ależ u mnie dziś nerwowy dzień - można powiedziec pod znakiem 'prądu'
Po pierwsze dlatego, że popołudniową porą umówiona byłam z panem od projektu przyłącza elektrycznego do naszej (jak na razie wciąż jeszcze wirtualnej) chałupki. A rano.... rano poszłam jak co dzień do mojego samochodu, ładnie się zapakowałam, uśmiechnięta przekręcam kluczyk w stacyjce i co...??? ...i nic! cisza. Nawet nie drgnęło nic - poza nieśmiałym drgnięciem wskazówki prędkościomierza. Akumulator rozładował mi się tak na amen że nawet nie mogłam zamknąć samochodu - uroki centralnego zamka. I byłam w kropce - nie zostawię otwartego samochodu i nie będę siedzieć do wieczora w samochodzie pilnując go. Dobrze, że ojciec miał czas przyjechał i włożył mi swój akumulatorek. Okazało się, że wczorajsza pogoda (czyt. wszechobecna wilgoć) zabiła mój akumulatorek na amen. Także trochę jeżdżenia, trochę nerwów, trochę wydatków i udało się. Całe szczęście i tak że to się stało dziś, kiedy miałam wolne i całe szczęście że pod domem a nie gdzieś na końcu świata... ufff
Przynajmniej takich plusów staram się dopatrywać w takich sytuacjach
. Nie przynudzam Was już moimi elektrycznymi przygodami.
Trzymam kciuki za wszystkie chorujące i niedomagające ciężarówki i chore dzieciaczki,
AGORANA - wracaj szybciutko do pełni sił!!
Gratuluję udanych zakupów! Ja chyba ciuszkowo już malucha obkupiłam
- teraz skupiać się będę na leżaczkach, wózeczkach i buteleczkach...
...i sama nie wiem co jeszcze miałam napisać??