U nas żelazo i hemoglobina są już na średnim poziomie, ale te mcv i te drugie mc są niziutkie, za małe płytki krwi są przez ten wcześniejszy niedobór żelaza. Jak to mówi lekarz, za mało treściwa ta krew. Podaję już mu 2x dziennie, nie 3 jak wcześniej.
A pamiętam jak w ciąży leżałam na oddziale i w rozmowie z salową powiedziałam, że mam anemię w ciąży. Ona na to, że bardzo trzeba pilnować, żeby mieć żelazo na wysokim poziomie, bo potem te niedobory długo, długo się za dzieckiem ciągną. Rację miała
Też jestem bezrobotna już. W niedzielę skończyła mi się umowa. Nie zabiegałam o przedłużenie, bo na moim stanowisku są tak rozbieżne godziny pracy, że żaden żłobek nie wchodził w grę ani babcia, bo z nią już nie zostawiłabym nawet na 10 minut. My mieszkamy na gospodarstwie rolnym, zawsze tego chciałam, ale nie jest kolorowo jeśli chodzi o pracę tu i opiekę nad dzieckiem. Mieszkam z teściami, oni są okropni, dla nich wszystko jest zawsze źle i to, że "tylko" pomagam (bo mam małe dziecko), a nie urabiam się w pocie czoła jak oni 30 lat temu, już dyskwalifikuje mnie jako przyszłą synową. Mierzę swoje możliwości pomocy poprzez pryzmat opieki nad dzieckiem, tzn jak mam coś zrobić, pomóc, zastanawiam się czy i jak dam radę zrobić to z dzieckiem. A dziadki mają inne zdanie: dla nich powinnam na pierwszym miejscu postawić robotę, a potem ewentualnie zająć się dzieckiem... I już nie wiem, czy to ja się mylę, czy to oni źle myślą
Ja też pochodzę z gospodarstwa i u nas było tak, że mama zawsze miała nas na pierwszym miejscu, a potem całą resztę, stąd też zrozumieć tutejszej postawy nie umiem.
A tak ogólnie podziwiam Was, że macie siłę oddać swoje dzieci do żłobka. Mnie by serce pękło i wcale nie pomaga fakt, że pewnie bawiłby się tam świetnie i byłby zaopiekowany. Po prostu sobie tego nie wyobrażam