Ja mierzyłam rtęciowym dzisiaj. Jakoś nie jestem przekonana do elektronicznych. Tylko niunia ma taki do ucha, ale nie mam pojęcia gdzie on jest - bo raz go użyłam sprawdzić czy działa... i wsiąkł... chyba gdzieś w szedzie jest
Elektronicznym to zawsze mi różne temperatury wyskakiwały..wrrrr.
No - a ja dziś żadnego śluzu nie mam !!! Zwariowałam z tym. Co prawda, ja zawsze byłam "sucha" ale przedwczorajsze przytulanko było dość "na mokro"
Więc ja już nic nie wiem. Temperatura podwyższona bo 37.4 rano. Jutro znów zmierzę, ale co z tym śluzem - że go nie ma??? Tuż przy szyjce jest tylko taki kremowy jak gęsta śmietana, wogóle nie ciągnący się, i biały, no i oczywiście jest go bardzo mało. Co Wy na to?
Aha - doczytałam jeszcze coś takiego - że najpłodniejszy śluz, to ten "lejący się" Ja jakieś 18 godzin przed przytulankiem miałam właśnie takie wrażenie, jakby się woda ze mnie wylała. To było na spacerze. Pamiętam dokładnie czas kiedy to poczułam, a kiedy zaczęliśmy przytulanko. 17-18 godzin max. Czy myślicie, że po tylu godzinach od wylania się ze mnie tego wodnistego śluzu - mogło dojść do zapłodnienia... ? I jak (oj jak bym chciała
) do tego, że śluzu właśnie z tego powodu nagle brakło? Bo niby jeden dzień - raz w ciągu tego dnia - później było tylko jakby tak mokro cały czas. Tak tylko się zastanawiam, czy brak śluzu dwa dni od tamtego przytulania, może być powodem, że jajeczko "załapało" a macica zaczęła się zamykać??? Możecie mnie zbesztać za te bzdurki moje, ale się pewnie niezdrowo podniecam, jak każda z nas przed @ której nie chce zobaczyć...