Mam podobne emocje. Jestem po dwóch CC i boję się tej kolejnej operacji, by wszystko poszło dobrze, by nie było komplikacji. To jednak poważny zabieg, a ja jestem ogólnie taka "antymedyczna" i mnie stresuje sam pobyt w szpitalu
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Pierwsze cięcie było nagłe i zrobili mi je po 23 godz porodu (zaczeło się od odejścia wód i tak całą dobę rodziłam w skurczach strasznych), więc było dla mnie ulgą - naprawdę było mi już wtedy wszystko jedno, byle ten ból się już skończył
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Drugie CC, takie już świadome i "na zimno", było dla mnie b. stresujące. Wiem też, że będę bardzo tęsknić za dziećmi i mężem, i myślę o tym by być jak najkrócej w szpitalu, by nic nas tam nie zatrzymało na dłużej. Myślę, że cały lęk potęguje jeszcze obecna sytuacja epidemiologiczna, obawy przed tym wirusem, to że do ostatniej chwili tak naprawdę nie będziemy wiedzieć, czy nasz szpital/oddział w danym momencie będzie otwarty, czy nasi lekarze nie będą na jakiejś kwarantannie. To wyjątkowo trudny czas dla ciężarnych, mamy prawo się obawiać, ten lęk jest naturalny. Ja się modlę, by wszystko było dobrze i to mi pomaga, staram się też nastawić optymistycznie i zadaniowo, ale przyznaję, że mam gorsze momenty (np. wczoraj i dziś od rana), kiedy nachodzi mnie lęk i jakiś taki żal, że w takich okolicznościach przyszło nam przeżywać ten czas, czemu nie może być normalnie itp. Ech...