są tutaj, tylko brat z rodziną został w Łomży. A ja w Łomży mam mamę i ojca, siotra z rodziną mieszka w Olsztynie, a druga w Stanach. Cała rodzina porozsiewana, więc nie odczuwam mojej nieobecności jako ogromnej straty.
Ile razy jestem w Polsce i pójdę do sklepu to utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma tam po co wracać. Człowiek musiałby charować jak wół, żeby pozwalać sobie na to co tutaj. Wkładałam do koszyka owoce, jakieś mięso, produkty higieniczne i zaraz było 300zł. Dla niektórych to przecież 1/4 miesięcznej wypłaty. Ceny w stosunku do zarobków są straszne. A gdzie tu jeszcze opłaty...Nie wiem czy mi się tylko zdaje, ale tutaj ludzię są milsi, uśmiechnięci, bardziej "kolorowi", szczęśliwi. A w Łomży chodzą tacy ponurzy, podłamani, a jak spojrzysz na kogoś to jakby miał tobie zaraz oczy wydrapać