No dobra, przekonałyście mnie, że nie będzie tak źle z chłopaczkiem. :-)
A potem w ciążę nie zajdzie w gimnazjum i nie będzie mi podbierał kosmetyków.
Ja chyba byłam dość dziewczęca jako dziecko.
W sukienkach/spódniczkach nie chodziłam i nie chodzę nadal, ale lalki lubiłam, koniki wszelakie też.
A kolor różowy nadal bardzo lubię. Nie ubieram się na różowo, ale lubię taki lakier na paznokciach, czy etui na kindla.. i inne drobiazgi.
Mam na myśli taki nasycony, malinowy róż, nie jarzeniówkę!
Lubię też pluszowe zwierzątka.. Wstyd się przyznać. Zawsze lubiłam i mi zostało. Zarzekam się, że nie pozwolę się dziecku bawić MOIMI pluszakami. Mąż się zakłada, że będzie inaczej. Zobaczymy...
Mam kilka pluszaków, które mają dla mnie dużą wartość sentymentalną (np. liska, którego dostałam jako małe dziecko, a któremu nóżki odgryzł jamnik mojej nieżyjącej już chrzestnej.. i chrzestna go łatała.. Misia, którego dostałam od rodziców na swoje pierwsze urodziny! Miś ma już 33 lata. Spaniela, którego Tatuś kupił mi w Libii na 5. urodziny.. Misia w czerwoną krateczkę, którego mój obecny mąż kupił mi na naszych pierwszych wakacjach w Pradze. Tego misia zabieramy od tamtego czasu na wszystkie nasze wakacje i zawsze robimy mu pamiątkowe zdjęcia z różnych krajów itd). Czasem myślę, że to infantylne trzymać te zabawki na regale..
A z drugiej strony, czemu nie?! Moja Babcia aż do śmierci trzymała na swoim łóżku lalki. Miała ich sporo, rożnej wielkości, w różnym wieku. Wieczorami je zestawiała, a rankiem od nowa układała na zaścielonym łóżku.
Może mi coś po niej zostało w genach.
I na pewno nie pozwolę maluchowi wymiotować na moje skarby! Niedoczekanie..
Może i lepiej, że to chłopak. Kupi mu się samochodziki i klocki.... i wara od moich pluszaczków!