OK, dużo tematów, nie ogarnę cytowania:
1. Biorę Duphaston, brałam w poprzedniej ciąży i ani teraz ani wtedy nie sikałam aż tak często - w nocy nie budzi mnie pęcherz, więc nie wiązałabym tego z progesteronem.
2. Chusta - mnie wybawiła przy pierwszym synu. Jego nie dało się odłożyć, naprawdę nie byłam w stanie nawet zrobić sobie kanapki czy herbaty, bo ciągle miałam go na rękach, inaczej płacz. Uratowała mnie chusta elastyczna LenyLamb. To był najlepszy dzidziusiowy zakup. Z kolei drugi syn nie miał problemu z leżeniem, czy jeżdżeniem w wózku, więc prawie jej nie używałam. Podsumowując: nie kupowałabym na zapas - jak się trafi takie dziecko, które z rąk nie schodzi to wtedy obowiązkowo, ale jednak w większości przypadków nie jest to potrzebne.
3. Pieluchy wielorazowe - pierwszy syn był wymagającym niemowlakiem pod wieloma względami - także piekuchowania. Przetestowałam na nim wszystkie dostępne pieluchy jednorazowe i niestety pomimo nieużywania chusteczek nawilżanych ciągle mieliśmy problem z odparzoną pupcią i w wieku 4 miesięcy przeszliśmy na wielorazówki - dopiero to pomogło i pozbyliśmy się problemów z odparzeniami. Ja zużyte pieluchy trzymałam na balkonie w wiadrze z pokrywą, bo w domu z tym się nie da wytrzymać. Prałam osobno z dodatkiem specjalnego proszku, więc po wypraniu nie śmierdziały. Niestety często przeciekały, mega problemem były dłuższe wyjścia, bo co zrobić z brudną pieluchą wielorazową w gościach? Roboty z tym było co nie miara i znów - przy młodszym się w to nie bawię, bo nie miał odparzeń po jednorazówkach. Argomento ekologii mnie do końca nie przekonuje, bo pranie tych pieluch zużywa kosmiczne ilości wody/prądu/detergentów (oprócz pieluch jest też więcej przesikanych ubrań). Kasowo to też niewielka lub żadna oszczędność.