reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Listopad 2011

Dzien dobry dziewczynki.
Ja z moim tez ostatnio jak pies z kotem. Pewnie trochę z mojej winy , ale on powinien byc wyrozumiały - a nie jest.

Rozstepy do tej pory mnie omijają. Smaruje sie codziennie Mustella. Może działa. Mam trochę na cyckach ale to z przed ciazy.

Laktator mam elektryczny TT ale no nawet nie wlaczylam. Wyglada jak dojarka dla krów.

Jestem fatalnie przeziebiona, leci mi z nosa i psikam co chwile. Położna radziła przeciwbólowke. Ale na co? Na katar?

Ponko czy ciebie bolal bark? Ja juz 3 dzien mam koszarny ból w lewym barku i szyji. Juz nie daje rady. Mogę spać juz tylko na jednym boku. Boliiii

Sorry ze zalenie sie. Ale gdzie, jak nie tu :-)

Uciekam na gruponowy pedicure. Narescie
 
reklama
Katerinka na czym polega problem. W grudniu złożyłam dokumenty do ubezpieczenia w HDI Gerling, od stycznia 2011 jestem ubezpieczona za urodzenie dziecka przysługuje mi kasa jakieś 2000 zł ale... dla urodzenia jest karencja 10 miesięcy... a ja mam termin na 02-11-2011 więc jest spore ryzyko że urodzę jeszcze w październiku i teraz pytanie czy jeśli zdazy mi się wcześniejszy poród czy to 4 dni czy miesiąc przed terminem to kasa mi przepadnie????
Czy ubezpieczyciel weźmie pod uwagę przewidywany termin porodu(wtedy sie łapię na te pieniądze)
2000 zł piechotą nie chodzi akurat by mi się zwróciło to co na gina przez całą ciąże wydam....
Gola my na razie zrezygnowaliśmy z kredytu choć już poczyniliśmy jakieś kroki, czasy są nie pewne banki myślą tylko by się zabezpieczyć a kredytobiorca na tym nie zyska, a jest to jednak kredyt na długaśne lata, wynajęlismy na razie stancję nie zachwycał ten pomysł, ale wolę tak niż umoczyć na lata. Przeraża, dziś mamy spotkanie z kobietką co ma nam wynajmować mam nadzieje że rozmowy zakończą się owocnie bo już tu nie mogę wytrzymać, nawet ciuszków nie porałam bo ojca zona pali jednego za drugim a ja nie chcę by małemu ciuszki fajkami śmierdziały ... i tak czekam ze wszystkim, dobrze że wyprawkę zawczasu skompletowałam bo teraz to bym miała roboty wszystko na hura załatwiać...
Więc kochana nie martw się aż tak tym kredytem. Są ludzie co maja gorsze warunki od nas wiadomo co swoje to swoje ale pośpiech i zbytnia determinacja tez nie zawsze są wskazane a zwłaszcza gdy czasy tak niespokojne....
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Hej dziewczyny, ja Was podczytuję od samego rana ale strasznie dużo roboty mam, przyszedł koleś z ubezpieczalni oglądać zalaną piwnicę, tylko, że skoro zalanie było 2,5 mca temu to co on chce oglądać. Dwa razy już wysprzątaliśmy tam od tego czasu, jest czyściej niż przed zalaniem i część rzeczy wyrzuciliśmy, bo nam od wilgoci pleśniały.

Winki, ja mam problemy z łopatką bardziej, ale jak się budzę to zawsze mnie któryś bark boli i to na zmianę. Rano ledwo się ruszam za każdym razem. Byłam u ortopedy, on, że normalne, to się nie powinnam martwić, ale leków na to żadnych mi nie dał, no bo w ciąży przecież nic nie wolno.

