Nie odzywałam się prawie w ogóle od porodu, bo było ze mną bardzo kiepsko... mała w szpitalu przepłakała dwie bite noce... , tak więc, pierwsza noc poród, druga spałam 2h, trzecia 42 min....! Plus pomimo przeciwbólowych po dobie od porodu, krocze bolało mnie, a miejsca szyte w środku .... masakra, czułam wszystko! Byłam w tak kiepskim stanie, że jak mnie lekarze zobaczyli w środę rano, to cały program opieki nade mną zrobili... co godzinę albo lekarz, albo położna u mnie z wizytą byli, zrobiono kąpiel dziecku w środę rano z masażem, żeby się w końcu uspokoiła i zasnęła... jak zasnęła, to spała cały dzień w środę, w nocy zabrano ją ode mnie i przyniesiono tylko na karmienie o 3 i potem po 5tej, bo mała niedojadła i już poprosiłam, żeby mi ją zosatwili. Miałyśmy w czwartek wyjść do domu, ale zdecydowano, że ja jestem w kiepskiej kondycji i zostawili nas do piątku rano. Zawiedziona byłam,bo chciałam do domu, ale ok, przetrwałam.
No i zobacz, przy porodzie miałam przez cały czas faceta przy sobie, w szpitalu był ze mną do rana do 21.00, miałam pokój jednoosobowy z łazienką dla siebie, a i tak psychicznie padłam, trzeba powiedzieć głośno nie dałam rady. Byłam tak przekonana, że coś robiłam źle i dlatego moja córeczka tak płakała...
Ale teraz jest w domu, uspokojona, śpi, je, przybrała już 140 gr i jest cudowna.
@Święta92, a jak Twoje maleństwo i starsza pociecha ?