kilolek
podwójna listopadowa mama
- Dołączył(a)
- 24 Marzec 2007
- Postów
- 11 197
róznie, zalezy od jednostki. Jedni świenie duzo lepiej niz niektóre 7 latki inne kompletnie wcale sobie nie radzą
z drugiej strony tak sobie dzisiaj myslałam, ze jak ja chodizłam do zerówki to szkoła była w starym budynku, kibelek na dworze i bynajmniej nie z porcelanowymi muszlami tylko z dziurami w betonie i jako 6 latek chodzilam do takiego wychodka, równiez w zimie oczywiscie i przezylam i traumy nie mam a dziisiejszy 6latek z moim dzieckiem na czele padlby trupem juz na wejściu, gdyby jakimś cudem przezył traumę ciemnego kibla na dworze to z pewnościa utopilby sie w tej dziurze z szambem juz przy pierwszym podejściu a uraz psychiczny nosilby co najmniej do liceum i pewnie bez psychologa by sie nie obylo. Zrobilismy z tych dzieci takie sieroty i teraz nie wiemy co z nimi poczać, bo swiat w tym szkoly nie jest przygotowany na tai poziom *******owatości. Tylko, ze zmiany w tym zakresie wymagaja czasu a poza tym otoczenie narzuca na nas taki model wychowania. Kiedys to juz bylo skrajne trzymnie pod kloszem, dzisiaj puszczamy raczkę na placu zabaw i jestesmy dumne jak to my dzieci usamodziellniamy pozwalając im buty samemu wiązać. Puszczam dzieci w kaluze a sąsiadki juz zza frani opieka spoleczna strasza. Do czego to wszystko zmeirza, nie wiem ale nie podoba mi się i biorac pod uwagę, ze moi chlopcy są z natury mmaminsynki i *******y to nic samodzielnego z nich z pewnoscia nie wyrośnie
edit: sorki zboczylam z tematu a jeszcze chcialam dodac, ze duzo lepiej radza sobie 6latki jesli sa w klasie ze swoim rocznikim. U nas nie ma tyle mlodszych dzieci by utworzyc dla nich klase i to jest masakra, bo w jednej klasie jest nawet 2 lata róznicy miedzy dziecmi. Jedni plynnie czytają a drudzy maja problemy z przeliczaniem. Jak w wiejskiej szkólce jednoklasowej. Nikt tak na prawde do końce nie korzysta na tyle ile powinien
z drugiej strony tak sobie dzisiaj myslałam, ze jak ja chodizłam do zerówki to szkoła była w starym budynku, kibelek na dworze i bynajmniej nie z porcelanowymi muszlami tylko z dziurami w betonie i jako 6 latek chodzilam do takiego wychodka, równiez w zimie oczywiscie i przezylam i traumy nie mam a dziisiejszy 6latek z moim dzieckiem na czele padlby trupem juz na wejściu, gdyby jakimś cudem przezył traumę ciemnego kibla na dworze to z pewnościa utopilby sie w tej dziurze z szambem juz przy pierwszym podejściu a uraz psychiczny nosilby co najmniej do liceum i pewnie bez psychologa by sie nie obylo. Zrobilismy z tych dzieci takie sieroty i teraz nie wiemy co z nimi poczać, bo swiat w tym szkoly nie jest przygotowany na tai poziom *******owatości. Tylko, ze zmiany w tym zakresie wymagaja czasu a poza tym otoczenie narzuca na nas taki model wychowania. Kiedys to juz bylo skrajne trzymnie pod kloszem, dzisiaj puszczamy raczkę na placu zabaw i jestesmy dumne jak to my dzieci usamodziellniamy pozwalając im buty samemu wiązać. Puszczam dzieci w kaluze a sąsiadki juz zza frani opieka spoleczna strasza. Do czego to wszystko zmeirza, nie wiem ale nie podoba mi się i biorac pod uwagę, ze moi chlopcy są z natury mmaminsynki i *******y to nic samodzielnego z nich z pewnoscia nie wyrośnie
edit: sorki zboczylam z tematu a jeszcze chcialam dodac, ze duzo lepiej radza sobie 6latki jesli sa w klasie ze swoim rocznikim. U nas nie ma tyle mlodszych dzieci by utworzyc dla nich klase i to jest masakra, bo w jednej klasie jest nawet 2 lata róznicy miedzy dziecmi. Jedni plynnie czytają a drudzy maja problemy z przeliczaniem. Jak w wiejskiej szkólce jednoklasowej. Nikt tak na prawde do końce nie korzysta na tyle ile powinien
Ostatnia edycja: