reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipiec 2010

to i ja się wypowiem choć nie będę komentować ani tego co napisała eijf i sasanka o planowaniu ciąży...
odniosę się tylko do chęci posiadania 2 dziecka (dostanie mi się pewnie, ale mam w nosie)..
otóż ja nie planuję drugiego i już. Po prostu nie mam ochoty znów przeżywać tego wszystkiego od nowa-nieprzespanych nocy, problemów różnego rodzaju.
Nie jest to wina dziecka, ale pośrednio jego pojawienie się miało duży wpływ na moją obecną sytuację, i niestety nie na lepsze...
Decyzja u urodzeniu pośrednio wpłynęła na to, że jestem bez pracy, a także na to, że są problemy w małżeństwie (tu nie tyle samo dziecko, ale np. fakt, że jak człowiek jest niewyspany-to zły, jak zły to wiadomo...jak zmęczony, to też nie ma ochoty na wiele rzeczy, a jak się nie uprawia seksu, to niestety, ale w małżeństwie może pojawić się kryzys). Dodatkowo ściny z teściową, odmienne zdanie w niektórych kwestiach dotyczących opieki, wychowania nad dzieckiem i efekt taki, że z M nie umiemy się dogadać...

Wiem, że wszyscy napiszą, że to nie wina dziecka, że problem leży w nas, ale gdyby nie było Zuzi, to byłoby inaczej...

Kocham ją nad życie i bardzo się cieszę, że ją mam. Ale nic nie poradzę na to, że czasem tęsknię za dawnym życiem, czasem na dobrą książkę, spaniem do południa, itp.

Zaraz się wszyscy rzucą, że egoistka ze mnie, że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci, itp.itd.

No ale jest jak jest, i nie mam ochoty drugi raz tego przechodzić. U nas niestety dziecko wpłynęło tak negatywnie na związek, że nawet z czysto prozaicznego powodu drugiego nie będzie, bo dzieci nie przynosi bocian, a do zapłodnienia nie dochodzi wiatropylnie...


Bez sensu jest się "kłócić" o takie rzeczy (Eijf i sasanka). Każda ma prawo sobie robić, myśleć, co i jak chce...
Komentować można, ale nie w formie ataku.

A już dyskusja nad tortem marcepanowym a jakimś tam innym...Nie chodzi mi o sam fakt dyskusji, ale o jej ton...
Za przeproszeniem-jak ktoś ma ochotę to niech sobie i z kozich bobków zrobi.

a co do np. faktu,że niektóre kobiety nie mogą mieć dzieci i dałyby wszystko, żeby je mieć-są też takie, co nie chcą mieć, i takie ich święte prawo.
Zawsze było, jest i będzie tak, że inni mają gorzej, ale są też tacy, co mają lepiej. I nie wiem dla czego zawsze jak ktoś czegoś więcej chce od życia, to zawsze słyszy:inni mają gorzej...


I ja chyba jestem jakaś inna, ale ja bardzo się cieszyłam, że końcówka ciąży przypadła na lato. Nie musiałam wciągać kozaków, motać szalików, grubych kurtek, tylko zakładałam legginsy, jakąś tunikę i japonki i poszła:-)Nie puchłam, wcale nie było mi ciężko, więc nie mogę narzekać.
Generalnie w ciąży mogę być non stop, jeśli miała by przebiegać tak jak pierwsza, poród też ok, tylko już po pojawieniu się dziecka niestety o wiele gorzej:-(
 
Ostatnia edycja:
reklama
to ja z innej beczki...

!!! HURRAAAA !!! Wyprzedaże się zaczęły!:-)

Właśnie się wypuściłam do centrum handlowego i mam nowe spodnie, dwie bluzki i dwa cieniutkie sweterki i.......... iiii absolutnie nic dla Gosi!!! Moja mama byłaby ze mnie dumna, ciągle mi marudzi, żebym nie kupowała tyle dziecku, tylko sobie:-)
 
Hej dziewczyny, nie obrażajcie się i nie kłoccie proszę!

jak widzicie, moja Pola wczoraj skończyla roczek, ale neistety urodzinek nei bylo! moi rodzice wrócili z wakacji przeziębieni i niestety nei mogliby przybyc, tak wiec urodzinki beda za tydzien. w sobotę dla znajomych a dla rodziny w niedzielę. bardzo nam bylo przykro, ze musielismy przelozyc, ale co zrobic. babcia piszczala, ze chce byc na urodzinkach, wiec przelozylismy. drudzy dziadkowie zadowoleni, ze dluzej na wyjezdzie mogli byc, bo by musieli wrocic wczesniej. tylko ja sobie wyobrazilam, ze pierwsze urodzinki beda w dzien urodzin, bo to sobota na dodatek, a tu klops. dobrze, ze zadnego torta nei zamowilam (nei pisze z czego, bo jeszcze oberwę, hehe) ale tak powaznie, to ja kupilam ladna swieczkę z partybox (dzieki Joaszka)i tort bedzie nawet bez zadnych napisow, tylko swieczka

i chyba w ramach oszczednosci reszte ciast upiekę. nei zebym byla jakąś super cukeirniczka,ale jakas szarlotkę chyba dam radę. za czasow meiszkania z rodzicami co sobotę mamie pomagalam peic. albo z jej przepisow pieklam. wiec chyba ta zdolnosc ejst do odzyskania, mam nadzieje

co do dziecka, to owszem, jest ruchliwe jak szalone, dzisiaj się poslizgnela przy opieraniu o stolik szklany i tak rabnela buzka, ze ma na policzku wielkiego fioletowego siniaka, bidulka. muszę kupic jakas masc zeby szybciej zeszlo. no i szklany stolik bedzie wyniesiony out z salonu, nei wiem tylko dokąd.

a teraz temat, ktory najbardziej mnie poruszl do zabrania glosu, czyli dziecko. ja jestem tak rozdarta meidzy chcieniem a niechcieniem, ze szok. moze niektore z Was pameitaja, ze w lutym poronilam. gdyby to sie nei stalo, to w sierpniu POla mialaby rodzenstwo. bardzo mi bylo przykro ze tak sie stalo, ale teraz ciezko nam podjac decyzje, zeby znow sie starac. moj B myslal, ze ja zaraz bede naciskac zeby miec znowu dziecko, ale ja troche ta ciaza bylam przerazona i nie wyobrazalam sobie, jak to z taka dwojka ma byc.

teraz sie boje, ze faktycznie sobie nei poradze za bardzo, boje sie nieprzespanych nocy, boje sie, ze ciaze bede miec znow fatalna (odklejanie kosmowki, lezenie, wymioty, galopujaca anemię). boję sie o swoj stan zdrowia, bo choruję przewlekle i ciagle wisi nade mna operacja jelit.

ale z drugiej strony tak bardzo kocham POlę, ze chcialabym meic jeszcze dzieci, zeby je kochac. DLa mnei ten rok byl ciezki- tak jak dla Was- ale tez cudowny. I mimo zmeczenia i znacznego pogorszenia stopy zyciowej (moja praca przeklada sie bezposrednio na moje zarobki, im mniej pracuje, tym mniej mamy kasy)- chcialabym miec jeszcze dziecko

moj maz tez sie zastanawia, z jednej strony boi się o finanse naszej rodziny i to, ze jeszcze bedzie mniej pieniedzy, ale z drugiej strony, jak mowię, ze POla bedzie jedynaczka, to tez mu sie to nie podoba

a Pola- uwielbia inne dzieci. mamy wrpawdzie kuzynostwo- o pol roku mlodsza kuzynke i o 2 lata starszego kuzyna, ale oni meiszkaja na drugim koncu miasta i widzimy ich 2 razy w meisziacu. my meiszkamy w dosc rozleglej wsi, gdzie sa wprawdzie male dzieci, ale nie bezposrednio obok i nie w Poli wieku.

Tak wiec chcialabym miec dziecko dla nas i rodzenstwo dla Poli

a jeszcze z 3 strony, to faktycznie na nasze malzenstwo na pewno posiadanie dziecka nie podzialalo zbawiennie. bylismy przyzwyczajeni do tego, ze robimy co chemy i kedy chcemy, mamy czas dla siebie i na wlasne hobby. a tu nagle zonk. bylo wiec sporo pretensji moich, ze on mi nie pomaga, jego zdziwienia, ze czego ja chce, skoro przewija i karmi. teraz jest ok, ale pierwsze pol roku to byl koszmar.

tak wiec ja tez mam dylematy, ale mysle, ze jak skoncze brac leki na alergie za meisiac to zaczniemy o dziecku nie tylko myslec, ale sie starac

a co do lata to dla mnie fajna byla pora roku na rodzenie i dla malej na przyjscie na swiat. nei trzeba bylo się ani jej za duzo ubierac. tak wiec bylabym zadowolona majac drugie dziecko w lipcu

ufff to chyba najdluzszy moj post!!! ale jakze wazne tematy są na forum poruszane:)
 
Hej dziewczyny!
U mnie dzis sliczna pogoda:)ostatnio tylko deszcz byl.
Mysle ze wiele z nas ma dylemat o drugim dziecku.Ja osobiscie jestem rozdarta.Moj partner bardzo chce.Mowi ze nawet sni mu sie druga corka.Z jednej strony chcialabym dla mojego dziecka rodzenstwo, ale z drugiej to jest duze poswiecenie i duza odmiana w zyciu.Konczy sie nasza wolnosc.Mysle ze najgorsze sa dwa pierwsz lata, dziecko wymaga najwiecej opieki.Pozniej juz troche lepiej,dziecko staje sie bardziej samodzielne.Jednak dalej wymaga naszego zaangazowania.
U mnie w zwiazku tez sie pogorszylo.Jest to glownie z mojej winy.Stalam sie bardziej marudna.Ciagle mam zal do swojego ze mi nie pomaga (chpc pomaga,tylko musze go czasem pogonic)Mysle ze wszytko wynika z codziennej rutyny, z tego ze moje zycie zrobilo sie bardziej monotonne.
Dziewczyny,czy ktoras z was karmi jeszcze piersia.Ja maja Amelke karmie dwa razy.Nad ranem i przed snem, po kapieli.Najgorsze jest odzwyczajanie wieczorne.PO PROSTU USYPIACZ.Moze macie jakies sposoby.ciesze sie ze udalo mi od okolo 2 tyg.odzwyczaic od karmienia w nocy
pozdrawiam
 
hej
ja tak na szybko -bo dziś już czasu nie mam...strasznie jestem zmęczona.
wpadłam zobaczyć tylko co u Was...??? a tu tyle postów-jak nigdy. ;)

Madziulek30-ja synka jak karmiłam to odzwyczajałam musztardą...smarowałam cycka musztardą i on nie chciał bo strasznie się krzywił jak ją posmakował.
a na usypianie nocne,po kąpieli to zrobiliśmy tak że ja wychodziłam na dół a on-(czyt.maż) ;))) usypiał...przez kilka pierwszych dni młody był marudny i płakał ale z każdym kolejnym wieczorem...i usypianiem było coraz lepiej...karmiłam go rok i dwa miesiące.
nie wiem jak teraz z Natką nam pójdzie???? bo ona strasznei za mną....i jeszcze karmię ją ale tylko po kąpieli przed snem.I też jakoś będę kończyć niedługo...chcę podobnie jak Kubę karmić -tylko że z nią mam już mniej pokarmu.

dobra ja uciekam...
jutro zaczynamy remont kuchni...
ale napiszę kilka słów...

edytowałam -bo napisałam on....i śmiesznie wyszło ;)))))
 
Ostatnia edycja:
madziulek ja karmię piersią tak jak ty, tj. rano i wieczorem. Do niedawna wieczorne karmienie było usypiaczem. Cycek robił za smoczka.
Teraz metodą małych kroczków chcę zakończyć w ogóle cycanie.
Rano nie będzie problemu, bo już wcześniej zmieniałam kolejność, tj. czy pierwszy cyc, czy śniadanko., więc myślę, że jakoś brak cyca zaakceptuje.
Wieczorem natomiast sprawa trudniejsza, karmię przed spaniem jak dawniej, ale jak tylko skończy się mleko, kładę małą obok siebie (na razie w naszym łóżku, później w jej łóżeczku), głaskam ją, trzymam za fraki, żeby nie turlała się po łóżku i czekam, aż zaśnie. Początki były trudne, tydz. temu darła się bite pół godz. Teraz tylko zakwili i jakoś tam zaśnie samodzielnie. Czasami zaśnięcie zajmuje jej 5 min. czasami pół godz., ale przynajmniej nie drze się.

sasanka ja też końcówkę ciąży miałam nieciekawą. Bardzo puchłam, miałam wielki brzuch, chodziłam jak parowóz. Ktoś tu pisał, że optymalnie jest urodzić w maju, też tak myślę. Wtedy mama ma spokojną końcówkę ciąży, a dzidziuś piękną pogodę na spacery.



co do kwestii małżeńskich po urodzeniu dziecka, u nas pewne rzeczy zmieniły się na gorsze, inne na lepsze. Myślę, że tak czy siak kłócilibyśmy się o to, czy o tamto. Nie byłoby dziecka, byłyby inne powody do sporów. Natomiast sam fakt posiadania dziecka spaja nasz związek. Staliśmy się rodziną, jak coś planujemy, czy podejmujemy jakieś decyzję, chcemy, żeby były najlepsze dla naszej rodziny, żeby Gosia była szczęśliwa. Staliśmy się mniej samolubni, dajemy więcej z siebie, wspieramy się wzajemnie. Więc końcowy rachunek jest na plus. A, że zazgrzyta teraz tam, gdzie dotychczas nie zgrzytało.... cóż, takie życie.
 
U nas Zuzia sama się odstawia od cyca...i mam mieszane uczucia-cieszę się i żal mi.
Jakoś tak wyszło, że już od ok. miesiąca czasem się przebudzi ok.22 i daję jej wtedy cyca, albo śpi całą noc i nie dostaje, a w dzień już zupełnie nie chce....
Piersi mam brzydkie-szybko i dużo schudłam, a do tego jedna o 2 rozmiary mniejsza- bo karmiłam jedną (tak jakoś wyszło)...No i liczę, że jak karmić przestanę to się w miarę wyrówna
 
A ja nadal mocno przywiązana do Zuzi z cycem... dość często dojada cycem chociaż normalnego jedzonka wcina bardzo dużo...
więc karmienia (albo może prędzej pojenia) są dość częste, woli mleczko niż soki i wodę... ) karmię tak solidnie pośniadaniu - do snu około 10 i po obiedzie czasem... i wieczorem o 19 lub 21 do snu po kolacji. ona musi i już :baffled: dziecko sie do mnie dobiera wtedy bardziej niz kiedykolwiek mąż.. szarpie mnie za bluzkę. Więc muszę dać. ale coraz częściej robi dłuższe przerwy. Tyle że w nocy budzi się 2-3 razy na cyca-przytulenie...
a ostatnie kilka dni o północy ma kryzys i nie chce dalej spać sama, budzi się i odkładam ją kilkanaście razy do łóżeczka a ona za każdym razem po chwili rozgląda sie szukająć mnie obok... a wzięta do naszego łóżka śpi smacznie, choć też macha rękami i nogami :confused: może to te ząbki co idą...
 
Joaszka - ja w ciąży spałam tylko na lewym boku, bo słyszałam, że wtedy najlepiej odżywiane jest dziecko. No, ale tak się odżywiała, że urodziła się z hipotrofią :-D
Motylku- u na to samo. Jakiś nocny kryzys ze spaniem. Dzisiaj już nie wytrzymałam i wzięłam do łóżka. Od razu zasnęła. Jak już widziałam, że mocno śpi przeniosłam do łóżeczka i się obudziła. Nie wiem, co się z nią dzieje, bo zawsze ładnie spała w swoim łóżeczku... Mam nadzieję, że to minie. Gratuluję tak długiego karmienia. Nina się odstawiła w 6 m-cu.
Lecę, bo czasu mało. Miałam wolną chwilę na herbatę. Zaraz M z Niną wrócą i będzie piekł próbny tort. Zobaczę, jak wygląda i dokupię dekorację.
Uciekam. Paaa
 
reklama
Joaszka-rozmiarem piersi,a właściwie tym że jedna różni się od drugiej,nie przejmuj się.-wszystko wróci do normy jak przestaniesz karmić...no może nie tak od razu ale dość szybko -przynajmniej tak było u mnie.Synek upodobał sobie tylko jedną pierś prawą...tylko z niej jadł...na początku ściągałam z lewej sama...a potem to mleko już tak nie napływało.jak skończyłam karmić wszystko się uregulowało.za to teraz młoda...opylała dwie i jeszcze jej było mało.A piersi...hmmmm....już nigdy nie będą takie jak przed ciążą...no może teraz brodawki są ładniejsze... ;)))))
Sasanka-u nas też obraza na jedzenie....wiesz...tak sobie myślę że to może wina ząbków...zaglądałam młodej do paszczy i wychodzi jej (chyba) 4 górna....bo widać takie małe różki 3 a w środku zarośnięte jeszcze dziąsłem.Może to jest przyczyna tego niejedzenia????
też mnie to wkurza bo zrobię jej obiad....a ta nic....zaraz ręką odgania łyżkę albo widelec...
ale co ciekawe jak dostanie na śniadanię kanapkę (kroję jej w taką małą kostkę) to większość tego zjada...Tylko obiady jakoś jej nie wchodzą.... ;( -może tak jak piszesz to przejściowe....
U mojego synka natomiast po takiej przerwie na niejedzenie...zostało mu...to że teraz nie lubi warzyw i owoców...muszę mu kamuflować w sosach...pierogach...itp.

a tak to HEY -bo się nie przywitałam....

poruszałyście ostatnio temat...2 dziecka.

U nas było tak że chcieliśmy od razu..tzn.żeby było tak 2-3 lata różnicy.
KUba urodził się zimą (grudzień) co do pory roku...hm...pierwsze 2 tyg.siedzieliśmy w domu bo było strasznie zimno...więc chyba nie polecam rodzić zimową porą....choć plusem było to że już na wiosnę wyjechałam z takim bobaskiem w wózku...
Potem zaplanowaliśmy kolejną dzidzię...ale poroniłam...musieliśmy odczekać minimum 3 miesiące. (3 cykle) po zabiegu.I tak zrobiliśmy...
I znów byłam w ciąży -no i urodziła sie Natka w lipcu.
moje ciąże od początku były pod ciągłą opieką lekarską...od 6 tyg.przy obydwu plamiłam...brałam leki na podtrzymanie,musiałam się oszczędząć...
ale udało się...nie żałuję...choć było ciężko...zwłaszcza jak już z Natką w zaawansowanej ciąży musiałam sie też Kubusiem opiekować-nikt mi nie pomagał...mieszkamy sami...teście i rodzice nie mieszkają nawet w tej samej miejscowości co my.Wszystko sama robiłam jak mój mąż był w pracy.
Powiem Wam że fajnie jest patrzeć jak teraz jak oni sie razem wygłupiają...(choć jest i tak że sie biją,szturchają,młoda gryzie ,zabiera zabawki-razem sobie wyrywają) i choć można dostać kociokwiku...i zwariować czasem...to fajnie jest mieć więcej niż jedno dziecko.
Niektórzy decydują się tylko na jedno..i też to rozumiem.różnie w życiu bywa,nikt nikogo za to nie potępia.
U nas była też taka możliwość że nie będziemy mili dzieci...razem z mężem mamy problemy zdrowotne.I już nawet pogodziliśmy się z tym że będziemy sami...a tu taka niespodzianka od losu.
Warto wierzyć w marzenia.... ;)
 
Ostatnia edycja:
Do góry