Ewula, pewnie taka jest normalna procedura, że najpierw normalne usg, a jak coś jest nie tak, to dalsze drążenie, ale jak się chodzi prywatnie do lekarza, to często naciągają za płacenie od razu za te badania genetyczne z określaniem procentów itp.
Moją znajomą ostatnio naciągnął lekarz na usg 3D w ramach połówkowego. A przecież na 3D nic się nie bada, to tylko bajer! No ale posłuchali i zapłacili...:/
Ja mimo wszystko nie zdecydowałabym się na domowy poród. W obu ciążach mogliby mnie zakwalifikować, bo obie miałam książkowe. Żadnych paciorkowców, skracających się szyjek, plamień itp. A obie skończyły się na oksytocynie, bo wody mi odeszły, a szyjka trzymała tak mocno, że po kilkunastu godzinach nie miałam nawet najmniejszych skurczy...
Pewnie zdążyłabym w takiej sytuacji i tak do szpitala, ale myślę, że by mnie to strasznie przygnębiło, że z moich planów nic nie wyszło. Więc wolę od razu asekurancko planować szpital
A mój jest akurat bardzo w porządku - osobna sala dla rodzącej i jej osoby towarzyszącej, z łazienką, piłkami itp. Bezpośrednio z tej sali przechodzi się do sali z fotelem do rodzenia. Nie trzeba drałować przez korytarz, jak się to czasem zdarza. Położne miłe, lekarze profesjonalni. Zachęcają do aktywności, o wszystkim informują. Taki "ludzki" szpital
I nawet nie warczeli na mnie jak z piątku na sobotę o 4 nad ranem obudziłam położne, mówiąc, że bym chciała urodzić