Madziu jeszcze Ci powiem czy przyjadę, nie mam dzisiaj głowy na nic.Dzisiaj przed 13-stą prowadziłam do grupy przedszkolnej córke znajomej i naszłam na to jak mój Damian dostawał łomot od jakiegoś pakistańczyka:-(Drugi chłopiec Polak stanął w jego obronie( ja w tym czasie nie mogłam nic zrobić, bo czekałam na otwarcie bramy:-()i zobaczyła to pakistanka, która jest pomocą nauczycielki no i oczywiście zaatakowała tego chłopca, który bronił mojego Damina.
Otworzyli wkońcu bramę, wbiegłam na terem boiska, mój mały tak się do mnie przylepił że szok:-(
ta pakistanka zobaczyła że stoję z moim Damianem i tym drugim chłopcem polskim , podeszła z miną tak groźną że aż mi się słabo zrobiło, coś tam zaczęła nawijać prawie krzycząc na tego chłopca i wymachiwać nam łapami. Spokojnie jej próbowałm wyjaśnić, że niebardzo ją rozumię , że na rozmowę przyjdzie mój mąż.
Skończyło się na tym, ze odprowadziła mnie do bramy, wręcz mnie wypchnęła i kazała wrócić po Damiana o 15-ej, serce mi sie krajało jak mój Daminan zaczął płakać a ja na prawdę nie wiedziałm co mam robić:-(
Jak na złość rozładowała mi się komórka:-(
Pod ta bramą spotkałm inną matkę, która mi podpowiedział,a że jak to zostawię teraz to mój Damian będzie miał przechlapane, że muszę iśc do dyrektorki, to ona napewno zrobi z tym porządek.
Jak w amoku wyjąc całą drogę poleciałm do domu, zadzwoniłam do pracy do męża, pokrótce opowiedziałm mu całą historie a on tylko powiedział"poczekaj chwile" i się rozłączył
za chwilę zadzwonił i powiedział, że mam iść na 15-tą do szkoły i że będę trochę zdziwiona ale mam mu zaufać, zę na 100% nic przykrego nas już dzisiaj nie spotka.
Do 15-ej tak jak nie pale to wypaliłam chyba z 10 papierosów i wypłakałam wszyskie łzy.
o 15 poszłąm po szkołe, mój Daminan na szczęście juz wyszedł zadowolony.
Wychodzimy ze szkoły a tam............"komitet powitalny" sekretarka, wychowawczyni mojego Damina, dyrektorka, pani zajmująca się nowoprzyjetymi dziećmi i 10 letni chłopiec jako mój tłumacz
Dyrektorka poprosiła nas o opowiedzenie co zaszło, po naszej wersji wydarzeń, przedstawił swoją wersję chłopiec, który bronił Damina.
Widać było, że wszyskim Paniom jest przykro i cholernie głupio.Na koniec się dowiedziałam, że one doskonale rozumieją wzburzenie mojego męża i że zadzwonił do polskiej koordynatorki
że bardzo przepraszają, że to się więcej niepowtórzy, że pani opiekująca się dziećmi jutro nas przeprosi i ze chcą aby Damin czuł się u nich dobrze.
Jak wracałam już do domu, zadzwoniła do mnie ta koordynatorka i pyta, czy sprawa załatwiona, powiedziała, ze nie chciała do mnie wcześniej dzwonić, żeby mnie nie stresować tym spotkaniem z kadrą szkolną.Pogadałyśmy chwilę i dopiero ona mi powiedziała co powiedział jej mój mąż.powiedział jej, ze nasz Damian został pobity, ze ja to widziałam, że próbowałam to wyjaśnić opiekunce dzieci a ta mnie wypchnęła za brame, że rząda aby sprawę załatwić natychmiast bo jego dziecko ma się czuć w szkole bezpiecznie, że opiekunka ma dbać o wszyskie dzieci jednakowo bo mu to w tej chwili smierdzi rasizmem, że dzieci jak to dzieci, różnie bywa, raz się biją potem bawią, ale zachowanie tej Pani pozostawia wiele do rzyczenia, że jesli sprawa nie będzie dzisiaj załatwiona, więcej do niej nie zadzwonimy, załtwimy to gdzie trzeba
Jak widać telefon mojego męża do koordynarki pomógł ale niestety niesmak pozostał:-(
Wieczorem do mnie zaczęły dzwonić inne mamy, żeby powiedzieć, że one też to przechodziły z tą sama opiekunką w szkole ale żadna się nie odważyła zrobić takiego rabanu jak mój mąż, że jeżeli jutro przy konfrontacji z tą Panią będzie jakiś problem, to mam się powołać na te mamy, że one Pani dyrektor też chętnie opowiedzą swoje historie jakie miały z tą Panią
Mam w tej chwili tak rozbiegane mysli i dziesiątki pytań do samej siebie:-(
np, czy nie zrobiłam Damianowi krzywdy przyworząc go do obcego kraju??????:-(
Dobrze dziewczyny, ze jesteście, mam chociaz gdzie sie wyżalić:-(