Czesc dziewczyny, wreszcie mam chwile, zeby cos napisac. Max ma popoludniowa drzemke, a goscie pojechali w gory.
Sylcia ja jestem za, musimy sie najpierw troche z dziewczynami poznac.
Jak pisalam, wczorajszy dzien byl dla nas jak ZMORA! Ile ja sie nerwow najadlam (a ze mna caly dom), ile najezdzilam w ta i we wta. Jak pisalam bylam na usg po 4 miesiecznej przerwie, bo tutaj bardzo rzadko sie to usg robi. Pani techniczka byla tak niesympatyczna i zla na mnie, bo przyjechalam z Maxem i siostra meza, ktora miala sie zajac nim w trakcie badania w poczekalni, ale ze czekalysmy dlugo a kuzynka musiala leciec na inne spotkanie, to Maxa musialam zabrac ze soba.
Techniczka nic nie mowila w trakcie badania, ja sie denerwowalam, bo Max juz tez nie mogl w wozku usiedziec, baba na koniec tylko pokazala mi twarzyczke mojej dzidzi i bijace serduszko, a pytana o plec z laska stwierdzila, ze dobrze nie widac, ale chyba dziewczynka. Pytam sie jej - ale wszystko poza tym ok? A ona ze stoickim spokojem: juz pani doktor pania powiadomi...
Wyszlam z jakims dziwnym uczuciem i az wyc mi sie chcialo, bo taka nieprzyjemna ta wizyta byla
.
No i dalej wg procedury wyslali moje wyniki od razu do mojej ginki. Pare godzin pozniej dzwoni komorka i sekretarka mojej ginki kaze mi jechac do szpitala
. Wystraszyla mnie, mowi, ze moje dziecko
nie ma odruchow oddychania.
Dostalo malo jakichs tam punktow i musza zbadac co i jak...
No to juz czarne mysli zaczely mi przychodzic do glowy... z najgorszym wlacznie: moze to jakas wada rozwojowa...
Hubert sie wsciekl, jak to, dotad regularnie jezdzilam na spotkania i bzdurne mierzenie brzucha, ktore nic nie daje a oni mi na koniec ciazy mowia o tym, ze moje dziecko nie umie oddychac! Wyobrazacie sobie?
Pojechalam do szpitala, podlaczyli mnie do ktg, polezalam 45 min i stwierdzili, ze wszystko ok.
SORRY PO 1 KTG przy takich strasznych przypuszczeniach ONI WIEDZA, ze z moim dzieckim wszystko w porzadku... BOZE, OBY, bo ja jakos teraz nie wiem co mam myslec, jakos im nie ufam.
Oczywiscie czasem przychodzi mi do glowy, ze niby dlaczego mialoby byc cos nie tak... moze ta wstretna baba "nie miala ochoty" duzej i lepiej sie przyjzec dziecku na usg, bo wszystko to trwalo max 15 min i to przez nia teraz drze na mysl o zdrowie mojego malenstwa...
Nic, musialam sie wam wyzalic, bo jakos ciagle dziwne sytuacje mnie spotykaja i po tym czlowiek sie niepotrzebnie stresuje.
Mocno trzymam kciuki za
Renek, tez dostalam od niej wiadomosc ze dzisiaj jada rodzic!
Madzia dzieki za powiadomienie dziewczyn na forum.
Julia i Roni trzymajcie sie, juz niedlugo...