Witajcie maminki!
Wczoraj sporo spałam po południu i efekt jest taki, że dziś wstałam wcześniej. Oczywiście Arti urządził popis kopania, jak leżę na prawym boku, czuje chyba wtedy podparcie po nóżkami i łatwiej nimi sobie "wierzga :-)
Dziewczyny, współczuje Wam problemów z chłopami, ale walczcie o swoje, ja też często nie odpuszczam i wiercę dziurę w brzuchu. Może kiedyś wyjdę na jędzę albo marudę, ale trudno. Im trzeba dosadnie mówić, co myślimy, bo inaczej nie domyślą się sami.
Płacz oczywiście nie pomaga, ja miałam na samym początku ciąży takie akcje, włącznie ze szlochaniem (co mi się wcześniej nie zdarzało), mój mąż mówił wtedy, żebym nie urządzała scen.
Ale nie mogę na niego narzekać, wiadomo, każdy ma jakieś wady. Oboje jesteśmy raczej oszczędni, kasę trzymamy równo, wydatki jakoś dzielą się naturalnie, jak jest jakiś większy, to raz płaci on, raz ja, za zakupy płacę ja, bo ja najczęściej je robię, chyba że razem jakieś większe. Poważniejsze decyzje zawsze ze sobą konsultujemy.
Dużo zmieniło się po ślubie (niektórzy mówią, że nic nie zmienia, a jednak). Wtedy zaczęły się plany kupna mieszkania, starania o kredyt, urządzania naszego wspólnego gniazdka, także to nas jeszcze bardziej zbliżyło do siebie.
Wcześniej razem wynajmowaliśmy kawalerkę i byliśmy szczęśliwi, że nie musimy mieszkać z rodzicami (uważam, że tak najlepiej, jest mniej konfliktów między stronami).
No ale starczy, bo tak nachwaliłam mojego J., żeby zaraz nie odwalił jakiegoś numeru :-) (czasem jak pozwolę mu na imprezę z kolegami, to dosłownie jak pies spuszczony z łańcucha, ostatnio wracał o 4-5, ale wybaczyłam, bo bawił się z bratem, który mieszka w Anglii, opijali pępkowe jego córeczki :-))