Agak pisze:
Dzag - daj też znać jak tam po tym KTG
w momencie, w którym piszę posta powinnaś już być w trakcie, albo nawet po
Traktorzystka pisze:
Jak po dzisiejszym KTG? Pojawiły się jakiś tajemnicze skurcze, o których istnieniu nie miałaś pojęcia?
Na ktg nie wyszło absolutnie nic, zero skurczy. Chyba, że źle czytam ten wydruk
. Kilka razy podczas zapisu ktg miałam takie bolesne stawianie się brzucha, taki skurcz jakby ktoś mi w środku ścisnął macicę i wcisnął ją wgłąb brzucha, gorąco mi się wtedy robi i ciężko mi oddychać. Ale ta krecha na dole leniwie podnosiła się do 10-15, a to chyba ta kreska pokazuje skurcze. Więc pustynia póki co. Ale tak ogólnie to w tej ciąży jestem pancerna, słowo daję. Witek spał w najlepsze, więc niewiele się ruszał. Dopiero jak lekarka potelepała brzuchem (bo miał ciut niskie tętno) to się ożywił.
Olciastrzelce, ale kumulacja złych wiadomości u Ciebie :-(. Oby wszystko się zakończyło najlepiej jak tylko może się zakończyć. Tatę zoperują, to dobrze, że tak od razu. No faktycznie, stres i zmartwienie tuż przed porodem, kiedy nawet nie da się odwiedzić najbliższych w szpitalu... Tulam i życzę całej rodzinie duuuuużo zdrowia i siły.
A co do kolki nerkowej tuż przed porodem - oby Cię nie dopadła
. Ja właśnie z powodu prawdopodobnie kolki nerkowej trafiłam na porodówkę miesiąc wcześniej. Tyle, że nie wiedziałam, że to może być to ;-). Nikt nie wiedział, bo nigdy nie miałam problemów z nerkami, więc nie mogłam nawet zasugerować. Cały dzień się męczyłam, a oni nie wiedzieli co ze mną zrobić. Cały dzień zwijałam się z bólu, drgawki miałam, barierek łóżka w szpitalu się trzymałam z bólu, wymiotowałam z tego bólu. Ogólnie lekarze wtedy nie doszli do tego co to było, kilka teorii było zanim na cc wylądowałam, między innymi odklejanie się łożyska, jakiś stan zapalny itp. Stwierdzili przy cc, że prawdopodobnie Tymek naciskał gdzieś na moczowody i przez to mógł być ten ból. Czyli ogólnie "nie wiemy co to było". A jak w tamtym roku nagle dostałam strasznych bóli i to były takie bóle jak wtedy, to okazało się że to właśnie kolka nerkowa. 3 razy na ostrym dyżurze lądowałam i dziękowałam niebiosom za te kroplówki, które we mnie litościwie wlewali
. No gryźć asfalt to za mało. Ponoć to poziom bólu prawie identyczny z bólami porodowymi
. Więc pij dużo, żeby dać sobie szanse wypłukać ten piasek. Zawsze to jakaś szansa ;-).
Co do pracowników służby zdrowia - ja nie mam określonej negatywnej czy pozytywnej opinii. Na każdym kroku spotykam się i z bucami i z aniołami. Dla mnie to taka norma, tak samo się trafi na buca fryzjera i na super miłego. Nie jest to oczywiście tłumaczenie złego charakteru czy złego dnia lekarza, pielęgniarki czy rejestratorki, no ale... bywa. Z resztą szczerze mówiąc jak widzę, na jakiś buców-pacjentów oni czasem trafiają, to się wcale nie dziwię, że mają czasem przeładowanie, naprawdę. To też zwykli ludzie. Najfajniejsi są najczęściej ci młodzi :-). Jeszcze nie zmęczeni pracą.
Piguła pisze:
U nas tez jakiś wirus panuje. Franek mówi ze tyleczek go swędzi. Myślałam o robaczkach ale Linomag pomógł wiec to nie robaczki
Jejku, mój Tymek też od kilku dni mówi, że go pupa swędzi. I też się już bałam owsików czy innego paskudztwa. Ale z tego co widzę, to drapie się po pośladkach tylko. No i nic tam nie ma
. To mówisz, że Linomag pomógł? Ja już się dzisiaj zastanawiałam czy może Fenistilem nie posmarować ;-). No bo skoro swędzi... I o kolankach też mówi, i widać na nich jakieś takie mini krosteczki, ale nie wiem, czy to po prostu nie od drapania...
Porannakawa, gratuluję nowego domku :-). A balonik niech zdziała cuda i wracaj jutro na porodówkę. Jutro fajna data
.
Witaj
Hederka :-).
KulkaPrzytulka pisze:
Dzag, a co to, aż tak Ci cukry zaczęły swirowac?
W sumie to nawet nie. Dalej przekroczenia najczęściej do 130, więc niewiele. Ale przekroczenia miałam ponoć zbyt często, bo kilka razy w tygodniu, po 1-2 razy dziennie. Ale ogólnie to nie jest tragicznie. Z resztą widać po dawkowaniu
. Mam tylko 1 jednostkę 3 razy dziennie. To jest takie mikro minimum, że mój tata (cukrzyk) się uśmiał jak to usłyszał i powiedział, że on by to w ogóle olał
. Po prostu to jest pokłosie tego, że nie pilnowałam diety tak jak powinnam
. I taka mini dawka tej insuliny te moje mini nadwyżki powinna utrzymać w ryzach, żeby dziecko się z podwyższonym cukrem i obciążoną trzustką nie urodziło. No ale nie jest to dla mnie motywujące, bo pewnie sobie będę folgować jak już tą insulinę dostałam
. Eeeeeeh, ja nie jeeeeestem stworzooooona do takiej diety. 6 posiłków dziennie to dla mnie o 3 za dużo
. I to kombinowanie co z czym i o jakiej porze... Ehhhh...
No i najgorsze, że przez ten głupi zalatany dzień znowu nie udało mi się umówić do kosmetyczki na poniedziałek
. Zegar tyka, a ja potrzebuję pilnie regulacji brwi i henny, bo nie chcę jak sowa na porodówce wyglądać
. I zakupów świątecznych nie zrobiłam. Będę musiała się jutro z Tymkiem tarabanić do sklepu, bo mąż w pracy...