hejka,
jestem, żyję, nawet dziś obiad ugotowałam po raz pierwszy od wyjścia ze szpitala. Młoda po powrocie z przychodni drzemie w wózku, więc mogłam ten obiad zrobić spokojnie. u lekarza ok, waga - 3500 gr, 300 gr w tydzień! no ale jak się tyle doi z moich piersi to nie mogło być inaczej.
Madzia - biedny Maciuś!! ospa to ciężkie choler......!! u nas jeszcze nie było, ale pewnie i tak Leny nie ominie.
Kate- super że wyjazd się udał! widziałam fotki na facebooku - bardzo fajnie wyglądasz! a Prezes taki duży chłopak!
Kic - co do mojego porodu - akcja szybka, pojechałam 03.06 do szpitala, lekarka mnie zbadała i stwierdziła że jakaś tam gotowość jest, szyjka miękka, jakieś 2 cm długości jeszcze i przepuszcza ze 2 palce. Powiedziała że możemy podłączyć oksy jeśli wyrażam zgodę. Miałam ochotę jeszcze w weekand z brzuchem pochodzić no ale mówię: ok, zostaję. Oksy podłączyli o 16:00 - od razu miałam skurcze co 5-6 min, do zniesienia, leżałam pod ktg, potem trochę na piłce skakałam. Około 17:30 już miałam z 3 cm rozwarcia i hasło że jedziemy na porodówkę. Dojachałam na porodówkę, miałam już 4 cm i bolało coraz bardziej. O18:00 położna poszła po anastezjologa po znieczulenie, bo chciałam. Po 20 min wróciła sama, zbadała mnie i miałam już 6 cm. Poszła się skonsultować czy przy 6 cm podajemy znieczulenie. Znów jakieś 15-20 min ( a ja już po scianach chodziłam ) wróciła mówiąc że podamy znieczulenie i że anastezjolog zaraz będzie. Po 19:00 przyjechał M, ja już popłakiwałam na skurczach bo naprawdę mega bolały i kazałam robić cesarkę. do tego czułam już parcie. No i położna mnie zbadała znów i mówi że znieczulenie nie potrzebne bo mamy już 9 cm i zaraz będziemy rodzić. No i jakos wtedy tętno małej zaczęło zanikać, zaroiło się od położnych i lekarzy, lekarz stwierdził że wszystko ok i kazał przeć. Udało mi się wyprzeć część główki a potem koszmar, nie mogłam sobie poradzić, skurczów nie czułam i już mieli mnie naciąć ale udało się w końcu o 20:05 wypchnąć młodą. Urodziła sie z pępowiną wokół szyjki i ręką przy buzi - stąd problem z tętnem i wypchnięciem jej. na początku ją klepali i masowali bo nie płakała i była taka wiotka trochę, ale po 2-3 min wszystko było ok. Dostała 8 punktów, a po tych 2-3 min 10 punktów. Potem mnie czyścili - bo łozysko nie kompletne wyszło, potem troszkę szyli, bo coś tam kosmetycznie się porozwarstwiało i po 30 min dali spokój. No i tyle, dobrze że mam to już z głowy.