Ja bym się wyjątkowo nie obraziła jakby się spóźnił z 2 dni i zamiast w niedzielę to przyszedł we wtorek, no ale mogę sobie chcieć. Przyjdzie to przyjdzie.
W ogóle zdałam sobie sprawę jak bardzo myślę, że partner wie to, co ja wiem. Po czwartkowym słabym przyroście popłakałam mu się i powiedziałam, że są wyniki i że się nie udało. I nic nie wyjaśniłam, w ogóle mi to przez myśl nie przeszło. A dzisiaj w dalszej rozmowie wyszło, że on zrozumiał, że po prostu test był wadliwy i że tej ciąży w ogóle nie było. Dzisiaj dopiero zrozumiał o co chodzi… Muszę pamiętać, żeby mu jednak więcej mówić…