Aga, przyłączam się do "lania tyłka" - twpjego oczywiście. Za opowiadanie takich głupot!! ostatnia rzecz jaką robisz to męczenie nas, naprawdę chyba ci się nudzi że wymyślasz takie rzeczy!!
Mamo Niki, mam nadzieję że uad się wypad z koleżankami.
Tyle dzieci chorych??!! czy to już "otwarcie sezonu" ? zdrówka dla wszystkich!
Bohaciefko, szkoda że musieliscie oddać pieska. Mam nadzieję że za bardzo się do was nie przyzwyczaił. No i gratuluję udanego wyjścia z tej sytuacji, i tak korzystego rozwiązania.
Dobrze że ja nie przepadam za plackami ziemniaczanymi, bo inaczej narobiłybyście mi smaku. ;-)
A ja jutro muszę zrobić naleśniki. Nie chce mi się, męczy mnie stanie przy kuchni i machanie patelnią, to nudne, zazwyczaj z godzina się schodzi na smażenie. ech...
ale Mikołaj już mnie tak prosi i prosi, że w końcu trzeba.
Wiecie, co. Maja ma takiego swojego ulubionego misia. Wszędzie go nosi, przytula, karmi, bez przerwy woła "tedi, tedi". No i wczoraj jak się kąpała, ja się zagapiłam a ona tego misia, myk do wanny! miś oczywiście ociekał wodą. A ona w płacz bo chciała misia przytulać! a ja na jej oczach musiałam tego misia zabrać. A ona w taki płacz, ale wiecie nie w taką złość , tylko w taki rozdzierający płacz!!!
no misio poszedł na sznurek - znaczy suszyć się. do rana byl spokój, a rano przez okno, zobaczyła tego misia na sznurku i znowu w płacz!!! no masakra, jak jej wytłumaczyć że misio cały czas mokry?! chodziłam z nią do tego sznurka macać, że mokry, ale ona chciała go zdejmwać i przytulać.
w końcu po południu jak trochę podsechł, to wrzuciłam go do suszarki.
Maja go potem nosiła cał czas ze sobą, i przy obiedzie karmiła go wszystkim (ziemniakami, brokułami, marchewką. :-) ) mówię wam jaki słodziak. :-)