Ja nie chciałam pomocy po urodzeniu Mai. Teraz też nie. Staram się jak najmniej prosić mamę o przyjazd do mnie, bo wtedy cce mi wszystko robić- gotować, prać, prasować, sprzątać. A potem marudzi, że się narobiła. I znależć niczego nie mogę. Jak już potrzebuję, żeby zajęła się Mają poprostu wiozę ją do babci. Przynajmniej się nie kłócimy wtedy.
Teściowa też nie pomagała, bo prawie nie widziała, a za chwilę raczysko zaatakowało. A z teściem sprawy załatwia mąż, ja już nie wchodzę do niego, bo kurwica mnie bierze jak widzę zasyfione moje dawne mieszkanie.
Dziś mnie teściu znowu wkurzył. Odśnieżył chodnik przy domu, a za furtkę już nie wylazł. Ubiegłej zimy jak robił tak, sama wychodziłam i odśnieżałam, a teraz nie będę. Ten tylko stwierdził, że jak komuś coś się stanie to MY mamy ubezpieczenie oc. No kurka, ja mam, on nie. Pierdzielony, nic nie robi to z samych nudów by odśnieżył, ale nie, bo się przemęczy. Czeka aż mąż wróci z pracy i zrobi. A trzeba odśnieżyć raptem 5 metrów, bo reszta należy do miasta.
To też się wyżaliłam:-)
Mąż wrócił:-) póki co bezpieczny:-)