Większość tych kalkulatorów jest dla 28 dniowych cykli, więc ja bym po prostu odjęła 2 dni od daty jaką Ci taki kalkulator wylicza.
Zazwyczaj to się liczy datę porodu tak, przynajmniej u nas w przychodni:
+ Dodajesz rok do daty ostatniej miesiączki - odejmujesz 3 miesiące + dodajesz 7 dni. (w Twoim przypadku, moim zdaniem nie 7 dni a 5 dni).
ALE to są tylko orientacyjne daty, nie ma co się tym aż tak przejmować. Mało która rodzi idealnie w terminie, normą jest do 2 (czasem nawet w niektórych szpitalach do 3) tygodniu przed terminem i do tygodnia (max 1.5-2) po terminie. Czyli załóżmy, że komuś wypada termin na 14 luty. To porodu się może spodziewać zarówno końcem stycznia już, jak i samiutkim początkiem marca. Nie ma na to reguły
Mi np. nie sprawdziła się data porodu Mikołaja wyżej wymienionym sposobem, bo wychodził mi wtedy 6 października. Ale jak sobie policzyłam - równe 40 tygodnii ciąży wybiło mi 4 października i wtedy właśnie zaczął się poród (a zakończył po północy 5 października).
Natomiast co do dat z usg, to prawie wszystkie wyliczało mi termin dużo dużo wcześniej (Miki spory był dosyć i udawał starszego przez to
). Jedno jedyne usg trafiło z terminem - a było to usg wykonane dopiero w 38 tc, czyli moje ostatnie usg. A tak to tydzień, dwa, a jedno nawet ponad 3 tyg wcześniej mi wyliczało termin niż był.
Nie ma co się aż tak przejmować tym który to tydzień ciąży ani kiedy wypada termin, po prostu wziąć "na oko" orientacyjny termin. Teraz (według wyżej wymienionego sposobu liczenia) wychodzi mi termin na 21 lutego, ale ja obstawiam, że jak będzie wszystko bez komplikacji to się zacznie tak samo jak z Mikim 2 dni wczesniej, czyli 19 lutego. I ja się trzymam wersji, że mój termin porodu to czas 19-21 luty.
Natomiast pierwsze usg wykonane w 6 tc wyliczyło mi na 16 lutego, czyli znów szybciej. Ale terminem z usg się nie sugeruję już. (Według niego Miki byłby wrześniowym, a nie październikowym maluchem ;D).