Brzuszkowa
Fanka BB :)
Ach dziewczyny... co za niedziela... Pozazdrościć wam tych relaksujących niedziel: spacerów, spokoju i czasu na przemyślenia w związku z naszym stanem...
Ja od 7.00 do wieczora cały czas byłam na nogach. Rodzice stwierdzili, że w niedzielę będzie malowana sypialnia babci, więc wynoszenie wszystkich ciuchów, worków, materacow, łóżka i innych rupieci do salonu, przedłużenie wszystkich kabelkow z telefonu i internetu do naszej sypialni, bo tam sobie po remoncie poddasza zrobimy swoją pracownię. O 12.00 poszłam poszykowac kawę i innych rzeczy na Dzień kobiet, który wczoraj zorganizowaliśmy. Wróciłam o 13.30, by zjeść obiad, wyszykowac Amelke, bo chętnie ze mną chodzi na nasze imprezy i o 14.15 byłam zaś na miejscu. I tak do 18.30 z Amelka zabawy, wręczanie kwiatów, zdjęcia, filmy na fb naszego stowarzyszenia. Jak szczęśliwie wróciłam do domu, to kąpiel córki, przygotowanie wszystkiego na dziś do przedszkola i chociaż trochę ogarnęłam dom.
Wszystko wszystkim, ale dopiero tydzień temu mylam okna i robiłam generalne porządki, a teraz wygląda u mnie gorzej niż przed tymi porzadkami. Jak na to wszystko patrzę, to płakać mi sie chcę. Najgorsze, że ten stan utrzyma się przez kilka dni. Pozazdroszcze (w pozytywnym słowa znaczeniu) wasze postępy. Idziedzie jak burza do przodu, bo u mnie jeden krok do przodu, a 5 do tyłu. No ale... życie...
Co do lewatywy, to trochę krepujaca sprawa. Jakbym miała możliwość, to bym ją zrobiła, mniejsza krepacja. Ale czeka mnie cc...
Jak urodziłam Amelke przez cc, był to czwartek, to w niedzielę wróciliśmy do domu, a pokarm dostałam z wielkim trudem dopiero w poniedziałek. By wspomóc laktacje kupiłam sobie specjalną herbatę. W szpitalu położne niechętnie dawały mleko sztuczne. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej...
Ja od 7.00 do wieczora cały czas byłam na nogach. Rodzice stwierdzili, że w niedzielę będzie malowana sypialnia babci, więc wynoszenie wszystkich ciuchów, worków, materacow, łóżka i innych rupieci do salonu, przedłużenie wszystkich kabelkow z telefonu i internetu do naszej sypialni, bo tam sobie po remoncie poddasza zrobimy swoją pracownię. O 12.00 poszłam poszykowac kawę i innych rzeczy na Dzień kobiet, który wczoraj zorganizowaliśmy. Wróciłam o 13.30, by zjeść obiad, wyszykowac Amelke, bo chętnie ze mną chodzi na nasze imprezy i o 14.15 byłam zaś na miejscu. I tak do 18.30 z Amelka zabawy, wręczanie kwiatów, zdjęcia, filmy na fb naszego stowarzyszenia. Jak szczęśliwie wróciłam do domu, to kąpiel córki, przygotowanie wszystkiego na dziś do przedszkola i chociaż trochę ogarnęłam dom.
Wszystko wszystkim, ale dopiero tydzień temu mylam okna i robiłam generalne porządki, a teraz wygląda u mnie gorzej niż przed tymi porzadkami. Jak na to wszystko patrzę, to płakać mi sie chcę. Najgorsze, że ten stan utrzyma się przez kilka dni. Pozazdroszcze (w pozytywnym słowa znaczeniu) wasze postępy. Idziedzie jak burza do przodu, bo u mnie jeden krok do przodu, a 5 do tyłu. No ale... życie...
Co do lewatywy, to trochę krepujaca sprawa. Jakbym miała możliwość, to bym ją zrobiła, mniejsza krepacja. Ale czeka mnie cc...
Jak urodziłam Amelke przez cc, był to czwartek, to w niedzielę wróciliśmy do domu, a pokarm dostałam z wielkim trudem dopiero w poniedziałek. By wspomóc laktacje kupiłam sobie specjalną herbatę. W szpitalu położne niechętnie dawały mleko sztuczne. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej...