reklama
Ania_Beata
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Marzec 2014
- Postów
- 3 854
Oj, ja też miałam przeboje... żeby zajść w ciążę. Pierwsza ciąża okazała się biochemiczna. Byłam już tutaj na forum od miesiąca, moje pierwsze doświadczenie z ciążą, pochwaliłam się testem dziewczynom w gronie Staraczki, potem pisałam, że ciąża się nie zagnieździła, pytałam o kolejne etapy podczas kolejnych starań. Zostałam nazwana oszustką, spamerką, trollem powiedziano, że sobie poigrywam z nimi, że wpadam tu i z miesiąca na miesiąc wrzucam test, potem ciąży nie ma a one tyle lat się starają. Strasznie mnie potraktowały wtedy.
Potem druga ciąża, lekarz zerknął na USG i szczerze, bez owijania w bawełnę, powiedział, że on z tego ciąży raczej nie przepowie. Zarodek za mały, serce nie bije. Może niektóre z kobiet lubią, jak im się taki przekaz powie delikatnie, ale ja właśnie za to cenię mojego gina, że on się nie certoli - mówi jak jest. Czekaliśmy jeszcze dwa tygodnie, żeby dać szansę, że może coś zatrybi, ale nic. Potem skierowanie na Polną, czyszczenie. Dwóch lekarzy stwierdziło komisyjnie, że zarodek obumarł. W pracy powiedziałam mojej szefowej, że muszę do szpitala, że poronienie. NIe zachowała dyskrecji, cała firma huczała. Centrala i oddziały w Polsce. Do koleżanki we Wrocławiu przyjechał jej menadżer i pierwsze co powiedział, to to, że jestem w ciąży. Szczegół, że ja już w tej ciąży nie byłam
Teraz ciąża. Dwie kreski, przyrost bety - nie do końca w normie, na pograniczu normy. Nie wierzyłam, że się uda. Płakałam cały czas - nie ze szczęścia, z lęku. Mówiłam do męża: "jak ma się skończyć, niech się skończy już teraz, bo potem nie zniosę". Potem badanie prenatalne -trzynastego w piątek - wyszło wszystko ok, minął 12 tydzień, odetchnęłam lekko z ulgą, dopiero powiedzieliśmy światu o naszym szczęściu.
Potem druga ciąża, lekarz zerknął na USG i szczerze, bez owijania w bawełnę, powiedział, że on z tego ciąży raczej nie przepowie. Zarodek za mały, serce nie bije. Może niektóre z kobiet lubią, jak im się taki przekaz powie delikatnie, ale ja właśnie za to cenię mojego gina, że on się nie certoli - mówi jak jest. Czekaliśmy jeszcze dwa tygodnie, żeby dać szansę, że może coś zatrybi, ale nic. Potem skierowanie na Polną, czyszczenie. Dwóch lekarzy stwierdziło komisyjnie, że zarodek obumarł. W pracy powiedziałam mojej szefowej, że muszę do szpitala, że poronienie. NIe zachowała dyskrecji, cała firma huczała. Centrala i oddziały w Polsce. Do koleżanki we Wrocławiu przyjechał jej menadżer i pierwsze co powiedział, to to, że jestem w ciąży. Szczegół, że ja już w tej ciąży nie byłam
Teraz ciąża. Dwie kreski, przyrost bety - nie do końca w normie, na pograniczu normy. Nie wierzyłam, że się uda. Płakałam cały czas - nie ze szczęścia, z lęku. Mówiłam do męża: "jak ma się skończyć, niech się skończy już teraz, bo potem nie zniosę". Potem badanie prenatalne -trzynastego w piątek - wyszło wszystko ok, minął 12 tydzień, odetchnęłam lekko z ulgą, dopiero powiedzieliśmy światu o naszym szczęściu.
Oj, ja też miałam przeboje... żeby zajść w ciążę. Pierwsza ciąża okazała się biochemiczna. Byłam już tutaj na forum od miesiąca, moje pierwsze doświadczenie z ciążą, pochwaliłam się testem dziewczynom w gronie Staraczki, potem pisałam, że ciąża się nie zagnieździła, pytałam o kolejne etapy podczas kolejnych starań. Zostałam nazwana oszustką, spamerką, trollem powiedziano, że sobie poigrywam z nimi, że wpadam tu i z miesiąca na miesiąc wrzucam test, potem ciąży nie ma a one tyle lat się starają. Strasznie mnie potraktowały wtedy.
Potem druga ciąża, lekarz zerknął na USG i szczerze, bez owijania w bawełnę, powiedział, że on z tego ciąży raczej nie przepowie. Zarodek za mały, serce nie bije. Może niektóre z kobiet lubią, jak im się taki przekaz powie delikatnie, ale ja właśnie za to cenię mojego gina, że on się nie certoli - mówi jak jest. Czekaliśmy jeszcze dwa tygodnie, żeby dać szansę, że może coś zatrybi, ale nic. Potem skierowanie na Polną, czyszczenie. Dwóch lekarzy stwierdziło komisyjnie, że zarodek obumarł. W pracy powiedziałam mojej szefowej, że muszę do szpitala, że poronienie. NIe zachowała dyskrecji, cała firma huczała. Centrala i oddziały w Polsce. Do koleżanki we Wrocławiu przyjechał jej menadżer i pierwsze co powiedział, to to, że jestem w ciąży. Szczegół, że ja już w tej ciąży nie byłam
Teraz ciąża. Dwie kreski, przyrost bety - nie do końca w normie, na pograniczu normy. Nie wierzyłam, że się uda. Płakałam cały czas - nie ze szczęścia, z lęku. Mówiłam do męża: "jak ma się skończyć, niech się skończy już teraz, bo potem nie zniosę". Potem badanie prenatalne -trzynastego w piątek - wyszło wszystko ok, minął 12 tydzień, odetchnęłam lekko z ulgą, dopiero powiedzieliśmy światu o naszym szczęściu.
To u mnie było trochę podobnie, na początku zeszłego roku zaczęliśmy starania i od razu 2 kreski, minęło 11 tygodni a ciąża przestała się rozwijać wiec pod koniec lutego Lutycka i czyszczenie, potem 3 miesiące przerwy i znów od razu ciąża, tym razem biochemiczna (6 tc), cieszyłam się że chociaż szpital mnie ominął no i nie trzeba było robić przerwy w staraniach. Po tych dwóch przypadkach ja akurat przestałam się już denerwować i stwierdziłam, że co ma być to będzie więc bez spiny a za miesiąc znów się udało ale tym razem czekałam do 4-5 miesiąca aby powiedzieć o ciąży najbliższym, najważniejsze że się udało
Ania_Beata
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Marzec 2014
- Postów
- 3 854
Z perspektywy czasu pocieszające jest to, co powiedział mi lekarz: ciąże, które obumierają i się nie rozwijają, są obciążone potężnymi wadami genetycznymi, to selekcja natury i naszego organizmu, który nie inwestuje wysiłku i energii na rozwój wadliwego zarodka. Ale na początku mocno to przeżywałam. Teraz też uczę się takiego lżejszego spojrzenia. Nie mam na to wpływu, to nie zależy ode mnie. Co będzie, to będzie, muszę przyjąć to na klatę.
Aj dziewczyny to tez straszne co piszecie ja nie wiem co bym zrobiła gdybym straciła
Ja to w ogóle nie mogłam zajść , nie jajeczkowalam , jezdzilam co 2 dni do bialegostoku i sprawdzalam przyrost pecherzykow które w ogóle nie rosły :/ mój organizm był oporny na leki - miałam leków a leków zastrzyki po 3-4 razy dziennie w brzucho , Cały czas przez prawie rok czasu nic się nie działo wydałam multum kasy (chwała lekarzowi za to ze dawał mi leki na fundusz bo tak to chyba bym ciągnęła kredyt za kredytem ). myślałam że takie do wariatkowa miałam.ostra depresje ze czemu ja bałam się ze nigdy dzieci nie będę miała . Az w końcu któregoś pięknego dnia uroslo 20 pechykow no ale nie mogliśmy wtedy spróbować z racji zagrożenia ciąży wielopłodu . No ale udało sie za.kolejnym razem. I jest nasz kochany silny Oskarek :-*
Ja to w ogóle nie mogłam zajść , nie jajeczkowalam , jezdzilam co 2 dni do bialegostoku i sprawdzalam przyrost pecherzykow które w ogóle nie rosły :/ mój organizm był oporny na leki - miałam leków a leków zastrzyki po 3-4 razy dziennie w brzucho , Cały czas przez prawie rok czasu nic się nie działo wydałam multum kasy (chwała lekarzowi za to ze dawał mi leki na fundusz bo tak to chyba bym ciągnęła kredyt za kredytem ). myślałam że takie do wariatkowa miałam.ostra depresje ze czemu ja bałam się ze nigdy dzieci nie będę miała . Az w końcu któregoś pięknego dnia uroslo 20 pechykow no ale nie mogliśmy wtedy spróbować z racji zagrożenia ciąży wielopłodu . No ale udało sie za.kolejnym razem. I jest nasz kochany silny Oskarek :-*
Malutka466
Fanka BB :)
I oby mi tak na porodówce zostało Ja nie miewałam bolesnych miesiączek, zawsze ćwiczyłam na wfie jak miałam okres. Potrafię wiele znieśćMalutka466 brawo Ty prog bólu u Ciebie to chyba jakiś ponad normę jest
Z córką w ciazy tak nie miałam, ale teraz od samego początku coś jest nie tak. Same stresy i nie tylko jeśli chodzi o ciążę. Może dlatego...
Mój Kuba też mnie skopuje i to bardzo, jakby jakieś układy taneczne tam ćwiczył sobie. No i mam też wrażenie, że boli mnie, jakbym jakiś ostry sex i to kilkanaście razy z rzędu.Malutka ja już mam wrażenie, że wszystko mnie boli ;/
Jestem rozkopana przez moja Niunie,
a moja Mała to już mnie tak boli jakbym z moim Mężusiem chyba z 10 numerków pod rząd zaliczyła
Malutka a dokuczało Ci coś z nerkami?
A co do nerek, to ja mam kamyczki na nerkach. Na obydwu niestety, małe więc mogłabym je urodzić, ale w ciąży nie podadzą mi nic, co może to wesprzeć ;/ Moja mama ma duże problemy z nerkami, więc to niestety dziedziczne. Kilkakrotnie miała rozbijane kamienie, ostatnio miała operację jakąś metodą, żeby jej usunąć. Jest lepiej, ale nie gwarantuje ta operacja, że nie wrócą. Moja mama ma też specyficzny kształt nerki, zawsze wszyscy chętnie ją oglądają
Kameleonleon, kaylla trzymajcie się!
Rety dziewczyny, ale miałyście problemami z ciążami Współczuje, ale bardzo się cieszę, że w końcu każda z Was będzie miała dzidziusia swojego i że wszystko będzie ok.
GosiaLew
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 2 Kwiecień 2009
- Postów
- 8 900
Kaylla będzie dobrze na pewno.
Kameleonleon trzymam kciuki, żebyś jak najdłużej była w dwupaku.
Ania_Brata niby selekcja naturalna w tym pierwszy okresie, ale czasem jak się zrobi badania wystarczy podać leki, zeby ciąża się utrzymała. Nawet jak ktoś ma mutację genów związanych z krzepliwośćią - odpowiednia dawka clexane czy tam heparyny i uda się donosić zdrowe maleństwo. Nie mówię o jakiś trisomiach itd, bo to wtedy lepiej żeby ciąża obumarła, ale myslę, że czasem warto poznać przyczyny. Ja nie poznałam, bo nie zdążyłam zrobić badań wszystkich, bo bardzo skupiłam się wtedy nad synem, no ale udało się zajść i poza standardowymi dolegliwościami, z tą ciążą problemów nie mam. I chyba już nie będę robiła genetyki, bo nie planuję mieć więcej dzieci, chyba, że zaliczę wpadkę w wieku 40kilku lat
U mnie problemem było też zajście w ciążę. w zeszłym roku jak zaszłąm w ciążę, to nie mówiłam w pracy nikomu z wyjątkiem najbliższych współpracowników, bo nie mogłam wykonywac pewnych obowiązków. A niestety nie wszyscy umieją trzymać buzię zamkniętą. Więc zaraz wszyscy wiedzieli a ja już generalnie wiedziałam, że serduszka nie ma, chociaż być powinno, ale jeszcze tydzień czekania, bo może ciąza młodsza. W pracy wszyscy plotkowali o mojej ciąży jakby to było wydarzenie roku a jak wróciłam po poronieniu, nie było mnie przez 3 tygodnie w pracy, bo jeszcze z synem w szpitalu byłam to wtedy nikt się do mnie nie odzywał, bo nie wiedział jak się zachować.
Obecnej ciąży nie byłam w stanie długo ukryć, bo wymiotowałam w pracy, zasypiałam nad biurkiem, ogólnie źle się czułam a ludzie sobie plotkowali znowu i to jeszcze po innych oddziałach i wymyślali co chwilę to nowe historie związane z moim stanem. Jakby nie mieli co robić w pracy.
A najlepsze jest to, że ja nie planowałam zajść w ciąże teraz, bo nie byłam gotowa psychicznie i odpuściłam sobie no i wtedy zaszłam
Kameleonleon trzymam kciuki, żebyś jak najdłużej była w dwupaku.
Ania_Brata niby selekcja naturalna w tym pierwszy okresie, ale czasem jak się zrobi badania wystarczy podać leki, zeby ciąża się utrzymała. Nawet jak ktoś ma mutację genów związanych z krzepliwośćią - odpowiednia dawka clexane czy tam heparyny i uda się donosić zdrowe maleństwo. Nie mówię o jakiś trisomiach itd, bo to wtedy lepiej żeby ciąża obumarła, ale myslę, że czasem warto poznać przyczyny. Ja nie poznałam, bo nie zdążyłam zrobić badań wszystkich, bo bardzo skupiłam się wtedy nad synem, no ale udało się zajść i poza standardowymi dolegliwościami, z tą ciążą problemów nie mam. I chyba już nie będę robiła genetyki, bo nie planuję mieć więcej dzieci, chyba, że zaliczę wpadkę w wieku 40kilku lat
U mnie problemem było też zajście w ciążę. w zeszłym roku jak zaszłąm w ciążę, to nie mówiłam w pracy nikomu z wyjątkiem najbliższych współpracowników, bo nie mogłam wykonywac pewnych obowiązków. A niestety nie wszyscy umieją trzymać buzię zamkniętą. Więc zaraz wszyscy wiedzieli a ja już generalnie wiedziałam, że serduszka nie ma, chociaż być powinno, ale jeszcze tydzień czekania, bo może ciąza młodsza. W pracy wszyscy plotkowali o mojej ciąży jakby to było wydarzenie roku a jak wróciłam po poronieniu, nie było mnie przez 3 tygodnie w pracy, bo jeszcze z synem w szpitalu byłam to wtedy nikt się do mnie nie odzywał, bo nie wiedział jak się zachować.
Obecnej ciąży nie byłam w stanie długo ukryć, bo wymiotowałam w pracy, zasypiałam nad biurkiem, ogólnie źle się czułam a ludzie sobie plotkowali znowu i to jeszcze po innych oddziałach i wymyślali co chwilę to nowe historie związane z moim stanem. Jakby nie mieli co robić w pracy.
A najlepsze jest to, że ja nie planowałam zajść w ciąże teraz, bo nie byłam gotowa psychicznie i odpuściłam sobie no i wtedy zaszłam
Ah straszne tematy. Strata- zawsze boli. I chyba nie ważne w jakim wieku ciazy. Wiele z was pisze, ze teraz to już z górki. Ja straciłam syna w 32tc i u mnie teraz zaczyna sie ten traumatyczny okres. Ale trzeba go przeżyć. I wierzyć, że tym razem wszystko zakończy sie wielkim szczęściem. Co do otoczenia... Po stracie wróciłam po 6tyg do pracy i wielu ludzi przez następny rok nie potrafiła podejść i rozmawiać. Było i tacy, którzy pytali co tam u synka i czemu tak wcześnie wróciłam.
Przyjechała do nas teściowa i dwa dni po rozpakowaniu walizek dostała strasznego kaszlu. I ni hu hu jej nie puszcza. Kaszle i kaszle. Boje sie ze koniec końców i mnie sie przylepi... :/
U mnie bez większych bolączek, troche bolą mnie boczki po nocy, ale po gimnastyce zawsze przechodzi. Mam tez coraz większy apetyt. Chwilami nie moge sie najeść...
I zaczęłam dzis z córcia trzeci, ostatni trymestr.
Przyjechała do nas teściowa i dwa dni po rozpakowaniu walizek dostała strasznego kaszlu. I ni hu hu jej nie puszcza. Kaszle i kaszle. Boje sie ze koniec końców i mnie sie przylepi... :/
U mnie bez większych bolączek, troche bolą mnie boczki po nocy, ale po gimnastyce zawsze przechodzi. Mam tez coraz większy apetyt. Chwilami nie moge sie najeść...
I zaczęłam dzis z córcia trzeci, ostatni trymestr.
Kobiety ja jestem za leniwa żeby piec w maszynach, ugniatać ugniataczem itp
kupiłam już gotową mąkę lubelli (pełne ziarno 3 zboża mąka pełnoziarnista -ale myślę że każda na chleb jest ok albo można wymieszać swoje)
500g tej mąki wsypuję do miski, dodaję łyżeczkę płaską soli (bo ja mało solę -trzeba wypróbować ile komu pasuje)
Wlewam do tej michy z mąką i solą 350ml wody (wcześniej trochę wody odlewam i rozpuszczam ok 20g drożdży z odrobiną cukru)
Gniotę 5 minut
formuję kulkę, kładę na blaszce, czekam 35 minut i wstawiam do nagrzanego piekarnika 220st na 30 minut
KONIEC -godzina i chleb gotowy
Ja dziś rano musiałam wstać -masakra co za nieludzka pora... 6.00... ale już mam 3 zęby do zrobienia czyli jest z górki!!!!
zbieram siły na weekend i przyszły tydzień bo M bierze wolne i ruszamy z uwiciem gniazda
Chciałam z tym czekać do marca/kwietnia no ale natury nie oszukasz -no nie ma szans -oszaleję jak tego nie ogarnę już...
Poza tym chyba wszystko jest ok
A czy Was też taki nagły przypływ nieopanowanej miłości do posiadanych już dzieci wziął jak mnie?
ja najchętniej przykleiłabym się do córki na cały dzień i ją tuliła i głaskała i całowała i nie wiem co jeszcze -no tęsknię za nia jak jest w przedszkolu strasznie
Mój M też czeka byle do maja, bo jak to wczoraj stwierdził -nie dość że ma 1/3 łóżka dla siebie to jeszcze 1/3 kołdry podczas kiedy ja mam 3
kameleon już z górki powoli, każdy dzień jest ważny a każdy tydzień na wagę złota -jedz, żeby dziecko jak najszybciej miało te 2 kg -to taka magiczna waga
To smutne co piszecie -ale ważne, że teraz będzie tylko szczęście
Lecę coś zjeść -mam taki domowy pasztet, jem go do 3 dni -choć od mięsa mnie odrzuca i jak go zjem to mi niedobrze to jedyne mięso jakie jem i nie mogę się opanować dziwne
kupiłam już gotową mąkę lubelli (pełne ziarno 3 zboża mąka pełnoziarnista -ale myślę że każda na chleb jest ok albo można wymieszać swoje)
500g tej mąki wsypuję do miski, dodaję łyżeczkę płaską soli (bo ja mało solę -trzeba wypróbować ile komu pasuje)
Wlewam do tej michy z mąką i solą 350ml wody (wcześniej trochę wody odlewam i rozpuszczam ok 20g drożdży z odrobiną cukru)
Gniotę 5 minut
formuję kulkę, kładę na blaszce, czekam 35 minut i wstawiam do nagrzanego piekarnika 220st na 30 minut
KONIEC -godzina i chleb gotowy
Ja dziś rano musiałam wstać -masakra co za nieludzka pora... 6.00... ale już mam 3 zęby do zrobienia czyli jest z górki!!!!
zbieram siły na weekend i przyszły tydzień bo M bierze wolne i ruszamy z uwiciem gniazda
Chciałam z tym czekać do marca/kwietnia no ale natury nie oszukasz -no nie ma szans -oszaleję jak tego nie ogarnę już...
Poza tym chyba wszystko jest ok
A czy Was też taki nagły przypływ nieopanowanej miłości do posiadanych już dzieci wziął jak mnie?
ja najchętniej przykleiłabym się do córki na cały dzień i ją tuliła i głaskała i całowała i nie wiem co jeszcze -no tęsknię za nia jak jest w przedszkolu strasznie
Mój M też czeka byle do maja, bo jak to wczoraj stwierdził -nie dość że ma 1/3 łóżka dla siebie to jeszcze 1/3 kołdry podczas kiedy ja mam 3
kameleon już z górki powoli, każdy dzień jest ważny a każdy tydzień na wagę złota -jedz, żeby dziecko jak najszybciej miało te 2 kg -to taka magiczna waga
To smutne co piszecie -ale ważne, że teraz będzie tylko szczęście
Lecę coś zjeść -mam taki domowy pasztet, jem go do 3 dni -choć od mięsa mnie odrzuca i jak go zjem to mi niedobrze to jedyne mięso jakie jem i nie mogę się opanować dziwne
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 8 tys
- Wyświetleń
- 426 tys
- Odpowiedzi
- 15
- Wyświetleń
- 2 tys
G
Podziel się: