joaszka-a to przynajmniej problemow z remontami nie masz

czesto pojawiaja sie problemy typu niezdecydowanie,brak czasu czy kasy itd.najlepiej byloby spisac jakas umowe tak byscie nagle nie zostali bez dachu nad glowa.w sumie wlasciciel ma prawo sprzedac ale byloby po chamsku nie dac jakiegos konkretnego wypowiedzenia tak byscie w razie czego mieli czas na znalezienie czegos nowego.z tym ze jak mowisz to kolezanka wiec zakladam ze dziwnie by zareagowala na umowe na pismie ?
umowę na piśmie mamy, ale wiesz ile jest warta umowa nie spisana u notariusza-to raz...
po drugie-mamy zapis, że z dwumiesięcznym wypowiedzeniem, co dla mnie w sumie nic nie zmienia, bo teraz to ja muszę skupić się na szukaniu pracy i dziecku, a nie przeprowadzkach.
Co do remontów-jak się wprowadzaliśmy w lutym, to nie mieliśmy jeszcze kuchni..Miała być w grudniu, potem w styczniu, wreszcie na naszą "wprowadzkę", a co do czego to dzień przed ślubem nam kuchnię montowali i to były takie jaja z tymi od kuchni, że szkoda pisać. Ja w ciąży, a takich nerwów mi przysporzyli, że szok.
i do tej pory są tu nie dokończone rzeczy, takie jak np. brak progów w łazience i sypialni, gdzie można o wystające kafelki zaczepić i rozwalić nogę, bo majster półtora roku nie ma czasu przyjechać. Jak chciałam wziąć kogoś innego, to właścicielka powiedziała, że ona tamtemu już zapłaciła i ma to zrobić, ale nie potrafi od niego tego wyegzekwować...więc żyjemy w niedokończonym mieszkaniu i mimo, że nie nasze, to przeżyliśmy już w nim fachowców od kuchni i elektryki, bo jak się okazało zrobiono fuszerkę..a że właścicielka za granicą to my musieliśmy tego pilnować i się użerać z tymi pożal się boże specjalistami
Bardzo bym chciała mieć jakiś kawałek swojego mieszkania, ale niestety brak perspektyw. Albo za 5-6 lat uda nam się dostać w TBS (takie są kolejki, mieszkanie tak naprawdę do końca nigdy nie będzie twoje i czynsz spory, ale lepsze niż wynajem), albo jakimś cudem dostanę umowę na stałe, podwyżkę i wtedy wpierdzielimy się w kredyt do końca życia, albo wygram w totka...
albo będziemy do usranej śmierci bujać się po stancjach...do później, głodomor wzywa:-)