W pierwszej ciąży nie planowałam porodu rodzinnego.
Kiedy podłączyli mnie pod oxy i zaczęły się skurcze to jakoś tak automatycznie wyszło, że mąż już ze mną został. Wyszło bardzo naturalnie, po prostu dowiózł mi rzeczy i nie czuł w tamtej chwili potrzeby opuszczać pomieszczenia.
Kiedy doszło do partych wyszedł na korytarz. Niestety nie poszło jak trzeba , bo skończyło się CC. I bardzo dobrze, że mąż był w pobliżu bo był pierwszą osobą która ujrzała synka jak został wyciagnięty
ja w tym czasie byłam pod ogólną narkozą.
Teraz sama nie wiem na co się nastawiać.
Jeśli przyjdzie mi rodzić samej to jakoś przeżyje. Jeśli wyjdzie tak, że mąż będzie obok to też nie wpłynie to na nasze małżeństwo.
Trochę mnie dziwi takie rozczulanie nad mężczyznami. Moim zdaniem jak się decydujesz na dziecko to raczej masz świadomość skąd to dziecko wychodzi i że nie znajdziesz go w kapuście.
My jako kobiety mamy znosić niedogodności ciąży, porodu i potem jeszcze połogu a mężczyzna ma być od tego odizolowany bo jest zbyt wrażliwy i zapadnie mu to w pamięć?
Kobiety po porodzie też przeżywają różne traumy i często mają uprzedzenia do seksu.
Wtedy jest łatwiej jak partner ma pogląd na to co przeszłaś i Cię w tym wspiera...