dmuchawiec
lipcóweczka'09,
Cześć Kochaniutkie!
Piszecie, że nie jest kolorowo...hmmm. Ja mam na to swoje zdanie. Zdarzają się oczywiście czasem wyjatkowe złosliwości losu, ale generalnie to raczej od nas zalezy jak jest i tylko my mozemy cos zmienić, zeby było bardziej kolorowo:-) Pytanie czy naprawde chcemy? Samo sie nie zmieni, a wielu ludzi na to własnie liczy:-( Samo tez nic się psuje, a wiekszośc ludzi nie potrafi tego przyznac, ze w zaistniałej sytuacji jest ziarnko jego winy.
Swego czasu duzo o tym pisałam, pamietacie?. Przykładem sa tu moi rodzice. Kazdy ma swoje mało kolorowe problemy, moi rodzice maja taki, ze od kilku ładnych lat sa dla siebie prawie obcy. Problem w tym, ze mama jest przekonana, ze to wina taty (bo pił) i ona nie zamierza mu nic ułatwiać. Narzeka tylko i uzala sie nad sobą. Tato czuje sie odrzucony i każda jego inicjatywa jest z góry skreslana. Nie bronie tu taty- faktycznie zawinił, ale mama swięta nie jest Czasem załamuje mnie jej postawa- jest jej źle, ale nic nie zamierza zmianiac w swoim postepowaniu, jednoczesnie nadal liczy, ze kiedys bedzie lepiej. No sorry- trzeba sie troszke wysilic, zeby było lepiej. I zawsze mozna cos zrobic, zeby ruszyc do przodu choc o kroczek!
W tym wszystkim nie jest chyba wazne jak wygląda nasza sytuacja- ale jaka mamy postawe wobec niej. Czy godzimy sie na nią, czy dązymy do zmian.
U mnie tez nie jest idealnie. Mój mąż ma wady, które mnie doprowadzaja do szału Czasem nie mozemy sie dogadać. Ale kocham go takiego, jakim jest. Ze wszystkimi tymi wadami. I bede kochac, chocby miał sie nigdy nie zmienic. Jesli zechce zrobic to dla mnie, bede bardzo szczęśliwa, a jesli sie nie zmieni- trudno. Takiego go mam, takiego go sobie wziełam i bede go takim kochac Dalatego, ze sama włąsnie tak chciałabym byc kochana. A nie moge wymagac od niego takiej miłosci, jeśli mnie sama na nia nie stać.
Co do opiekowania sie mała przez Daniela - nas jest ok. Daniel wraca z pracy, Zosia sie na nim uwiesza i go nie puszcza aż do wieczora. Razem ida do garazu odprowadzic samochód, jedza kaszkę, Daniel małą kąpie, przebiera i robi wszysko to, co ja. A najfajniej sie z nia bawi- zupełni inaczej niz ja, uczy ja wielu rzeczy- np wkładania klocków do pudełka.
W zasadzie od samego porodu Daniel zajmowała sie Zosią. Robił wszystko nieporadnie i straaaasznie długo, ale nie zabraniałam mu tego i nie krytykowałam. Nadak czasem jak ja ubierze, to Ale pozostawiam to bez komentarza.
Duzo rozmawiamy, mówię mu o swoich frustracjach zwiazanych z ciągłym zajmowaniem sie małą, o swoich potrzebach i on to jakos po swojemu rozumie i stara sie mi pomagac. Takze u mine nie jest źle. Mam naprawde dobrego męża.
No to się pochwaliłam
Zosia sie bawi, zaraz pewnie spac pójdzie. A ja musze sie ubrac i naszykowac na spacer.
Super, ze więcej piszecie- Asia, Izabell, Gabiazek, Iwonka- same widzicie, ze musicie częsciej zaglądać. Bez Was robia sie pustki na lipcu
A gdzie sie podziewa nasza Justyś?
Piszecie, że nie jest kolorowo...hmmm. Ja mam na to swoje zdanie. Zdarzają się oczywiście czasem wyjatkowe złosliwości losu, ale generalnie to raczej od nas zalezy jak jest i tylko my mozemy cos zmienić, zeby było bardziej kolorowo:-) Pytanie czy naprawde chcemy? Samo sie nie zmieni, a wielu ludzi na to własnie liczy:-( Samo tez nic się psuje, a wiekszośc ludzi nie potrafi tego przyznac, ze w zaistniałej sytuacji jest ziarnko jego winy.
Swego czasu duzo o tym pisałam, pamietacie?. Przykładem sa tu moi rodzice. Kazdy ma swoje mało kolorowe problemy, moi rodzice maja taki, ze od kilku ładnych lat sa dla siebie prawie obcy. Problem w tym, ze mama jest przekonana, ze to wina taty (bo pił) i ona nie zamierza mu nic ułatwiać. Narzeka tylko i uzala sie nad sobą. Tato czuje sie odrzucony i każda jego inicjatywa jest z góry skreslana. Nie bronie tu taty- faktycznie zawinił, ale mama swięta nie jest Czasem załamuje mnie jej postawa- jest jej źle, ale nic nie zamierza zmianiac w swoim postepowaniu, jednoczesnie nadal liczy, ze kiedys bedzie lepiej. No sorry- trzeba sie troszke wysilic, zeby było lepiej. I zawsze mozna cos zrobic, zeby ruszyc do przodu choc o kroczek!
W tym wszystkim nie jest chyba wazne jak wygląda nasza sytuacja- ale jaka mamy postawe wobec niej. Czy godzimy sie na nią, czy dązymy do zmian.
U mnie tez nie jest idealnie. Mój mąż ma wady, które mnie doprowadzaja do szału Czasem nie mozemy sie dogadać. Ale kocham go takiego, jakim jest. Ze wszystkimi tymi wadami. I bede kochac, chocby miał sie nigdy nie zmienic. Jesli zechce zrobic to dla mnie, bede bardzo szczęśliwa, a jesli sie nie zmieni- trudno. Takiego go mam, takiego go sobie wziełam i bede go takim kochac Dalatego, ze sama włąsnie tak chciałabym byc kochana. A nie moge wymagac od niego takiej miłosci, jeśli mnie sama na nia nie stać.
Co do opiekowania sie mała przez Daniela - nas jest ok. Daniel wraca z pracy, Zosia sie na nim uwiesza i go nie puszcza aż do wieczora. Razem ida do garazu odprowadzic samochód, jedza kaszkę, Daniel małą kąpie, przebiera i robi wszysko to, co ja. A najfajniej sie z nia bawi- zupełni inaczej niz ja, uczy ja wielu rzeczy- np wkładania klocków do pudełka.
W zasadzie od samego porodu Daniel zajmowała sie Zosią. Robił wszystko nieporadnie i straaaasznie długo, ale nie zabraniałam mu tego i nie krytykowałam. Nadak czasem jak ja ubierze, to Ale pozostawiam to bez komentarza.
Duzo rozmawiamy, mówię mu o swoich frustracjach zwiazanych z ciągłym zajmowaniem sie małą, o swoich potrzebach i on to jakos po swojemu rozumie i stara sie mi pomagac. Takze u mine nie jest źle. Mam naprawde dobrego męża.
No to się pochwaliłam
Zosia sie bawi, zaraz pewnie spac pójdzie. A ja musze sie ubrac i naszykowac na spacer.
Super, ze więcej piszecie- Asia, Izabell, Gabiazek, Iwonka- same widzicie, ze musicie częsciej zaglądać. Bez Was robia sie pustki na lipcu
A gdzie sie podziewa nasza Justyś?