Współczuję problemów z chłopami. Z moim nie zawsze lekko, ale najgorszy nie jest. Co do wydawania kasy nie skąpi mocno, ale nie jest też super hojny, muszę dużo prosić, żeby mi coś kupił, nawet kurde skarpetki, bo mi się podziurawiły. I nie jest tak, że nie chce wydać kasy, ale nie chce mu się iść do sklepu czy do bankomatu, albo mówi, że na wszystko jest czas i można to zaraz/potem/później załatwić. Kasą rozporządza on, bo on zarabia. I w sumie to rozumiem, ale ja nic nie zarabiam, bo nie miałam legalnej pracy przed ciążą (dawałam korepetycje i było z tego jakieś 1000zł/mc ale im bliżej rozwiązania tym mniej ofert a przecież nie wezmę sobie uczniów jak zaraz muszę powiedzieć im do widzenia). W zamian za to dbam o dom, pilnuję lodówki, płacenia za internet, robię obiad i sprzątam, no ale muszę często mojego mężczyznę przycisnąć, żeby np. podziałał jakoś wiertarką a on leniwy czy zmęczony po pracy i mu się nie chce.
W listopadzie mój A. dostaje pierwszą pensję na nowych warunkach i będziemy mieli w końcu trochę pieniędzy, żeby nie żyć z dnia na dzień, ale martwię się trochę, powiem Wam. To typ faceta, który lubi trzymać swoją kasę i nie lubi wspólnoty majątkowej. Przed ślubem to by najchętniej intercyzę podpisał co dla mnie jest brakiem zaufania, a dla niego znakiem, że jego kasa jest tylko jego. Okej, ale ja nie mam nawet 20zł swoich. Nic nie zarabiam, nawet grosza. Nie dostanę macierzyńskiego, a on zarabia za dużo, żebym dostała stypendium socjalne z uczelni. I ja jeszcze rozumiem, że mieszkamy ze sobą 1,5 roku a przez prawie cały czas miałam jakąś tam swoją kasę i dopiero teraz musi też zadbać o mnie, ale on nie jest odpowiedzialny w wydatkach i NIGDY nie pamięta, że trzeba za coś zapłacić.
Ja przypominam o zeznaniu do skarbówki, płaceniu za internet, o tym, że nie ma nic na obiad i że lepsze będą kanapki niż kolejny obiad w pracy za który trzeba zapłacić. On zarabia, ale nie ma głowy do niczego innego (zwłaszcza, że za tydzień broni magistra i już w ogóle wariuje ze stresu) i wszystko na mojej głowie, ale jednak nie mam pieniędzy i muszę o wszystko prosić, o każdym wydatku przypominać, już nie mówiąc o tym, że teraz są wydatki na dziecko i sama tego wszystkiego nie kupię, a jemu do sklepu daleko, no i "w przyszłym miesiącu" potem "za tydzień" i mamy połowę września a ja za 2 tygodnie chcę mieć WSZYSTKO skompletowane (i mówiłam to od początku ciąży).
Nie chcę wyciągać od niego kasy, nie lubię tego robić (w końcu nie jesteśmy małżeństwem) ale żyjemy ze sobą bez chwilowej myśli o ślubie i chciałabym trochę móc podjąć własnych decyzji bez żadnych konsultacji i wiecznego proszenia o każde 10zł. Zwłaszcza, że na własne pieniądze przez jakiś czas w ogóle nie mogę liczyć.
Kurde, czasem sobie myślę, że jest mega odpowiedzialny, ale tak naprawdę to JA jestem odpowiedzialna, a on tylko się może na mnie wzorować :-D

No, ale jesteśmy silne babki, musimy dać sobie radę, czasem zacisnąć zęby, czasem kopnąć takiego pacana w tyłek i pokazać, że też mamy uczucia, ale damy sobie radę.
Ja też się wygadałam, uff od razu mi lepiej.
 
Bryszka myślę, że możesz zadzwonić do ubezpieczyciela (na polisie powinien być numer twojego agenta) i zapytać czy biorą pod uwagę rzeczywisty termin porodu (ta opcja wydaje mi się prawdopodobna) czy przewidywany. Nie chcę się wymądrzać, także lepiej zasięgnij informacji bezpośrednio w HDI.
Gola może rzeczywiście przeczekacie parę miesięcy i bank będzie bardziej przychylny? My wzięliśmy kredyt na tzw."dziurę w ziemi" i płaciliśmy przez rok odsetki, także nie wiadomo co lepsze.
 
winki wracaj szybko do zdrówka!:)
Bryszka, Angun ciśnienia nie mam, choć wiadomo chciałabym już żyć inaczej, doceniam to co mam i , że mam gdzie z dzieckiem mieszkać. Jestem dobrych myśli, wszystko się poukłada w odpowiednim czasie. Teraz tylko spokój nas ratuje i myślenie już tylko o porodzie i opiece nad maluszkami - staram się chociaż ;-)
 
Bryszka nie chce Cię martwić ale jak ja wysyłam druki roszczeń z tytułu urodzenia dziecka to zawsze muszę podpiąć akt urodzenia- czyli na podstawie tego jest przyznawana kasa. Tak jak pisze Angun najlepiej jak skontaktujesz sie z ubezpieczycielem. Bo generalnie jesli karencja jest 10 miesięczna to październik będzie 10 miesiącem Twojego ubezpieczenia.. no nie wiem. Jedyne czego jestem pewna to to o czym pisałam wczesniej- liczy sie faktyczna data porodu.
Gola dobrze że macie gdzie mieszkac to racja. Rozumiem Twoją sytuację - ja w domu musiałam po wszystkich sprzatać. Mój brat wracał po nocach do domu, robił sobie jedzenie, narobił bałaganu a tata się po mnie wydzierał że nie posprzatałam. Mam nadzieję że uda Wam sie załatwić wszystko tak jakbyście chcieli.
Madzia u nas z kasa jest podobnie. nie ma dzielenia moje-twoje. Fakt faktem mój D. ma jakieś tam zaskórniaczki zawsze ale nic do tego nie mam, niech sobie facet ma. Ale generalnie ja zarządzam kasą i nikt nie ma do nikgo pretensji. Co jakis czas informuje go o stanie naszych kont i tyle.
Katerinka nie wiem czy juz odnalazłaś się do końca w forum- z wcześniejszego Twojego wpisu wywnioskwałam że nie bo na samym wątku głównym mamy 600 stron. Więc na wszelki wypadek podaję Ci linka do wszystkich naszych watków: Listopad 2011 .
Przepraszam ze nie odniosę się do wszystkich ale nie mam za bardzo czasu ostatnio na klikanie z Wami, jedyne was podczytuję... Mam straszny zajob w zyciu ostatnio i boję sie że zrobię krzywde mojej kruszynce tym ciągłym bieganiem...:crazy::crazy:
 
Ostatnia edycja:
Kati te moje bóle krocza to są od ucisku dziecka na szyjkę. Ona sie od dawna pcha na ten świat i tak mnie ciśnie na dole, ze czasami to chodzić nie mogę. Nie jest to ból ani w pachwinach ani w jajnikach tylko tak jakby w pochwie.

nimfii tak tu chodzi o odstawienie Fenoterolu. Lekarz plan miał taki zeby do końca tygodnia odstawić, a jakby nic sie nie działo to w 36/37 tc zdjąć pessar. A czemu tak? Żeby wszystko zdąrzyło się jeszcze naturalnie przygotować do porodu i żebym nie marudziła potem, ze urodzić nie mogę przez leki;-) I tu mnie jego podejście ucieszyło, bo rzeczywiście czytałam na forach jak dziewczyny brały leki do końca a potem urodzić nie mogły, a nawet cesarki miały.
Ale oczywiście nic na siłę. Okazało sie, ze po zmniejszeniu z 4 tabletek na 3 nie czuje sie dobrze, więc na razie nie odstawiamy i kazał jutro przyjść i obada sytuację.
Tak wiec spokojnie, na siłe mi nie odstawi żebym teraz urodziła. Cały czas jesteśmy w kontakcie telefonicznym i jak by co to mam przyjeżdzać do niego.

A jeśli chodzi o Twoją mamę to tak sobie myśle, ze moze jej po prostu cieżko sie z Toba rozstawać i mimo, ze wszystko było juz ustalone, jak przyszło co do czego to przeraziła ja ta sytuacja. Moze obawia sie samotnego mieszkania, będzie tęsknić za Tobą i moze po prostu poczuła się niepotrzebna?
Bo wiesz co ja mam właśnie taki problem z moją mamą. Wiem, ze chce dobrze, ale jest troche zbyt opiekuńcza i przez to często sie kłucimy. A jak tylko wspomnę o tym, że kiedys sie wyprowadziny to ona od razu ma łzy w oczach i zaraz gadka, ze jak to samą ją zostawimy (rodzice są razem i mieszkamy z nimi obojgiem;-)), z kim ona będzie gadać, co ona bedzie robić i jak my sobie poradzimy?

*****************
A u mnie sytuacja wygląda tak: Po ostatniej rozmowie z lekarzem jak mu powiedziałam, ze wieczoram nie najlepiej sie czułam, ale ze to może z wysiłkiem przesadziłam bo juz jest lepiej, wieczorem znowu źle sie czułam, a nic takiego nie robiłam. Brzuch miałam twardy jak kamień, chodzić nie mogłam, wszystko w dole mocniej bolał, a najgorsze to te kłucia w szyjce. Już je miałam i wiem, ze nic dobrego raczej nie zwiastują:baffled: Wczoraj miałam jeszcze raz zadzwonić. Rano było ok, ale jak troche wiecej pochodziłam (dentysta, zakupy) to ledwo szłam, brzuch miałam twardy jak kamień, w kroczu bolało, w krzyżu bolało. Ledwo do auta doszłam. No i dzwonie i mówie jaka sytuacja i ze nie czuje sie z tym pewnie, a on na to, ze przy 3 tabletkach (zmniejszylismy tylko z 4 na 3) to powinnam czuć sie normalnie a nie tak i żeby na razie zostawić leki tak jak są i jutro przyjść sie pokazać, bo on musi zobaczyć co tam się dzieje. miałam iść w poniedziałek ale powiedział, ze woli mnie przed weekendem zobaczyć. Wiec jutro sie okarze co i jak.
 
Cześć Dziewczyny, za mną fatalna noc, fatalne wczorajsze popołudnie i fatalny dzisiejszy poranek. Mój mały próbował się wczoraj "przekręcić" główką w dół i został mi w poprzek na parę godzin a ponieważ brzuch mam trochę inaczej ułożony, to ból był nie do zniesienia, niestety mały wrócił pupą w dół. Ból brzucha został taki jakby mnie ktoś mocno po nim skopał, nie mogłam stać, nie mogłam siedzieć, nie mogłam leżeć. Trochę się nad ranem przespałam, ale obudziłam się znowu z okropnym bólem karku:-( Nie mam siły na nic...
Jeśli chodzi o rozstępy, to ja mam tylko stare, ale całą ciążę się smarowałam balsamem oliwkowym z Ziaji, sama oliwka mi nie pasowała a trzymała mnie kasa, żeby kupić coś lepszego. W każdym razie mi wystarczyło.
Jeśli chodzi o domowe finanse, to w 100% mamy wspólną kasę, wspólne konto, i raczej o wszystkim decydujemy razem, Mój M. jeździł ze mną po wyprawkę dla dziecka i wszystkie zakupy przez internet też z nim omawiałam. Jak sobie kupujemy prezenty to po prostu wiemy na ile możemy sobie w danej chwili pozwolić. Innej sytuacji sobie nie wyobrażam, żebym musiała prosić o pieniądze na cokolwiek.
Madzia dawno Cię nie widziałam, miałam wczoraj pytać czy ktoś wie co się z Tobą dzieje:-)
 
Hej brzuchatki :-)
Ja wpadam tylko na moment niedawno wrocilam ze szpitala wszystko opisalam w odpowiednim watku;-) jestem padnieta i glodna,w nocy spac nie moglam wiec pewnie zjem cos jeszcze i pojde sie polozyc:tak:
winki zdrowka Ci zycze obys jak najszybciej wrocila do formy,czosnek,cieple mleczko i miod stara ale skuteczna metoda ;-):-)
Margana trzymam kciuki zeby wszystko bylo w porzadku i dobrze ze lekarz Cie bedzie widzial juz teraz wiadomo lepiej nie zwlekac.
 
reklama
Margana trzymamy kciukasy za jutrzejszą wizytę! Musi być dobrze.
Cocca to maluszek narobił akrobacji w brzucholu! Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej.
My też z moim D. mamy wspólną kasę, wszystko co potrzebuję kupuję dziecku, właściwie to ja zarządzam kasą i wydatkami, ale D. ma zawsze też swoją kasę w portfelu. U mnie w domu też rodzice zawsze mięli wspólne konto i mama zajmowała się wszystkimi wydatkami, grubsze sprawy - wiadomo konsultowała z ojcem, ale codzienne życie, opłaty - tym zajmowała się mama
 
Do góry