Tirli - ty nie narzekaj, że wyglądasz kwitnąco i dobrze się czujesz. Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę. Mnie ten mój brak energii i siły na wszystko już wykańcza. Tyle rzeczy chciałam/planowałam zrobić, skoro siedzę w domu na L4, a nie mam siły na nic. Jak wstawię pranie i później je powieszę, to jest sukces. Innego dnia trochę popracuję i też już mam dosyć. A tu w przyszłym tygodniu muszę praktycznie wszystkie graty z mieszkania popakować (książki, ubrania, po prostu wszystko, a że mieszkam tu prawie 10 lat, to jest masa), bo planuję mały remont w mieszkaniu (położenie paneli i malowanie ścian), więc muszę się praktycznie z całym dobytkiem wyprowadzić.
Malutka - ja jak dostałam pierwsze L4 i byłam akurat u rodziców, to też przeczytałam całego Harry'ego Pottera. Teraz jeszcze filmy męczę.
Kacha - ja chciałam powiedzieć dopiero po prenatalnych, ale z uwagi na to, że jak byłam u rodziców, to pojawiło mi się plamienie i musiałam jechać do lekarza i dostałam od razu L4, to trochę osób już wie. Sama z siebie powiedziałam jednej koleżance, rodzice się dowiedzieli przez to L4, wiedzą też wszyscy w pracy. Ale to na razie tyle. Tżowi zabroniłam mówić komukolwiek, dowiedzą się wszyscy po badaniach, czyli w sumie już nie długo. Szczerze mówiąc trochę się obawiam reakcji wszystkich, bo w sumie ani po ślubie z TŻem nie jesteśmy, ani nie mamy nie wiadomo jak długiego stażu. Mam wrażenie, że wszyscy będą twierdzić, że to wpadka, mimo, że to była świadoma decyzja. W końcu zawsze chciałam urodzić pierwsze dziecko przed 30 - urodziny mam w czerwcu, więc zdążę
Tż na razie znosi wszystko ze stoickim spokojem, powiedziałabym nawet, że mi współczuje. Ale ja sama się kiepsko czuję, z tym, że jestem taka nie do życia. Wcześniej co jakiś czas gdzieś wyjeżdżaliśmy na weekend, jeśli nie wyjeżdżaliśmy, to właściwie w każdy weekend mieliśmy coś zaplanowane, a to spotkanie ze znajomymi, a to kino, kręgle, bilard, a teraz tylko siedzimy w domu i ja zdycham.