Witam po weekendzie.
Miałam bardzo krótki i intensywny weekend. Nawet nie miałam kiedy zajrzeć tu do was. Widzę, że dużo napisałyście. Postaram się nadrobić zaległości, ale wybaczcie jeśli nie ustosunkuję się do waszych poprzednich wpisów.
Dzisiaj natrafiłam na ten artykuł:
DRUGI TRYMESTR CIĄŻY - historia Katarzyny Muszę powiedzieć, że dopiero gdy przeczytałam to wszystko, to nieco uspokoiłam się. Szczególnie jeśli chodzi o bicie talerzy. Wszystko mi leci z rąk. Tylko weekend zbiłam jeden talerz, szklankę i jedna filiżankę. Mój przyszły mąż nic oczywiście nie rozumie. Powiedział mi wręcz, że powinnam być ostrożna, bo jak jak się dzieckiem zajmę. Sama też się boję, że zrobię mu niechcący krzywdę.
Z tym artykułem dosłownie wszystko mi się zgadza. Kłótnie z moim mężczyzną, wicie gniazda, ciągłe sprzątanie, rozkojarzenie i płaczliwość.
Ja czekam wciąż na zaręczyny. Wczoraj w trakcie kłótni mój E rzucił we mnie zapakowanym pierścionkiem zaręczynowym. Wybiegłam z domu. Nie chciałam tego słuchać. Tak to jest, gdy dwóch nerwusów się kłóci. Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Wolę poczekać na odpowiedni moment. Potem oczywiście bardzo mnie przepraszał. Nie chciał żeby to tak wyszło. Sama go nakręciłam do tej kłótni. Dlatego, że sama czuję się tak niepewnie teraz. Chciałabym wszystko zorganizować i zaplanować. Niestety nie da się. Nie mam teraz na to czasu. Właśnie dlatego tak mnie to rozwala.
Piszecie o wzdęciach. Ja też zauważyłam, że brzuszek mi zmalał. Wystarczyło się dobrze wypróżnić ;-)