Jagna, super, że u Ciebie dobrze, no i Susi, że już w domu.
Ja też pełna ulgi - jeszcze przed pojechaniem na wizytę leżałam z tą szyjką, i Krzyś zaczął się okropnie rozbijać w brzuchu, wyglądało jakby rekin krążył po powierzchnią skóry, masakra, tak, że w ogóle się zaczęłam martwić, a nie było po co - mój kochany synek się obracał, i na wizycie okazało się, że właśnie fiknął i leży teraz pupą do domu (to na pewno było dzisiaj, bo jeszcze dwa dni temu na usg kontrolującym szyjkę miał głowę prawie wstawioną w szyjkę). Od razu już zaczęłam czuć ulgę na szyjce, i pani gin powiedziała, że jutro-pojutrze w ogóle powinnam się poczuć pewniej z szyjką, bo pupa wywiera dużo mniejszy nacisk niż główka, także dla mnie to super. Chociaż oczywiście jeszcze się może w każdej chwili przekręcić, ale oby jak najdłużej siedział w ten sposób, a w sumie jakby dosiedział do porodu, to mi zaoszczędzi dylematu czy ryzykować pęknięcie siatkówki i rodzić naturalnie, czy jednak cc.
I gin mówi, że jak przestanę czuć szyjkę, to w tej pozycji dziecka nie ma przeszkód, żeby wrócić do ćwiczeń, robić szkołę rodzenia i ćwiczyć Kegla
) Jestem mega zadowolona, bo przez ten miesiąc nieruszania się przytyłam 4 kg!!!! (przedtem miałam w sumie +6, także byłam w szoku). No ale na spokojnie, na razie jeszcze 1-2 dni niech to się uspokoi, a potem też pomału zacznę z ćwiczeniami, żeby nie przedobrzyć.
Ale do 34 tygodnia mam zakaz herbatek z malin i masaży krocza, po następnej wizycie się zobaczy.
Ależ jestem zadowolona! Tylko mój m burczy, że jak on mi mówi, że wszystko będzie dobrze, to płaczę, a jak mówi to gin, to jestem cała w skowronkach
Dziewczyny, podziwiam ile Wy robicie jedzenia - ja to na codzień się bardzo oszczędzam (ok - wyjątek wczorajsze oponki), a i tak bez ruchu przytyłam szybciutko, no ale u mnie taki metabolizm.
Idę z radości nadrobię trochę roboty uczelnianej.