Umm tak Was czytam i ciesze sie ze zupełnie inaczej niż niektóre z Was odczuwam ten błogosławiony stan. Fakt przytyłam 15 kg - pilnujący tego co jem i jedząc zdrowo. Tez puchną mi nogi i ręce, boki mnie kręgosłup, mam zgagę ale to wszystko jest w tym momencie mało ważne, teraz mysle tylko o tym aby urodzić zdrowego synka. Codziennie wstaje o 7 rano, zajmuje sie całym domem- teraz bliżej juz końca ciazy wysprzatalam całe mieszkanie (umykał okna, powiesilam firsnki, generalne porządki w polkach itp.) , codziennie chodzę na 2 godzinny spacer z moimi psami, a po za tym własnymi siłami z mężem robimy ogród ( posadzilimy w ciagu dwóch tygodni ponad 100 tuji). Ciesze sie każdym dniem bycia w ciazy. Moj maz pracuje dużo wiec wszystkie obowiązki domowe spadaj na mnie i nie mam mu tego za złe bo nie jest robotem. Nie marudzę bo nie ma po co- cały świat nie stanie na głowie bo my jesteśmy w ciazy. Nie mozna wiecznego marudzenia tłumaczyć tylko hormonami. Inne kobiety przykute są do łóżka cała ciąże a i tak cieszą sie każdym dniem. Wiec kobity weźcie sie w garść bo jak urodzicie wcale nie będzie łatwiej :-)