Przykro się to wszystko czyta... To mój pierwszy post od dłuższego czasu. Nie afiszowałam się, ale Was podczytywałam, bo chciałam dołączyć do grupy, ale się zwyczajnie bałam. Poprzednia ciąża w 30 tyg zakończona martwym porodem córeczki. Teraz lada dzień będzie I prenatalne i od niego uzależniałam, czy zacznę się angażować, czy też niezbyt.
Niemniej widząc i śledząc od początku ten cały wątek i kłótnie na kilka grup, to się zwyczajnie odechciewa. Dziwne wymagania częstego logowania czy też udzielania się w ogóle nie biorą pod uwagę osób, które może w szpitalu drżą o dziecko już kiedyś jedno straciły albo mają chorego malucha w domu i nie mają czasu na takie rzeczy, a jednak chcą czytać i się pocieszać, że u innych wszystko jest w porządku.
Nie każda ciążą ma szczęśliwy finał, o czym już kilka tu osób się przekonało, a po prenatalnych pewnie cześć wyląduje na wątku o amniopunkcji i co robić dalej. Wtedy też będziecie zakładać prywatny wątek? Czy może dalej pisać, że Wam dzieciaczek umiera na śmiertelną wadę wśród wątków o brzuszkowych sesjach czy też zachciankach na fast foody? Pomyślcie o tym, że wiele jest tu różnorodnych historii i kobiet z doświadczeniami, które z różnych powodów nie piszą postów, ale szukają tu pocieszenia.
Troszkę zrozumienia i otwartości przyda się każdemu. Z życzeniami pokoju i miłości! P.