hej!
dzisiejszy dzień to jakaś masakra - rano pojechałam na badania, oczywiście na czczo więc jak tylko krew oddałam to szybko zjadłam banana żeby mnie nie zemdliło, niestety nie pomogło - dojechałam do domu ledwo zyjąca, mdliło okropnie, a w głowie się tak kręciło że szok. I niestety ten stan mi pozostał do popołudnia. Teraz czuję się trochę lepiej bo zrobiłam sobie drzemkę...dobrze że jest u mnie mama w odwiedzinach bo i obiadem się zajęła i dziewczynkami
martuszka mam to samo, jem bo czuję że mnie mdli, ale żeby ze smakiem jeść albo z chęcią gotować to już nie
aniołeczek jak warzywka i owoce tylko wcinasz to serwujesz bombę witaminową dla dzidziusia co dzień
a i w boczki nie pójdzie więc będziesz cały czas sexi mama
klowee zajrzałam na Twój blog - ale zdolniacha z Ciebie! śliczne cudeńka robisz:-)
calogera witaj i szybko zdrowiej!
eve ale pozytywne fluidy rozsiewasz
fajnie się czyta
gratuluję takiego Skarbu w domu!!! mam nadzieję że wizyta udana
nacik Twój post też nastraja optymistycznie
pakujesz się już? widzę że raczek z Ciebie;-) ze mnie też
LadyDo a tą latte robisz z ekspresu ciśnieniowego czy inaczej też się da? bo ja to się nie znam
ja kawę piję w zasadzie codziennie tyle że słabą
Bella chyba tego Twojego emka dzisiaj coś ugryzło
albo jakiś taki niedoceniony się czuje - z moim nie ma problemu pomaga mi jak trzeba - jak poproszę to zrobi bez marudzenia, ale jak np. kuchnię ogarnie i ja wracam z pracy to często się upomina "i co widziałaś jak posprzątałem?
" a ja widze, cieszę się z tego że to zrobił, ale mu zapominam o tym powiedzieć
a Ty teraz nawet nie myśl o łamaniu się kochana
Asiulinka oby z tym Twoim humorkiem nie była to cisza przed burzą
dobrze że zaczęłaś dobrze poranek, współczuję tych pawików
Annie Gratki dla męża za nową pracę! 500 km to dużo
ja się wyprowadziłam od rodziny o 130 km i teraz dostrzegam że gdybym była blisko rodziny to byłoby o wiele łatwiej...