Podrzemałam :-) zjadłam drugie śniadanie, wypiłam kawkę, nastawiłam zupkę i jestem :-)
Joasiu, wczoraj mój mąż miał wenę twórczą i jak już zaczął przestawiać meble to stwierdzi, że poklei pęknięcia (nasze pięterko ma 3 lata i niestety, jeszcze "chodzi"). A jak pokleił to i trzeba było pomalować. Efekt? całe popołudnie i wieczór otwarte okno, a ja i tak spałam w salonie, bo mi śmierdziało. Ale ja to jakaś nadwrażliwa na zapachy jestem teraz.
Edda będzie dobrze, dasz radę! I nie nastawiaj się tak, że jeśli męża nie będzie ti nie dasz rady. Wsparcie psychiczne jest ważne, ae to Ty będziesz parła. To Ty musisz mieć siłę. Powiem Ci, że Majkę rodziłam bez męża, nawet nie było go w tym momencie w szpitalu, trochę poklełam, parę kurew poleciało w kierunku położnej i lekarzy, ale urodziłam. I teraz też nie wyobrażam sobie, że mąż miałby być ze mną na sali. On jest okropnie wrażliwy na widok krwi, więc na bank lekarze musieliby zająć się nim, a nie mną. Pamiętam jak na pączątku pierwszej ciąży rozpoczęliśmy dzień szybkim numerkiem, po którym zaczęłam krwawić. Jak mu powiedziałam, usiadł w fotelu, ja w tym czasie poszłam do łazienki i za chwilę dosłownie usłyszałam chrapanie. Zdziwiłam się i wkurzyłam, bo ja tu się boję o dziecko, że mogę je stracić, a ten sobie śpi. Wyszłam z łazienki, żeby go opieprzyć, a on siedzi w fotelu z głową odchyloną do tylu i dusi się. Spanikowałam, zaczęłam kzyczeć, szczęście, że partner ciotki był w domu, przybiegł, przechylił męża do przodu i uratował go. Potem pogotowie, badania, ja do lekarza, mąż do szpitala. Wtedy zapowiedziałam, ze nawet jakby chciał to i tak będę rodziła sama. Ale nie chciał. Teraz też nie będzie.
Magdzik, zazdroszczę urządzania kuchni:-) fajnie tak móc chodzić, wybierać, planować, ustawiać, przestawiać. I strasznie żałuję, że moja kuchnia nie jest kuchnią moich marzeń, ale zrobiłam ją tak, jak tylko pozwalały mi możliwości. Miała być duża, widna, z oknami pełnymi ziół w doniczkach, z dużym stołem, ciepła. Jest mała (właściwie to aneks), jedynym oknem jest okno dachowe, stół jest spory. Jest ciepła, bo ciepłe są meble i kolory. Meble nie są z tych w stylu IKEI, bo mi się to nie podoba.
Ale wszystko przede mną :-) kiedyś jeszcze będę na nowo urządzała parter
choć kuchnia też jest tam mała, ale z oknem. Już mam nawet wizję
ale póki co teściu ma tam dożywocie, więc nie mogę zrobić nic. A nawet i nie chcę.