Hello hello mamuśki!!
Rodzinka powróciła z Londynu, było cudownie, jak zawsze, kocham to miasto!! Tym razem było jednak inaczej, wiadomo z maleństwem już nie da się tam biegać po tym wielgachnym i mega zatłoczonym mieście, jak wtedy gdy byliśmy tylko we dwoje. Było więc inaczej, ale i tak cudownie.
Przez ten tydzień Amelka nauczyła się rozumieć po angielsku!! To niesamowite, ale rozumie polecenia po angielsku. To pokazuje, jak dziecko ma chłonny umysł. Nasi przyjaciele to rodowici anglicy, cały czas była więc otoczona językiem angielskim, bawiła się z ich kilkuletnim synkiem, który cały czas do niej mówił, więc to działa. Nawet my już zaczęliśmy do niej po anielsku mówić :-)
Pogoda super, słoneczko codziennie, trochę wiatru, ani śladu po typowo angielskiej aurze. Lot zniosła w miarę ok, w drodze powrotnej zaczęła trochę płakać przy lądowaniu i nie dała sobie cycka włożyć, ale potem się uspokoiła. W Londynie udawało jej się zasnąć nawet w metrze!!
Amelka wzbudzała tam sensację, co chwilę ktoś nas zagadywał, jaką to mały śliczną córeczkę, nawet jej zdjęcia robili, no i co chwilę tylko, cute, cute, cute...
Teraz mam do nadrobienia pewnie z milion stron, żeby zobaczyć co u was. Dam radę!! Trzeba się ogarnąć i zakończyć to wakacjowanie w tym roku, gdzie to nas nie było - góry, jezioro, morze, góry jeszcze raz, Londyn, no i ogród babci :-)
Póki co ma już 4 pełne zęby i idą 2 kolejne. Trochę się puszcza na stojąco, ale widzę, że się jeszcze boi. Jedzenie dziecinne jest już beee, za chiny nie chce ruszyć słoiczków, nawet jakbym ją głodem chciała wziąć, to nie ruszy. Ale jedzenie z dorosłego talerza, to i owszem!! Gotuję jej więc bez soli jakieś tam warzywka - brokół, marchew, buraka, mięsko, ziemniaczki, chlebek, dostaje do rączki i je sama. Superowa dziewczynka!!
Pozdrowionka :-)
Rodzinka powróciła z Londynu, było cudownie, jak zawsze, kocham to miasto!! Tym razem było jednak inaczej, wiadomo z maleństwem już nie da się tam biegać po tym wielgachnym i mega zatłoczonym mieście, jak wtedy gdy byliśmy tylko we dwoje. Było więc inaczej, ale i tak cudownie.
Przez ten tydzień Amelka nauczyła się rozumieć po angielsku!! To niesamowite, ale rozumie polecenia po angielsku. To pokazuje, jak dziecko ma chłonny umysł. Nasi przyjaciele to rodowici anglicy, cały czas była więc otoczona językiem angielskim, bawiła się z ich kilkuletnim synkiem, który cały czas do niej mówił, więc to działa. Nawet my już zaczęliśmy do niej po anielsku mówić :-)
Pogoda super, słoneczko codziennie, trochę wiatru, ani śladu po typowo angielskiej aurze. Lot zniosła w miarę ok, w drodze powrotnej zaczęła trochę płakać przy lądowaniu i nie dała sobie cycka włożyć, ale potem się uspokoiła. W Londynie udawało jej się zasnąć nawet w metrze!!
Amelka wzbudzała tam sensację, co chwilę ktoś nas zagadywał, jaką to mały śliczną córeczkę, nawet jej zdjęcia robili, no i co chwilę tylko, cute, cute, cute...
Teraz mam do nadrobienia pewnie z milion stron, żeby zobaczyć co u was. Dam radę!! Trzeba się ogarnąć i zakończyć to wakacjowanie w tym roku, gdzie to nas nie było - góry, jezioro, morze, góry jeszcze raz, Londyn, no i ogród babci :-)
Póki co ma już 4 pełne zęby i idą 2 kolejne. Trochę się puszcza na stojąco, ale widzę, że się jeszcze boi. Jedzenie dziecinne jest już beee, za chiny nie chce ruszyć słoiczków, nawet jakbym ją głodem chciała wziąć, to nie ruszy. Ale jedzenie z dorosłego talerza, to i owszem!! Gotuję jej więc bez soli jakieś tam warzywka - brokół, marchew, buraka, mięsko, ziemniaczki, chlebek, dostaje do rączki i je sama. Superowa dziewczynka!!
Pozdrowionka :-)