Joaszka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2009
- Postów
- 2 544
to i ja się wypowiem choć nie będę komentować ani tego co napisała eijf i sasanka o planowaniu ciąży...
odniosę się tylko do chęci posiadania 2 dziecka (dostanie mi się pewnie, ale mam w nosie)..
otóż ja nie planuję drugiego i już. Po prostu nie mam ochoty znów przeżywać tego wszystkiego od nowa-nieprzespanych nocy, problemów różnego rodzaju.
Nie jest to wina dziecka, ale pośrednio jego pojawienie się miało duży wpływ na moją obecną sytuację, i niestety nie na lepsze...
Decyzja u urodzeniu pośrednio wpłynęła na to, że jestem bez pracy, a także na to, że są problemy w małżeństwie (tu nie tyle samo dziecko, ale np. fakt, że jak człowiek jest niewyspany-to zły, jak zły to wiadomo...jak zmęczony, to też nie ma ochoty na wiele rzeczy, a jak się nie uprawia seksu, to niestety, ale w małżeństwie może pojawić się kryzys). Dodatkowo ściny z teściową, odmienne zdanie w niektórych kwestiach dotyczących opieki, wychowania nad dzieckiem i efekt taki, że z M nie umiemy się dogadać...
Wiem, że wszyscy napiszą, że to nie wina dziecka, że problem leży w nas, ale gdyby nie było Zuzi, to byłoby inaczej...
Kocham ją nad życie i bardzo się cieszę, że ją mam. Ale nic nie poradzę na to, że czasem tęsknię za dawnym życiem, czasem na dobrą książkę, spaniem do południa, itp.
Zaraz się wszyscy rzucą, że egoistka ze mnie, że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci, itp.itd.
No ale jest jak jest, i nie mam ochoty drugi raz tego przechodzić. U nas niestety dziecko wpłynęło tak negatywnie na związek, że nawet z czysto prozaicznego powodu drugiego nie będzie, bo dzieci nie przynosi bocian, a do zapłodnienia nie dochodzi wiatropylnie...
Bez sensu jest się "kłócić" o takie rzeczy (Eijf i sasanka). Każda ma prawo sobie robić, myśleć, co i jak chce...
Komentować można, ale nie w formie ataku.
A już dyskusja nad tortem marcepanowym a jakimś tam innym...Nie chodzi mi o sam fakt dyskusji, ale o jej ton...
Za przeproszeniem-jak ktoś ma ochotę to niech sobie i z kozich bobków zrobi.
a co do np. faktu,że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci i dałyby wszystko, żeby je mieć-są też takie, co nie chcą mieć, i takie ich święte prawo.
Zawsze było, jest i będzie tak, że inni mają gorzej, ale są też tacy, co mają lepiej. I nie wiem dla czego zawsze jak ktoś czegoś więcej chce od życia, to zawsze słyszy:inni mają gorzej...
I ja chyba jestem jakaś inna, ale ja bardzo się cieszyłam, że końcówka ciąży przypadła na lato. Nie musiałam wciągać kozaków, motać szalików, grubych kurtek, tylko zakładałam legginsy, jakąś tunikę i japonki i poszła:-)Nie puchłam, wcale nie było mi ciężko, więc nie mogę narzekać.
Generalnie w ciąży mogę być non stop, jeśli miała by przebiegać tak jak pierwsza, poród też ok, tylko już po pojawieniu się dziecka niestety o wiele gorzej:-(
odniosę się tylko do chęci posiadania 2 dziecka (dostanie mi się pewnie, ale mam w nosie)..
otóż ja nie planuję drugiego i już. Po prostu nie mam ochoty znów przeżywać tego wszystkiego od nowa-nieprzespanych nocy, problemów różnego rodzaju.
Nie jest to wina dziecka, ale pośrednio jego pojawienie się miało duży wpływ na moją obecną sytuację, i niestety nie na lepsze...
Decyzja u urodzeniu pośrednio wpłynęła na to, że jestem bez pracy, a także na to, że są problemy w małżeństwie (tu nie tyle samo dziecko, ale np. fakt, że jak człowiek jest niewyspany-to zły, jak zły to wiadomo...jak zmęczony, to też nie ma ochoty na wiele rzeczy, a jak się nie uprawia seksu, to niestety, ale w małżeństwie może pojawić się kryzys). Dodatkowo ściny z teściową, odmienne zdanie w niektórych kwestiach dotyczących opieki, wychowania nad dzieckiem i efekt taki, że z M nie umiemy się dogadać...
Wiem, że wszyscy napiszą, że to nie wina dziecka, że problem leży w nas, ale gdyby nie było Zuzi, to byłoby inaczej...
Kocham ją nad życie i bardzo się cieszę, że ją mam. Ale nic nie poradzę na to, że czasem tęsknię za dawnym życiem, czasem na dobrą książkę, spaniem do południa, itp.
Zaraz się wszyscy rzucą, że egoistka ze mnie, że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci, itp.itd.
No ale jest jak jest, i nie mam ochoty drugi raz tego przechodzić. U nas niestety dziecko wpłynęło tak negatywnie na związek, że nawet z czysto prozaicznego powodu drugiego nie będzie, bo dzieci nie przynosi bocian, a do zapłodnienia nie dochodzi wiatropylnie...
Bez sensu jest się "kłócić" o takie rzeczy (Eijf i sasanka). Każda ma prawo sobie robić, myśleć, co i jak chce...
Komentować można, ale nie w formie ataku.
A już dyskusja nad tortem marcepanowym a jakimś tam innym...Nie chodzi mi o sam fakt dyskusji, ale o jej ton...
Za przeproszeniem-jak ktoś ma ochotę to niech sobie i z kozich bobków zrobi.
a co do np. faktu,że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci i dałyby wszystko, żeby je mieć-są też takie, co nie chcą mieć, i takie ich święte prawo.
Zawsze było, jest i będzie tak, że inni mają gorzej, ale są też tacy, co mają lepiej. I nie wiem dla czego zawsze jak ktoś czegoś więcej chce od życia, to zawsze słyszy:inni mają gorzej...
I ja chyba jestem jakaś inna, ale ja bardzo się cieszyłam, że końcówka ciąży przypadła na lato. Nie musiałam wciągać kozaków, motać szalików, grubych kurtek, tylko zakładałam legginsy, jakąś tunikę i japonki i poszła:-)Nie puchłam, wcale nie było mi ciężko, więc nie mogę narzekać.
Generalnie w ciąży mogę być non stop, jeśli miała by przebiegać tak jak pierwsza, poród też ok, tylko już po pojawieniu się dziecka niestety o wiele gorzej:-(
Ostatnia edycja: