kropa501
Fanka BB :)
sasanko, dzięki za zaintereosowanie. Radek lepiej o tyle, że już nie gorączkuje i chyba mniej boli go gardło. Za to niestety jak tylko się położy, dusi go okropny kaszel - położony na drzemkę dziś w dzień nie dał rady i mało nie zwymiotował Podobnie noce, więc jest niedospany i marudzi Ja też niedospana, bo większa część nocy z powodu tych duszności śpi ze mną, a strasznie się przy tym rzuca, więc jest ciężko Widziałam się dziś z pediatrą i kazała obserwować, czy się angina nie wywiązała, bo to podobno częste powikłanie, a wtedy trzebaby antybiotyk Do tego wyszła wczoraj górna czwórka, ale na razie tak do połowy... Nic nie je, a jest głodny, i tak w kółko Najgorzej że to cholerstwo jest wirusowe, a ja nie mam pojęcia, gdzie i od kogo on to złapał...
eijf, na życzenie rodzącej to tylko w prywatnych "klinikach" nastawionych na takie właśnie szybkie porody. Normalnie to też jest duży nacisk na poród naturalny. Podejrzewam, że jakbyś poszukała u siebie w prywatnych szpitalach, to pewnie też byś znalazła. A życzą sobie (bez obrazy sasanko) dziewczyny, które albo nie miały CC, albo powikłań po CC... Mi się też wydawało, ze to takie super rozwiązanie. Krwotok po operacji i dochodzenie do siebie przez prawie 3 tygodnie (omdlenia, problemy z ciśnieniem) skutecznie mnie z miłości do CC wyleczyły. Szlag mnie trafiał, jak dziewczyny po SN śmigały już następnego dnia, a ja przez pierwsze dwa tygodnie praktycznie nie mogłam dziecka nosić, bo mdlałam... Najlepsze zresztą i tak było po porodzie, jak mi szukali krwi, podłączali do miliona kroplówek, kręcili głową z politowaniem, wzywali co chwilę lekarza i pytali, czy jakby w nocy "coś się ze mną działo" to mąż przyjedzie do dziecka, czy zabierać na noworodki...
eijf, na życzenie rodzącej to tylko w prywatnych "klinikach" nastawionych na takie właśnie szybkie porody. Normalnie to też jest duży nacisk na poród naturalny. Podejrzewam, że jakbyś poszukała u siebie w prywatnych szpitalach, to pewnie też byś znalazła. A życzą sobie (bez obrazy sasanko) dziewczyny, które albo nie miały CC, albo powikłań po CC... Mi się też wydawało, ze to takie super rozwiązanie. Krwotok po operacji i dochodzenie do siebie przez prawie 3 tygodnie (omdlenia, problemy z ciśnieniem) skutecznie mnie z miłości do CC wyleczyły. Szlag mnie trafiał, jak dziewczyny po SN śmigały już następnego dnia, a ja przez pierwsze dwa tygodnie praktycznie nie mogłam dziecka nosić, bo mdlałam... Najlepsze zresztą i tak było po porodzie, jak mi szukali krwi, podłączali do miliona kroplówek, kręcili głową z politowaniem, wzywali co chwilę lekarza i pytali, czy jakby w nocy "coś się ze mną działo" to mąż przyjedzie do dziecka, czy zabierać na noworodki...