bernadettka
Opiekuńcza mamusia
- Dołączył(a)
- 24 Styczeń 2007
- Postów
- 200
Witam moje kochane marcóweczki po mojej 1,5 tyg nieobecności i choć ŚWIĘTA się kończą życzę dużo zdrowia i spokoju ducha.
My osobiście nie wspominamy tych Świąt najlepiej.
W zeszły poniedziałek Amelka zakrzsztusiła się chrupkiem:-(. Zaczeła mi wymiotować i dusić się, oklepałam ją i pojechałam z teściową na pogotowie. bo cały czas w pozycji pionowej i siedzącej dusiła się i wymiotowała.
w Przychodni zrobili jej wziewy, doktórka osłuchała i stwierdziła, że z mała trzeba jechać do szpitala, bo nie jest z nią dobrze.
Karetka przyjechała po 40 min. Pojechaliśmy z nią do szpitala do Sosnowca. Na wstępie powiedzieli, że z dzieckiem wszystko ok tylko jest wystraszona i ma przełyk podrażniony. Jednak po 20 min duszenia się zmienili zdanie, zrobili nadania - stwierdzili, że płuca są czyste.Wieczorem mała dostała duszności i wymioty wciąż co ok 10 min, mogła leżeć tylko głową w dół;-). Wieczorem przewieżli nas do Katowic do szpitala na Laryngologię. Doktor od razu stwirdziła, że bez zabiegu sie nie obejdzie i małą będzie miała wkładaną rurkę do przełyku z kamera, aby stwierdzić czy nie ma ciała stałego. Godz 20.00 Amelia jedzie na zabieg!!!
Najpier wywiad z anestezjologiem - pierwsze pytanie - A PO CO DAŁA PANI DZIECKU CHRUPEK ? Chciałam się zapytać tego idioty a po co on oddycha, młody był więć chyba nie miał dzieci, ale to nic przybiegła Pani doktor, która miała zabieg wykonoć i buzią - DLACZEGO ZLECONO TAKI POWAŻNY ZABIEG PRZEZ ZADŁAWIENIE SIĘ GŁUPIM CHRUPKIEM < jak bym to ja zleciła> I CZY ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ, ŻE DZIECKO MOŻE ZOSTAĆ NA STOLE!!!! Miałam już dosyć.
Zabieg się nie odbył, bo stwierdzili, ze małej wdaje się infekcja i może się udusić - kazali czekać i obserwować.
Lekarz prowadząca zrobiła aferę, że odmówiła zabiegu i teraz to dopiero zrobi się infekcja, bo w chrupkach są różne paści np. kawałek zboża, który się nie rozpuści!!!! MIałam dość!!!! Warunki w szptalu okropne, łożko polowe dla matki 15 zł na dobę, ale można było korzystac tylko w nocy z niego bo zabierali, tak więc przestraszona Amelia całe dnie dzemała mi na rekach. bo w ich łożeczku sama się bała spać.
Wt i śr Amelka była obserwowana, dostała kaszel ale apetyt zaczoł jej wracać.
W czwarek rano zwymiotowała mi mlekiem, a potem wiecie czym? Plastrem od wenflonu!!!!! A w nocy z środy na czwartek miała wbijany nowy wenflon. Rano na wizycie zgłosiłam ordynatorowi ten fakt, a przełozona pielegniarek na mnie z buzią, że jak się tam mógł znaleźć ten plaster, że nie mozliwe, dziecka nie pilnuję!!!!!!!!!!!!!!!! A tak się składa, że mała nie miała dostepu do wenflona, bo miała cały zabandażowany więc nie było innej obcji jak przy zmianie wenflona. I co dalej? Oczywiście dziecko od razu nas stół!!!!!
To były najgorszcze chwile w moim zyciu, dziecko miało dużą większą infekcję niż w pierwszy dzień, więc ryzyko uduszenia było jeszcze większę!!!!!!!!!!!!!!!!!!! < jak się później dowiedziałam, że dziecko b się nie udusiło, bo w tedy robią dziurke w krtani czy gdzieś tam i może oddychać przez nią>
Na szczęście zabieg się udał, mała nic nie miała, tak więc kawałek chrupeczka, który wpadł w zlą dziurkę rozpłynął się.j Dzis Amelka zaczeła już normalnie jeśc, tylko Ryczeć MI SIĘ CHCE STRASZNIE, bo wszystkiego się boi, nie usmiecha jak wcześniej, zero w niej zycia............
My osobiście nie wspominamy tych Świąt najlepiej.
W zeszły poniedziałek Amelka zakrzsztusiła się chrupkiem:-(. Zaczeła mi wymiotować i dusić się, oklepałam ją i pojechałam z teściową na pogotowie. bo cały czas w pozycji pionowej i siedzącej dusiła się i wymiotowała.
w Przychodni zrobili jej wziewy, doktórka osłuchała i stwierdziła, że z mała trzeba jechać do szpitala, bo nie jest z nią dobrze.
Karetka przyjechała po 40 min. Pojechaliśmy z nią do szpitala do Sosnowca. Na wstępie powiedzieli, że z dzieckiem wszystko ok tylko jest wystraszona i ma przełyk podrażniony. Jednak po 20 min duszenia się zmienili zdanie, zrobili nadania - stwierdzili, że płuca są czyste.Wieczorem mała dostała duszności i wymioty wciąż co ok 10 min, mogła leżeć tylko głową w dół;-). Wieczorem przewieżli nas do Katowic do szpitala na Laryngologię. Doktor od razu stwirdziła, że bez zabiegu sie nie obejdzie i małą będzie miała wkładaną rurkę do przełyku z kamera, aby stwierdzić czy nie ma ciała stałego. Godz 20.00 Amelia jedzie na zabieg!!!
Najpier wywiad z anestezjologiem - pierwsze pytanie - A PO CO DAŁA PANI DZIECKU CHRUPEK ? Chciałam się zapytać tego idioty a po co on oddycha, młody był więć chyba nie miał dzieci, ale to nic przybiegła Pani doktor, która miała zabieg wykonoć i buzią - DLACZEGO ZLECONO TAKI POWAŻNY ZABIEG PRZEZ ZADŁAWIENIE SIĘ GŁUPIM CHRUPKIEM < jak bym to ja zleciła> I CZY ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ, ŻE DZIECKO MOŻE ZOSTAĆ NA STOLE!!!! Miałam już dosyć.
Zabieg się nie odbył, bo stwierdzili, ze małej wdaje się infekcja i może się udusić - kazali czekać i obserwować.
Lekarz prowadząca zrobiła aferę, że odmówiła zabiegu i teraz to dopiero zrobi się infekcja, bo w chrupkach są różne paści np. kawałek zboża, który się nie rozpuści!!!! MIałam dość!!!! Warunki w szptalu okropne, łożko polowe dla matki 15 zł na dobę, ale można było korzystac tylko w nocy z niego bo zabierali, tak więc przestraszona Amelia całe dnie dzemała mi na rekach. bo w ich łożeczku sama się bała spać.
Wt i śr Amelka była obserwowana, dostała kaszel ale apetyt zaczoł jej wracać.
W czwarek rano zwymiotowała mi mlekiem, a potem wiecie czym? Plastrem od wenflonu!!!!! A w nocy z środy na czwartek miała wbijany nowy wenflon. Rano na wizycie zgłosiłam ordynatorowi ten fakt, a przełozona pielegniarek na mnie z buzią, że jak się tam mógł znaleźć ten plaster, że nie mozliwe, dziecka nie pilnuję!!!!!!!!!!!!!!!! A tak się składa, że mała nie miała dostepu do wenflona, bo miała cały zabandażowany więc nie było innej obcji jak przy zmianie wenflona. I co dalej? Oczywiście dziecko od razu nas stół!!!!!
To były najgorszcze chwile w moim zyciu, dziecko miało dużą większą infekcję niż w pierwszy dzień, więc ryzyko uduszenia było jeszcze większę!!!!!!!!!!!!!!!!!!! < jak się później dowiedziałam, że dziecko b się nie udusiło, bo w tedy robią dziurke w krtani czy gdzieś tam i może oddychać przez nią>
Na szczęście zabieg się udał, mała nic nie miała, tak więc kawałek chrupeczka, który wpadł w zlą dziurkę rozpłynął się.j Dzis Amelka zaczeła już normalnie jeśc, tylko Ryczeć MI SIĘ CHCE STRASZNIE, bo wszystkiego się boi, nie usmiecha jak wcześniej, zero w niej zycia............