kochane, mój ze mną nie był na ani jednej wizycie u lekarza ginekologa, na usg tez nie był. W domu gdy zaczynam coś robić to słowem się nie odezwie, chyba że zacznę sapać i jęczeć to wtedy usłysze " to po co to robisz? Miałaś leżeć", jednak nie wstanie żeby mnie wyręczyć. Oczywiście robi w domu trochę więcej, jeśli powiem, że nie czuję się na siłach wyjść z psem, to on wyjdzie, odpuszcza mi gotowanie obiadów, nie narzeka jeśli jet mieszkanie nieogarnięte. Ale sam z siebie niewiele zrobi. Muszę mu kilka razy powiedzieć, poprosić, żeby zmył naczynia, odkurzył, wyrzucił śmieci... A ile można prosić?
Co do spania- ostatnio staram się przesypiać noce, nie siedzieć przy komputerze i nie robić drzemek w ciągu dnia, więc jest lepiej niż było, ale koszmary też mam konkretne. Dzisiaj na przykład śniło mi się że urodziłam- w 33tc Aleks miał ważyć 1831g i mieć 44cm. I pamiętam, że ledwo urodziłam, pozaszywali mnie, umyli Młodego i wio do domu. I ja w tym domu nie wiedziałam co mam robić, kiedy go karmić, jak przykładać do piersi... Brrr. W dodatku w moim śnie mieliśmy znowu mieszkać z ojcem i konkubiną mojego K. oraz z jego rodzeństwem. Aż byłam zła na siebie za takie sny, bo tylko mi się humor od samego rana zepsuł.
Poza tym zauważyłam, że przez tą ciążę zrobiłam się mało wyrozumiała dla rodziny :/ Aż mi czasem głupio za moje myśli. Na przykład- moja siostra wie, jak wygląda u nas sytuacja finansowa, że ciężko jest, że rodzina mojego K. prawie w ogóle nie utrzymuje z nami kontaktów, o jakimkolwiek wsparciu już nie mówie... 10. miałam urodziny, siostra przyszła, zrobiła obiad ( oczywiście, ja kupiłam produkty) przyniosła lilie i 2 małe atomizery perfum ( jakieś bdb podróbki Kenzo i czegoś jeszcze, kupuje hurtowo, ma kiosk.) i 3 pojemniki na żywność ( w Tesco przeceny były). Oczywiście ucieszyłam się, siorka jeszcze mi powiedziała, że oni teraz też nie za wesoło mają z kasą, w innym wypadku to by jakoś się do łóżeczka dorzuciła, lub coś. Dzisiaj zadzwoniła moja mama, powiedziała mi, że siostra pojechała gdzieś po budę dla kota ( podwórkowiec przybłęda, któego dokarmia i wpuszcza do kiosku, gdy pracuje) za 160 zł. Ja na serio się cieszę, że ona ma dobre serce dla zwierząt, ale takie gadanie, że u nich nie za ciekawie jest, a tutaj nagle prawie 2 stówki na nieswojego kota wydaje... No mówie Wam, gdzieś tam w środku poczułam takie ukłucie żalu, gdyby sytuacja była odwrotna, to ja bym nawet nie pomyślała o czymś takim, z resztą nie raz to ona czegoś potrzebowała, chciała jakiś mój kosmetyk, jakiś mój nowy ciuch ( miałyśmy podobny rozmiar) i nie dało się jej odmówić, bo tak męczyła, póki się ktoś zgodził. Ostatnio na allegro wylicytowałam jej kosmetyki za ok 30 zł + przesyłka ( nówki firmówki, podkłądy, pudry, bronzery, błyszczyki), nawet nie wspomniała nic o wyregulowaniu kasy.
Ech, no widzicie, aż samej ze sobą mi ciężko wytrzymać, jędza się robię i tyle ;P