Dziewczyny pocieszcie...
Mam taki charakter ze wiecznie sie martwie. Moze to głupie ale mam np tak ze cos jest nie tak u mojej mamy np ma zły dzien czy jakiś problem, u brata to samo nie ma humoru albo cos odwali ja juz sie martwie przejmuje...nie umiem tego jakoś ominąć wiadomo ze to rodzina wiec ich kocham ale to jest takie silne ze nie daje mi spokoju i aż mnie to czasami denerwuje bo pół dnia sie zamartwiam ze u nich cos tam... Myślicie ze jak urodzę małego to mi to przejdzie? Tzn on bedzie najważniejszy a reszta bedzie na drugim miejscu? Powiem Wam ze meczy mnie to strasznie psychicznie....
Chyba trochę chaotycznie napisałam nie wiem czy mnie zrozumialyscie.
Taki mnie dol złapał...zawsze martwie sie problemami wszystkich dookoła i nie umiem jakoś tego ogarnąć w głowie zeby było mi łatwiej...
Któraś pytała czemu Maz na takim minusie czy to hormony czy on tak faktycznie...
Ogolnie jest najkochańszy i wspaniały i kocham go bardzo to cudowny facet, nieskromnie powiem ze czuje ze mam szczęście ze trafiłam na takiego ale wkurza mnie ostatnio okrutnie i to chyba wina hormonów jednak
podświadomie moze i on sie trochę stresuje tym jaka zmiana nas czeka po przyjściu dziecka na świat...
Sent from my iPhone using Forum BabyBoom mobile app